
Sokół Łańcut w tym roku jeszcze nie wygrał żadnego meczu. Drużyna z Podkarpacia z każdą kolejką przybliża się do spadku z ligi. Mecz w Słupsku był jeszcze jedną z szans na odniesienie kluczowego zwycięstwa. Czarni jednak ostatnio są w dobrej formie, o czym świadczą wygrane nad Twardymi Piernikami i Treflem. Ekipa ze Słupska przerwała serię porażek i przy bilansie 10-10 miała dzisiaj okazję osiągnąć więcej wygranych niż przegranych. Gospodarze musieli sobie radzić już bez Michała Michalaka.
Bohaterem pierwszej minuty meczu został Artur Łabinowicz. Po jego dwóch trafieniach goście prowadzili 5:0. Czarni wyszli na prowadzenie po serii 7 punktów od wyniku 2:6. W pierwszej kwarcie mieli maksymalnie 7 oczek przewagi – 20:13. Po 10 minutach gospodarze wygrywali 25:21, a drugą część rozpoczęli od 5 szybkich punktów i najwyższego prowadzenia w pierwszej połowie. Z różnicy 9 oczek praktycznie nic nie zostało. Sokół co prawda nie wyrównał, ale zmniejszył stratę do zaledwie punktu, a do przerwy przegrywał jedynie 43:45. I to także dlatego, że Ikechukwu Nwamu oddał celny rzut z dystansu na prowadzenie już po ostatniej syrenie kwarty.
Czego Nwamu nie zrobił w pierwszej połowie, wykonał na początku drugiej. Po jego trójce Sokół po wielu minutach wrócił na prowadzenie. Trzecia kwarta przebiegła pod dyktando drużyny Marka Łukomskiego. Sokół zwyciężył ją 24:17, prowadząc przez jej 9 minut. Sytuacja odwróciła się w czwartej kwarcie. Czarni po serii 7:0 ponownie byli na prowadzeniu. Później gospodarze odskoczyli na 7 punktów, ale zwycięstwo musieli się trudzić do samego końca. Mecz we własnej hali zakończyli z wygraną 92:90.
Obydwie drużyny trafiły po 12 trójek, także Czarni, choć już bez Michała Michalaka. Jedną trzecią celnych rzutów z dystansu dla swojej ekipy oddał Michael Caffey, który łącznie zdobył aż 28 punktów. Drugim najlepszym zawodnikiem był Benas Griciunas, który zakończył spotkanie z double-double. Do 23 punktów dołożył 11 zbiórek. Dla Sokoła 21 punktów zdobył Ikechukwu Nwamu.