Boston Celtics, Larry Bird i czasy, które nie wrócą – kup książkę za 34,99 zł!
Gdy okazało się, w jakim składzie Śląsk zagra z Hapoelem, trudno było mieć nadzieję na zwycięstwo polskiego klubu. Conor Morgan został w Polsce, a Jakub Nizioł co prawda poleciał z drużyną do Izraela, jednak nie był w stanie wspomóc kolegów na parkiecie. Finalnie ponad 20 minut na placu gry spędził Łukasz Kolenda, choć wiemy, że i on nie jest jeszcze w pełni sił.
Hapoel we wtorek był o klasę lepszy, po prostu. I nie ma co się dziwić. Śląsk zagrał tak naprawdę bez pięciu ekstraklasowców – Bibbsa, Karolaka, Wiśniewskiego oraz wyżej wspomnianych Morgana i Nizioła. Izraelczycy rozkręcali się z każdą kolejną minutą rywalizacji, która tylko momentami była niejednostronna. Na początku tempo gry wśród mistrzów Polski trzymał Jeremiah Martin. Amerykanin dość komfortowo czuł się w grze 1×1, biorąc na siebie ciężar zdobywania punktów. Niestety, znów brakowało jego trafień z dystansu. Finalnie Śląsk przegrał z Hapoelem Tel Awiw 73:103. To była ósma porażka WKS-u w ramach obecnego sezonu w EuroCupie.
Wydaje się, że ten mecz miał trzy pozytywne aspekty. Pierwszy – już się odbył. Drugi – nie pojawiły się nowe kontuzje, które jeszcze bardziej wpłynęłyby na morale w zespole. Trzeci – Ivan Ramljak znów jest w formie. Chorwat podczas tegorocznego Eurobasketu otrzymał w reprezentacji marginalną rolę i widać, że kolejny sezon w Śląsku rozpoczął dość niemrawo. Za środowy występ należy go jednak pochwalić. W 27 minut zdobył 14 punktów, 5 zbiórek, 3 asysty i 2 przechwyty.
Wrocławianie w tym roku rozegrają jeszcze trzy spotkania – dwa ligowe, jedno w EuroCupie. Warto podkreślić, że we wszystkich będą gospodarzami. Najpierw przyjdzie im się mierzyć z Suzuki Arką Gdynia, a następnie z włoskim Trento. 26 grudnia zagrają “świąteczny” mecz z BM Stalą Ostrów Wielkopolski.