
fot. Tadeusz Surma / PGE Spójnia Stargard
Obie drużyny zakończyły rok zwycięstwami, z pewnością tak samo chciały rozpocząć nowy rok – Czarni z serią trzech zwycięstw z rzędu, z kolei Spójnia ostatnio pokonała na własnym parkiecie beniaminka z Warszawy. Co ciekawe, oba kluby po pierwszej rundzie miały bilans 8-7, jednak tylko ekipa Mantasa Cesnauskisa awansowała do Pucharu Polski. Pierwszy mecz pomiędzy tymi zespołami wygrali dzisiejsi gospodarze różnicą 20 punktów (81:61), wówczas najlepszy mecz w tym sezonie rozegrał Devon Daniels, autor 32 “oczek”.
Ekipa Sebastiana Machowskiego od początku zaczęła bombardować “trójkami” i szybkim atakiem, czym szybko budowali zaliczkę – świetnie w mecz wszedł Karol Gruszecki, w samej pierwszej kwarcie trafił trzykrotnie z dystansu (w całym meczu 21 punktów, 8/16 z gry i 3/6 za 3). Koszykarze Spójni wykorzystywali przewagi fizyczne, zwłaszcza w strefie podkoszowej. Tam środkowi (Gordon i Łapeta) oraz Langović przepychali “wysokich” gości, dodatkowo kilka razy z łatwością zbierali piłki w ataku. Na atakowanej desce zebrali aż 15 piłek, słupszczanie ledwie 6.
Gospodarze po 10 minutach mieli na liczniku już 25 punktów i nie mieli zamiaru zatrzymywać się. Świetnie obwodowi dogrywali piłki do Adama Łapety, który w pojedynku z także weteranem, Pawłem Leończykiem, dominował. Polski środkowy zdobył pierwsze 6 “oczek” zespołu w drugiej części gry, chwilę później Spójnia serią 12:3 doprowadziła do 17 “oczek” przewagi (37:20). Choć zostało jeszcze ponad 5 minut do końca pierwszej połowy, trener Mantas Cesnauskis poprosił o drugą przerwę na żądanie – początkowo nic pozytywnego dla jego drużyny z tego nie wyniknęło. Zawodnicy grali samolubnie i nieskutecznie mimo kilku dogodnych pozycji, a gospodarze postawili mur w obronie.
Gdy “Biało-bordowi” osiągnęli pułap 20 punktów zaliczki (42:22) w szyki zespołu wkradło się zbyt duże rozluźnienie, dzięki czemu słupszczanie szybko odrabiali straty. Tuż przed zejściem do szatni serią 12:3 zmniejszyli przewagę do jedenastu “oczek” (34:45), odpowiedzialność za zdobywanie punktów spadła na Mike’a Caffey’a. Amerykanin po przyjściu Donatasa Sabeckisa ma nieco inną rolę, w której wygląda dużo lepiej niż na początku sezonu – ostatnie dwa mecze zakończył z dorobkiem powyżej 20 “oczek”, dziś w Stargardzie był najlepszym strzelcem drużyny (16 punktów), jednak wiele razy podejmował zbyt pochopne decyzje rzutowe, często poza akcją.
Zmotywowani udaną końcówką drugiej kwarty Czarni równie dobrze zaczęli następną, jednak cały czas największym problemem byli podkoszowi rywali. Wesley Gordon znajdował się w odpowiednim miejscu pod koszem i dobijał po niecelnych rzutach kolegów. Poza tym wykorzystywał swoją fizyczność nad miękkim Benasem Griciunasem, który od początku spotkania borykał się z problemami z przewinieniami. Dodatkowo Litwin miał kłopoty na linii rzutów wolnych, w całym spotkaniu nie trafił ani jednego rzutu z trzech prób.
Ekipa Mantasa Cesnauskisa cały czas w pogoni za gospodarzami, którzy starali się grać punkt za punkt. To im się udawało, Czarni nie potrafili jakkolwiek złamać solidny dziś zespół ze Stargardu – szczytem możliwości było zejście na 7 “oczek” (46:53). Po zmianie stron gra stała się nieco bardziej brudna, fizyczna, wolniejsza. Świadczy o tym chociażby mała liczba zdobyta punktów, remis 12:12 w trzeciej kwarcie. Chciałoby się rzec, że z dość ofensywnego starcia przeszliśmy w typowe koszykarskie “błoto”.
Decydujące 10 minut początkowo dla gości, którzy po “trójce” Michała Michalaka tracili już ledwie 6 “oczek”, a w Hali Osir Stargard zrobiło się naprawdę gorąco! Kontrowersyjne gwizdki na niekorzyść miejscowej drużyny sprawiały, że momentami można było nawet odczuć atmosferę play-offową. Słupszczanie cały czas trzymali się blisko rywali, jednak trzy minuty przed końcową syreną koszykarze Spójni złapali wiatr w żagle i zbudowali 11 “oczek” zaliczki na ostatnie 120 sekund po celnych rzutach Gruszeckiego i Langovicia spod kosza.
Wydawać by się mogło, że losy meczu są już znane. Celnym rzutem zza łuku tlen swojemu zespołowi podał Verners Kohs, jednak akcję później tym samym odpowiedział słabo dziś dysponowany Devon Daniels (11 punktów, 4/6 z gry). Finalnie Spójnia wygrała 77:65.
Bardzo dobre zawody poza Gruszeckim zaliczyli Gordon, który wykonał tytaniczną robotę pod koszem (6 punktów i 9 zbiórek) oraz rozgrywający Brown Jr, który mimo słabej skuteczności z gry (4/13) był bliski double-double (11 punktów i 8 asyst). Dla gości poza Caffey’em dwucyfrową zdobycz zanotował reprezentant Polski Michał Michalak (14 punktów).
Autor tekstu: Błażej Pańczyk