
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
Gospodarze w pierwszej połowie mieli pomysł na to, jak grać przeciwko Śląskowi – zaczęli od wysokiej obrony na całym parkiecie, ale przede wszystkim bardzo twardej i ciasnej defensywy 1 na 1. W ataku gospodarze dobrze wykorzystywali siłowe przewagi Adama Hrycaniuka i Adriana Boguckiego czy nawet Filipa Dylewicza. Po stronie gości trójki trafili Ivan Ramljak i Kodi Justice, ale po wyrównanej pierwszej kwarcie gdynianie prowadzili 17:15.
Im dalej w drugą część gry, tym bardziej inicjatywę przejmował Śląsk – do remisu doprowadził Jakub Karolak, który trafił też z dystansu, podobnie jak skuteczny Strahinja Jovanović. WKS zaczął grać nieco szybciej i składniej, kilka razy pod koszem indywidualnymi akcjami odpowiedzieli Cyril Langevine i Kerem Kanter. Milos Mitrović zmuszony był dwukrotnie wziąć czas, bo goście prowadzili nawet 33:25.
Grając do kosza i na Adriana Boguckiego Arka zdołała jednak odrobić straty, a pierwszą trójkę trafił też nowy nabytek Nikola Miskovic (który wcześniej przestrzelił jednak kilka wymuszonych rzutów). W ostatnich sekundach ładną akcję specjalną skończył Langevine, ale najbardziej efektowne punkty zdobył David Czerapowicz – jego trójka z połowy na sam koniec drugiej kwarty dała gospodarzom prowadzenie 38:37.
Im dalej w trzecią część gry, tym stopniowo zaczęła rosnąć przewaga Śląska. Choć od połowy kwarty obie drużyny były na bonusie, a gra zaostrzyła się i stała się bardziej fizyczna, to goście zaczęli wychodzić na prowadzenie. W ekipie Arki w tym czasie kilka trójek z rzędu przestrzelił Filip Dylewicz. Agresywna obrona zawodników Mijovicia od razu przełożyła się na szybszy atak – po trójce Karolaka prowadzili nawet + 12, a po 30 minutach 59:49.
Wrocławianie zaczęli decydującą ćwiartkę od… 4 fauli w ciągu minuty. Mimo to różnica jakości zaczęła zarysowywać się coraz bardziej, a kluczowy w tym fragmencie gry okazał się Łukasz Kolenda, który rozrzucał asysty na skrzydła i sam popisał się efektownym stepbackiem.
Drużyna Petara Mijovicia momentami wreszcie grała tak, jak oczekują tego kibice – szybko i efektownie, z dobrym spacingiem. W ostatnich minutach na parkiecie po obu stronach pojawiły się głębsze rezerwy. Przyjezdni prowadzili już blisko 20 punktami, ostatecznie wygrali 80:75.
Poza znów ostatnio dobrym występem Jovanovicia, wrocławianie mogą być zadowoleni z indywidualnych występów Kantera i Karolaka oraz budzącego się Aleksandra Dziewy. W gdyńskiej ekipie bardzo dobry był Bogucki (16 punktów, 8/8 z gry), obiecujący debiut i kilka ciekawych akcji zaliczył Nikola Miskovic, nieźle zaprezentował się też Lamonte Turner. Zawodnikom Mitrovicia zabrakło przede wszystkim trójek – w drugiej połowie trafili tylko jedną, a w całym spotkaniu jedynie cztery.
Statystyki z meczu znajdziesz TUTAJ>>
AŁ
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>