fot. Andrzej Romański / plk.pl
Ofensywny start meczu w Stargardzie, gospodarze przez pierwsze 10 minut rzucili aż 30 punktów, trafiając aż 6 razy z dystansu. Z początku remisowa wymiana ciosów, gdzie żaden z zespołów nie mógł przejąć inicjatywy na dłużej. Dopiero pod koniec kwarty Spójnia odskoczyła od rywali za sprawą celnych rzutów zza łuku amerykańskich obwodowych, budując finalnie 12 “oczek” przewagi (30:18).
Świetnie w to spotkanie wszedł lider zespołu, Devon Daniels – w samej pierwszej kwarcie zdobył 12 punktów (4/4 za 3), w całym meczu 19 punktów, 7/13 z gry, 5/7 za 3 i 5 zbiórek Co ciekawe, Amerykanin w swoich czterech ostatnich występach miał zaledwie jedną “trójkę” więcej (5) niż w otwierającej odsłonie meczu ze Startem (4). Sam Daniels w duecie ze Stephenem Brownem w pierwszej kwarcie miał więcej punktów (21) niż cała drużyna z Lublina (18).
Przewaga ekipy Sebastiana Machowskiego z minuty na minutę rosła. Drugą część meczu rozpoczęła od serii 16:6, to po 15 minutach dało już 22 “oczka” zaliczki (46:24). Dobra obrona i bardzo dobra skuteczność koszykarzy Spójni niosła ich do wyjścia ze złej passy. Do optymalnej formy wraca Adam Łapeta (8 punktów w drugiej kwarcie), który z tygodnia na tydzień staje się coraz większą wartością dodaną drużyny ze Stargardu.
Jeszcze przed zakończeniem pierwszej połowy ekipa Artura Gronka wzięła się w garść i zaczęła stopniowo odrabiać straty. Gospodarze jednak zdołali odpowiedzieć i wrócić na ponad 20 “oczek” przewagi. Drugi atak pozostał już bez odpowiedzi, Start w końcówce serią 9:0 zniwelował straty do 12 punktów (50:38). Wiodącą postacią zespołu w tym fragmencie był Jabril Durham, finalnie zakończył mecz z dorobkiem 18 punktów, 7 zbiórek i 7 asyst.
Początek drugiej połowy niczym końcówka pierwszej. Koszykarze Startu wrócili do meczu, po czterech minutach trzeciej kwarty na tablicy wyników był już remis (53:53)! Tym samym w zaledwie 9 minut wszystkie straty, wynoszące 22 “oczka”, zostały odrobione, wow! Przełom końcówki drugiej kwarty i początku następnej to seria aż 26:3 (!), która chwilę później po wjeździe Jakuba Karolaka w kontrze dała prowadzenie. Zdecydowanie odpalił się Liam O’Reilly, który trafiał z dystansu niczym rasowy snajper. Swoją cegiełkę dołożyli także strzelcy tj. Tomislav Gabrić, Jakub Karolak oraz kapitan zespołu Durham w defensywie.
Kwartę trzecią ekipa Artura Gronka wygrała aż piętnastoma punktami, tracąc zaledwie 11 “oczek” na parkiecie rywala (26:11). Czarne chmury z drugiej kwarty poszły daleko w niepamięć, na początku decydujących 10 minut O’Reilly zabawiał się z obroną, co utrzymywało ich przy prowadzeniu. Tak naprawdę z wyniku 46:24 dla Spójni diametralnie przeszli na 74:70 na 5 minut przed końcową syreną – gdyby to podliczyć, to wychodzi seria 50:24 dla lublinian!
Żadna z drużyn nie potrafiła przejąć meczu, kilka punktów przewagi w dalszym ciągu utrzymywali goście. Jednak do czasu! Spójnia w końcówce zaliczyła fantastyczny run 13:0, który w końcowym rozrachunku dał siódmą wygraną w tym sezonie. Tym samym przerwała passę czterech kolejnych porażek z rzędu. To był bardzo dobry moment Stephena Browna, mimo trzech przestrzelonych rzutów wolnych. Rozgrywający Spójni zdobył 16 punktów, 6 zbiórek i 6 asyst. Z kolei Wesley Gordon zebrał aż 17 piłek, stał się współliderem rekordu zbiórek tego sezonu Orlen Basket Ligi wraz z Adamem Kempem z Sokoła Łańcut. Do wyrównania rekordu kariery zabrakło jednej zbiórki.
Autor tekstu: Błażej Pańczyk