Superbet – najlepsze kursy na NBA. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
Już od pierwszych minut to był pokaz siły w wykonaniu 76ers, którzy jeszcze w pierwszej kwarcie zbudowali sobie kilkanaście punktów przewagi, a Joel Embiid kontynuował znakomitą grę. Świetna forma kameruńskiego środkowego stawia go z pewnością wśród kandydatów do nagrody MVP – do tego droga oczywiście wciąż dalej, ale Embiid daje na razie sporo argumentów.
Embiida nie był w stanie powstrzymać nawet Marc Gasol, który w poprzednich latach dał się poznać jako jeden z najlepszych defensorów na podkoszowego Sixers. Dość powiedzieć, że w ośmiu poprzednich pojedynkach tych panów Embiid notował średnio zaledwie 10.6 punktów przy 30-procentowej skuteczności z gry, a jego zespół wygrał tylko trzy razy.
Kameruńczyk odpowiedział więc w najlepszy możliwy sposób, notując bardzo dobry występ. Do 28 punktów dołożył 6 zbiórek, 4 asysty oraz 2 bloki, a ponad połowę swojego dorobku zaliczył w akcjach przeciwko hiszpańskiemu środkowemu (15 punktów, 5/9 z gry i 4/5 z rzutów wolnych). Udało mu się też zablokować LeBrona Jamesa przy wejściu skrzydłowego pod kosz.
Tym samym Sixers trzeba już chyba zacząć brać na poważnie. Modyfikacje przed startem sezonu – w tym przede wszystkim zmiany na ławce trenerskiej – przynoszą dobre efekty i Philla jest w tym momencie numerem jeden w konferencji wschodniej. Wygrana z Lakers to tym większy sukces, że ekipa z Kalifornii wcześniej wygrała wszystkie dziesięć meczów wyjazdowych.
Fakt faktem, że Lakers prawie tę serię wydłużyli, bo w czwartej kwarcie odrobili straty i po zdobyciu 13 kolejnych punktów wyszli nawet na prowadzenie. Wtedy jednak złą passę Sixers przełamał Tobias Harris i na kilka sekund przed końcem trafił rzut na zwycięstwo ponad bezradnym Alexem Caruso. Wygrana w takim stylu też ma swoje zalety, bo pokazuje, że 76ers walczą do końca.
Oczywiście jedna taka wygrana nie może zostać za bardzo rozdmuchana, natomiast 76ers pokazują w tym sezonie, że są zupełnie inną drużyną niż przed rokiem, kiedy to zaliczyli kolejną rozczarowującą dla siebie kampanię. Przed nimi wciąż jednak sporo wyzwań – wszak na Wschodzie muszą przeskoczyć takie zespoły jak Bucks, Nets czy Celtics, co łatwe z pewnością nie będzie.
Tomek Kordylewski
Superbet – najlepsze kursy na NBA. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>