Śląsk rozpoczął ten mecz z wracającym do składu Martinem. W pierwszej piątce Stali raczej nie było nowości. Najlepszy punktujący ligi tym samym pojawił się na parkiecie po trzech tygodniach przerwy i od razu przywitał kibiców pierwszym trafieniem. Obrońcy “Stalówki” poświęcali mu dużo uwagi, ale Amerykanin i tak radził sobie w swoich indywidualnych, charakterystycznych dla niego akcjach. Tyle tylko, że mniej więcej w połowie pierwszej kwarty na jego koncie widniał pierwszy faul za “flopowanie”. Po 10 minutach Śląsk prowadził 15:12. I tak jak określenie “mecz defensywy” jest usprawiedliwieniem dla niewielkiej skuteczności, tak tutaj obie ekipy faktycznie walczyły o każdą piłkę i nie zostawiały rywalom czystych pozycji.
Wystarczyło kilkadziesiąt sekund, a Martin na dobre pożegnał się z parkietem w Ostrowie Wielkopolskim. Dlaczego? Za sprawą drugiego przewinienia technicznego, znów za “flopowanie”. Chwilę później gospodarze objęli prowadzenie, gdy sprzed twarzy Mitchella z dystansu trafił Aigars Skele. To jednak był niezbyt trafiony pomysł, aby Amerykanin odpowiadał za krycie rozgrywającego Stali. Zresztą, właśnie Skele oraz Michalak chyba najbardziej wyróżniali się wśród gospodarzy podczas pierwszej połowy. Ta zakończyła się remisem 33:33, który trafnie oddawał to, co widzieliśmy na parkiecie.
Obie ekipy wróciły na parkiet, a Jakub Garbacz przypomniał o sobie akcją 2+1 i celnymi punktami z kontry – z 33:33 zrobiło się 39:33 na korzyść “Stalówki”. Z kolei Śląsk doprowadził do ponownego remisu, gdy po raz pierwszy na boisku zameldował się Jakub Karolak. Kolejny fragment to już spora ofensywna niemoc w wykonaniu ostrowian. To wykorzystali mistrzowie Polski, notując serię 10:0 i kończąc trzecią kwartę ponowną trójką Karolaka.
A tak naprawdę nie 10:0, a 17:0, bo tak Śląsk rozpoczął ostatnią część rywalizacji. W końcu jednak podopieczni Andrzeja Urbana odzyskali rytm w ataku. Punkty Garbacza dały nadzieję na lepszy wynik sobotniego starcia. Tym bardziej że dobry moment dla Stali nadszedł dość prędko! Gospodarze skutecznie zatrzymywali Parakhouskiego, z kolei co rusz odpowiadali w ofensywie. A gdy “Stalówka” zbliżyła się wynikiem już naprawdę blisko, to… Silins popełnił w ataku, przy okazji piąty w całym meczu. Chwilę później Śląsk mógł rozpocząć świętowanie dwudziestego pierwszego zwycięstwa w sezonie zasadniczym – 75:68.