fot. Andrzej Romański/plk.pl
Trzecią serię meczów fazy play-off rozpoczęliśmy w Stargardzie! Lider rundy zasadniczej przed własną publicznością nie potknął się, wygrał dwa spotkania i z pewnością – mówiąc kolokwialnie – pojechał do Stargardu zamknąć serię i szykować się do serii półfinałowej z Kingiem lub Legią. Zanim to jednak, musieli wykonać trzeci krok w tę stronę, a ten nigdy nie jest najłatwiejszy. Zwłaszcza gdy rywale, Spójnia, przegrywając 0-2 nie ma nic do stracenia i postawi wszystko na jedną kartę. Faworytem dalej był Anwil, w tym sezonie ani razu nie przegrał z ekipą Sebastiana Machowskiego – czy dopną swego?
Chaotyczny początek trzeciego starcia pomiędzy tymi zespołami, ale to stargardzianie byli w tym fragmencie nieco skuteczniejsi – Anwil przez pierwsze 8 minut zdobył zaledwie 4 “oczka” i już od pierwszej syreny musiał gonić. Tyle że koszykarze Spójni punktowali niemalże tylko z linii rzutów wolnych, co nie stwarzało okazji do zbudowania sporej zaliczki. Gdyby ich ofensywa działała jak defensywa w pierwszej kwarcie, bezproblemowo mogliby się cieszyć już dwucyfrowym prowadzeniem. A tak, po pierwszych 10 minutach zaledwie 15:11 na ich korzyść.
Prawdę mówiąc, przy życiu włocławian utrzymywał nie Victor Sanders, nie Tomas Kyzlink, nie Luke Petrasek, a Mateusz Kostrzewski! Uzbierał 5 punktów w pierwszej odsłonie, drugą otworzył dwoma celnymi “trójkami”. Od tego czasu gra obu drużyny znacząco ożywiła się, coraz więcej rzutów wpadało do kosza, przez co gra stała się bardziej dynamiczna, a nawet efektowna dla oka. Gospodarze puścili hamulce i z każdą akcją przejmowali inicjatywę. Do tego stopnia, że ten udany dłuższy fragment stargardzian postanowił zatrzymać przerwą na żądanie trener Przemysław Frasunkiewicz. Czy ona coś zdziałała? Niewiele. Ekspresowa wymiana ciosów pomiędzy Stephenem Brownem a Victorem Sandersem – obaj na przestrzeni czterech posiadań trafili dwa razy z dystansu, rozpalając OSiR w Stargardzie do czerwoności!
Zupełnie inny obraz obu ekip w drugiej kwarcie sprawił, że widowisko było naprawdę godne obejrzenia – zwłaszcza po słabo zapowiadającej to spotkanie pierwszej kwarcie. Druga odsłona dała nam ponad dwa razy więcej punktów (27:26 dla Anwilu, łącznie 53) niż pierwsza! Ciekawą statystykę można wyróżnić po pierwszej połowie – Victor Sanders zdobył 14 z 16 punktów z zawodników z pierwszej piątki, dziś o wiele lepszą jakość w ataku dawali rezerwowi. Stąd kompletnie zmieniona “piątka” na początek trzeciej kwarty, z czterema rezerwowymi obok Sandersa. Kompletnie niewidoczny tercet Polaków Łączyński & Garbacz & Petrasek, bez nich Anwilowi ciężko walczyć o trzecią wygraną w serii.
Po zmianie stron obserwowaliśmy zrywy obu zespołów wieńczone seriami punktowymi, jednak na dłuższą metę korzyści ani jednym, ani drugim to nie przynosiło. Tempo spotkania jednak osiadło względem drugiej kwarty, dłuższe i spokojniejsze rozgrywanie akcji, czy też wyczekiwanie na błędy przeciwnika. To właśnie przez to mieliśmy sporo zmian na prowadzeniu, pomimo upływu czasu wciąż losy spotkania były otwarte. Dobry fragment pod koniec kwarty zanotował Jakub Garbacz, zdobywając 6 “oczek” z rzędu, chwilę później 5 punktów z rzędu dołożył Luke Petrasek. Było potrzebne ich wsparcie, dzięki temu przed decydującymi 10 minutami lider sezonu zasadniczego był czteroma (65:61) na plusie, notując konsekwentnie drugi raz z rzędu 27 punktów w kwarcie.
Goście ewidentnie przysnęli na otwarciu czwartej części meczu – uciekło im prowadzenie, a stargardzianie się nie zatrzymywali. Anwil na chwilę się ocknął, dwie “trójki” autorstwa duetu Kyzlink & Joesaar, ale gospodarze byli dziś naprawdę zmotywowani do przedłużenia tej serii o co najmniej jeden mecz. Devon Daniels odpowiedział tym samym, wtórował mu w tym amerykański kolega Ben Simons. Z każdą minutą wojna nerwów była coraz to większa, przy stanie +5 dla stargardzian, ci mieli kontrę. Zamiast skończyć efektywnie, spróbowali efektownie i wyszło nieskutecznie. Cały czas utrzymywali kilka “oczek” zaliczki, ale tą akcją podali niejako tlen rywalom.
Ekipa Przemysława Frasunkiewicza nie korzystała z dobrodziejstw od rywali, a koszykarze ze Stargardu trafili ważne rzuty – Alex Stein, trafiając z półdystansu, dał 7 punktów przewagi (82:75) na 71 sekund przed końcową syreną! Co ważne, włocławianie jeszcze się nie poddali i wciąż walczyli o wygraną, co im się udawało. “Trójka” Jakuba Garbacza, wjazd pod kosz Tomasa Kyzlinka i mieli ponownie wszystko w swoich rękach. Ale jednak, nie dali rady – wybronili 23 sekundy, a w ostatniej mieli piłkę z autu. Ben Simons trafił i niejako przechylił szalę zwycięstwa na korzyść swojej ekipy. MVP rundy zasadniczej jeszcze próbował, trafił spod kosza, ale Alex Stein wykorzystał oba rzuty wolne. Końcowy wynik? 86:82 dla Spójni, w serii przegrywa już tylko 1-2!
Devon Daniels (21 punktów, 8/18 z gry, 6 zbiórek i 5 asyst) nie zawiódł jako lider, Alex Stein (11 punktów) oraz Ben Simons (8 punktów) nie zawiedli w najważniejszych momentach jako strzelcy. Tradycyjnie świetny w defensywie Wes Gordon (10 punktów, 4 zbiórki i 3 przechwyty), a 14 “oczek” dorzucił Stephen Brown. Dla Anwilu 28 “oczek” zdobył Victor Sanders, po 12 punktów dodali Jakub Garbacz i Janari Joesaar.