PRAISE THE WEAR

Shaq Attack – jak naprawdę wejść z buta do NBA

Shaq Attack – jak naprawdę wejść z buta do NBA

– Na razie chcę po prostu coś wnieść do drużyny, pomóc jej wygrywać. Ale kiedyś będę tu największym kozakiem. Możecie to napisać i podkreślić trzy razy! – tak przywitał się z NBA 20-letni Shaquille O’Neal.

shaquille_oneal3Znasz się na koszu? – wygrywaj w zakładach! >>

Był listopad 1992 roku, zaczynała się era Michaela Jordana, a NBA była już w pełnej fazie rozkwitu. Po smutnych latach 70. i nieśmiałych próbach wejścia do mainstreamu w kolejnej dekadzie, teraz była już ścisłą czołówką zawodowego sportu. Właśnie skończyły się przecież igrzyska w Barcelonie, na których Dream Team podbił świat.

A w NBA pojawił się Shaq. I z perspektywy czasu widać, że Karl-Anthony Towns i Joel Embiid, obecne młode gwiazdy, dzięki którym NBA znów ma się stać krainą wielkich ludzi, to małe dzieci z piaskownicy w porównaniu z bestią, która trafiła do ligi w 1992 roku.

Jako pierwszy debiutant w historii ligi został uznany za gracza tygodnia już na samym początku rozgrywek. Zaczął niemrawo, od 12 punktów i 17 zbiórek z Miami Heat. Ale potem przyszły kolejne mecze z cyferkami 22-15, 35-13, 31-21. Do tego po 3-4 bloki w każdym meczu.

Od statystyk ważniejszy był jednak styl. W NBA z początku lat 90. grali przecież David Robinson, Hakeem Olajuwon czy Patrick Ewing i każdy z nich mógł wykręcać takie cyferki. To byli jednak środkowi bardziej starej szkoły – o świetnej technice, dobrym rzucie, firmowych manewrach.

Shaq był wściekłością. Czystą siłą. Zniszczeniem.

shaquille_oneal2Absolwenta LSU już przed draftem określano jako gracza, który może zdominować NBA. W kontekście siły i wzrostu, którymi górował nad rywalami, porównywano go do Wilta Chamberlaina i Billa Russella. Mierzący 216 cm wzrostu i ważący 135 kg Shaq raczej nie miał aż takiej przewagi nad rywalami, jaką mieli wielcy środkowi z lat 60. Chociaż…

Shaq jest o wiele bardziej rozwinięty fizycznie niż mi się wydawało – mówił o O’Nealu jego pierwszy trener z Orlando Matt Goukas. – Grywałem przeciwko Wiltowi Chamberlainowi i razem z nim, więc mogę powiedzieć, że Shaq potrafi tak samo zaznaczać swą obecność na parkiecie. Prezentuje taki rodzaj siły, który skłania przeciwników do ciągłego orientowania się, gdzie on w danej chwili się znajduje i co może za moment zrobić. A może bardzo wiele.

Oglądając jego najlepsze akcje w pierwszego sezonu imponują oczywiście potężne wsady i bloki, niszczone konstrukcje kosza i rozbijane tablice, ale też kontry wyprowadzane przez Shaqa po własnych zbiórkach. Jeszcze raz: 216 cm wzrostu i 135 kg wagi, do tego niezły kozioł w szybkim biegu.

A, jest jeszcze jedno, co się nasuwa podczas oglądania tych akcji – żal. Robert Parish, Charles Smith, Patrick Ewing, Manute Bol, Dennis Rodman, ale nawet też młody Alonzo Mourning – żaden z nich nie miał szans, gdy Shaq demolował obręcze nad ich głowami, mogli tylko spuścić wzrok.

W debiutanckim sezonie Shaq miał średnie na poziomie 23,4 punktu, 13,9 zbiórki i aż 3,5 bloku, Magic z nim w składzie zrobili progres z 21 na 41 zwycięstw w sezonie zasadniczym. Walkę o awans do fazy play-off przegrali dosłownie o włos z Indiana Pacers, którzy mieli identyczny bilans.

Możliwe, że zdrowy Embiid, a także Towns zrobią to samo – wykręcą takie statystyki, poprowadzą Sixers i Wolves do większej liczby zwycięstw.

Ale atak Shaqa Attacka na NBA był jedyny w swoim rodzaju.

PS Szkoda tylko, że w 1992 roku nie było Twittera.

Mateusz Orlicki

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami