Mają ośmiu graczy w rotacji, ale też bilans 5-0 i miejsce na szczycie I ligi. Drużyna ze Stargardu to największe zaskoczenie inauguracji.

Znasz się na koszu? – wygrywaj w zakładach! >>
– No, miło nam, sami jesteśmy trochę pozytywnie zaskoczeni – mówi trener Spójni Krzysztof Koziorowicz. Jego zespół jest jedynym niepokonanym w lidze obok uznawanego za faworyta Sokoła Łańcut. Za Spójnią są m.in. Legia i GTK Gliwice, które przegrały po jednym spotkaniu, a także GKS Tychy (2-3).
Wyniki Spójni to niespodzianka, choć jak się spojrzy na skład, to widać w nim nazwiska samych doświadczonych graczy, z których każdy liznął także PLK: Marcin Dymała, Hubert Pabian, Damian Janiak, Karol Pytyś, Maciej Raczyński, Wojciech Fraś, Paweł Śpica.
– Co ważne, to są gracze, którzy wciąż mają marzenia, chcą się wybić. Kilku z nich ma 25-26 lat, to nie są wypaleni koszykarze – mówi Koziorowicz, który Spójnię objął pod koniec poprzedniego sezonu. Zespół zakończył wówczas rozgrywki na 9. miejscu z bilansem 12-18.
Co jest celem teraz, po tak dobrym początku? – Play-off, do tego początku podchodzimy spokojnie. Rozegraliśmy dopiero pięć spotkań, sezon jest długi. Ale fajnie, że wygrywamy, to pomaga budować morale oraz sprawia, że można pracować swobodniej i ciężej zarazem – mówi Koziorowicz.
Doświadczony trener sytuację ocenia trafnie, Spójnia – mimo bilansu 5-0 – nie wygląda na ligowego mocarza. Raz, że ma wąską rotację, do wymienionej siódemki dodać można jeszcze tylko Pawła Lewandowskiego. Dwa, że zespół miał na razie łatwy terminarz.
GKS Tychy, Nysa Kłodzko, AGH Kraków, Basket Poznań i Astoria Bydgoszcz mają wspólny bilans 5-20, a Spójnia żadnego z tych rywali nie zdominowała, średnio wygrywała różnicą 8 punktów. W środę ostatnią w lidze Astorię pokonała 87:77, ale jeszcze w 32. minucie przegrywała 68:72.
W sobotę Spójnia zagra w Warszawie. – Tak, ten mecz da nam więcej odpowiedzi na pytania o naszą formę i możliwości – mówi Koziorowicz. Patrząc na wyniki rozpędzającej się Legii, bardzo możliwe, że Spójnia poniesie pierwszą porażkę w sezonie.
Z drugiej strony – luzu, z jakim gra teraz drużyna Koziorowicza, nie można lekceważyć.
ŁC