Zbigniew Pyszniak skakał przy linii bocznej, kibice wpadli na boisko, Siarka Tarnobrzeg w końcu znalazła się w elicie! Po meczu trener zaprosił drużynę na piwo do swojej restauracji Ibiz, ale prawdziwe świętowanie odbyło się w Rzeszowie oraz kilka dni później nad Soliną. Od awansu Siarki do PLK mija dokładnie siedem lat.
Szukasz butów retro – sprawdź w Sklepie Koszykarza >>
Był wieczór, 28 kwietnia 2010 roku. – Ekstraklasa jest już nasza! – skandowali zlani szampanem kibice, gdy kapitan Siarki Michał Baran obcinał siatkę w tarnobrzeskiej hali. A potem było jeszcze „Zbigniew! Pyszniak!”, gdy rozgrywający Siarki zwyczajowo odciął trenerowi zwycięzców kawałek krawata.
– Mamy ekstraklasę. Jak mówiłem to trzy, cztery lata temu, to ludzie pukali się w głowę. Teraz pokazaliśmy im wszystkim, że niemożliwe stało się możliwe. I niech ci malkontenci, jak mają przychodzić i marudzić, to mam do nich prośbę: niech w ogóle nie przychodzą i nie przeszkadzają – mówił przed kamerą Zbigniew Pyszniak, a w jego wypowiedzi można wychwycić też znaczący przecinek na literę „k”.
Barycz rządził, kluczowy punkt
Dziś, kiedy słabującą od lat i spadającą właśnie z PLK Siarkę żegnają na trybunach w Tarnobrzegu garstki kibiców, awans sprzed siedmiu lat wspomina się z ekscytacją. Drużyna Pyszniaka była bardzo mocna, w finale, który dla awansu nie miał znaczenia, pokonała jeszcze Zastal Zielona Góra. W Siarce grali wówczas wypożyczony z Anwilu Wojciech Barycz (14,6 punktu oraz 8,1 zbiórki w 21 meczach) Michał Marciniak, Piotr Miś, Bartosz Krupa, Michał Baran, Adrian Czerwonka, Tomasz Pisarczyk czy Karol Szpyrka.
Do play-off zespół startował z drugiej pozycji – pierwszy był Zastal (24-6), Siarka i Dąbrowa miały bilanse 23-7. Tarnobrzeżanie byli wyżej, dzięki temu, że dwumecz z rywalem z Zagłębia wygrali punktem – najpierw w Dąbrowie przegrali 62:70, potem u siebie zwyciężyli 77:68. Jak się okazało – ten jeden punkcik był kluczowy.
Bo półfinałowa rywalizacja z Dąbrową była bardzo zacięta – mecz nr 1 w Tarnobrzegu Siarka wygrała 70:67 (18 punktów i 12 zbiórek Barycza), w meczu nr 2 lepsi 67:64 byli rywale (Barycz znów szalał, zdobył 25 punktów). O awansie do finału – czyli także promocji do PLK – miał zdecydować zaplanowany na 28 kwietnia.
Wielkie emocje, wyszarpany mecz
Dąbrowa w Tarnobrzegu prowadziła w pierwszej połowie wysoko, nawet 30:20. Ale seria trójek Krupy (19 punktów, 5/6 z dystansu) oraz dobra gra Barycza (10 punktów, 14 zbiórek, 6 bloków) pozwoliły Siarce doprowadzić do remisu po 34 do przerwy. W trzeciej kwarcie drużyna Pyszniaka odskoczyła na dziewięć punktów, ale goście mieli jeszcze moment, w którym wygrywali 54:53.
W ostatniej, zaciętej kwarcie, dwie ważne akcje wykonał Szpyrka i Tarnobrzeg oszalał ze szczęścia. – To był bardzo zacięty, trudny mecz, to zwycięstwo musieliśmy naprawdę wyszarpać. Walczyliśmy mocno, pamiętam, że Dąbrowa, a szczególnie Piotrek Zieliński, bardzo pudłowała wolne – wspomina Szpyrka. I ma rację – goście w decydującym mieli tylko 13/26 z linii, a Zieliński – 3/11.
– Świetny wieczór, wielka radość. Pamiętam, że prezes Pyszniak postawił nam potem piwo w swojej restauracji Ibiz, ale imprezowaliśmy w Rzeszowie, skąd zresztą była prawie połowa drużyny – ja, Piotrek Miś, Bartek Krupa, Michał Baran i jeszcze związany z tym miastem Adrian Czerwonka – dodaje Szpyrka.
– Dłuższe świętowanie urządziliśmy sobie natomiast nad Soliną – zebraliśmy całą drużynę i pojechaliśmy na kilka dni. Nie, prezesa Pyszniaka z nami nie było – śmieje się były rozgrywający Siarki.
Siarka awansowała do PLK w dobrym momencie, ligę właśnie zamykano. W pierwszym sezonie tarnobrzeżanie z bilansem 4-18 zajęli ostatnie miejsce, ale grali dalej. Później bywało i lepiej, i gorzej, Siarka jakoś dotelepała się do obecnych rozgrywek.
W nich, na kolejkę przed końcem, ma bilans 4-27 i ostatnie miejsce w tabeli. Szczególna pozycja Siarki w polskiej koszykówce sprawia jednak, że tak naprawdę nikt sobie nie da uciąć ręki za to, że w przyszłym sezonie drużyny Zbigniewa Pyszniaka w PLK zabraknie…
Siara!