
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>
Brakuje rywalowi Adama Kempa? Grajmy pod kosz! Wiedziała to Legia, wiedział komplet widzów w Hali Stulecia, wiedzieli koszykarze Ślaska i doskonały początek meczu zaliczali właśnie konsekwencji w grze do obręczy. Aleksander Dziewa błyskawicznie zdobył 8 punktów, gospodarze zaczęli od 13:5.
Legia wyglądała na przestraszoną stawką i atmosferą, w pierwszej kwarcie uratowały ją tylko 3 celne trójki Raya Cowelsa. Swoje magiczne tańce zaczął Travis Trice i po 10 minutach było nawet 27:18.
Legia wreszcie się uspokoiła i grając rezerwowym ustawieniem z (szok!) Jakubem Sadowskim na środku, zaczęła stopniowo odrabiać straty. W połowie drugiej kwarty dogoniła i na chwilę przegoniła Śląsk, który – poza indywidualnymi zagraniami Trice’a – niewiele od strony taktycznej miał do zaoferowania.
Po ciekawej 1. połowie Śląsk prowadził 44:43.
Po przerwie oglądaliśmy typowy mecz Legii w tych playoffach. Wolny, z niewielką liczbą punktów. Ekipa z Warszawy grała jednak słabiej w ataku niż ostatnio (dobrze broniony był Johnson), a kilkupunktową przewagę Śląska indywidualnymi akcjami utrzymywał Trice.
Na początku czwartej kwarty zrobiło się już nawet 72:60, po kilku wjazdach Łukasza Kolendy na ulubioną lewą rękę i przy naprawdę dobrej obronie gospodarzy. Gdy wydawało się, że Śląsk jest o krok od przejęcia meczu, sprawy w swoje ręce przejmować zaczął Robert Johnson (24 pkt. w meczu). Na 2 minuty przed końcem było już tylko 72:68 i Legia miała kontrę 3 na 1, której nie skończyła.
Niesamowity Johnson doprowadził jeszcze do zaledwie 2 oczek straty i nerwowej końcówki. Najważniejsza zbiórka meczu należała jednak do Ivana Ramljaka, który potem trafił oba rzuty wolne. Legia nie zdołała już odpowiedzieć.
Śląsk prowadzi 1:0 w serii granej do 4 zwycięstw. Drugie spotkanie już w czwartek, tym razem we wrocławłaskiej hali Orbita.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
RW
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>