PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
W pierwszych minutach meczu atak Stali rozruszał weteran Filip Dylewicz. Kilkoma akcjami “Vintage Dylu” przypomniał o swoim talencie – zdobył szybkie 8 punktów, w tym dwa razy z rzędu trafił za 3 punkty. Z dystansu trafił tez Jay Threatt i mieliśmy wyrównany początek spotkania.
Śląsk z kolei od pierwszych minut żył z wykorzystywania bardzo słabej obrony pod koszem zespołu z Ostrowa. Najpierw pokazał się Michał Gabiński, a potem rywalizację bliżej obręczy przejął Aleksander Dziewa. Młody gracz z Wrocławia do przerwy zdobył 12 punktów, kilka razy – zwłaszcza w walce o zbiórki na atakowanej desce – wręcz skacząc po głowach rywali. Po 1. kwarcie było 23:21 dla Śląska.
Goście zaczęli chwilę później budować przewagę, gdy do dominacji pod obręczą, dołożyli w końcu celne rzuty z dystansu. Trzy trójki trafił Devoe Joseph, przymierzył też Mathieu Wojciechowski i zrobiło się nawet 10 punktów przewagi. Atak Stali z każdą minutą wyglądał gorzej i wolniej, często kończył się trudnymi rzutami po ślamazarnych akcjach. W efekcie, do przerwy było 45:37 dla wrocławian.
Tuż po przerwie kanonada trwała nadal – po serii 3 kolejnych trójek Śląsk prowadził już 56:42. Stal odpowiedziała jeszcze trójkami Dylewicza i Threatta, ale wtedy “turbo” włączył Kamil Łączyński, który do efektownych asyst (13 w meczu!) zaczął dokładać także trafienia z dystansu. Po 30 minutach było już 77:63, a na początku 4. kwarty różnica sięgnęła 20 oczek.
Solidnie broniący i dominujący pod obręczami goście nie roztrwonili już sporej przewagi, choć Stal nieco odżyła – na 4 minuty przed końcem było już tylko 11 punktów przewagi. Devoe Joseph swoją piątą trójką ostatecznie wyjaśnił jednak temat.
Śląsk w całym meczu trafił 14/27 (51%) trójek, a tym zwycięstwem przerwał serię 4 porażek i ma teraz bilans 4-7. Identyczny zresztą jak Stal po tej porażce.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
PG
.