
Fantasy Liga – zarejestruj się na Premium i zacznij wygrywać! >>
W pierwszych minutach Spójnia mocno zaskoczyła przynajmniej na kilku frontach. Huraganowe ataki, punktujący z dystansu Baylee Steele, dobra obrona. Zanim się Start nie obejrzał, to przegrywał już 5:17…
Lepszy powrót do obrony zespołu z Lublina, sprawił, że gospodarze zaczęli się bardzo męczyć w ataku. Start nie trafiał nawet z otwartych pozycji, ale dostawał kolejne szanse, dzięki wyraźnej przewadze na tablicach. Energetyczni Kacper Borowski i Armani Moore wbijali się pod kosz, dzięki czemu lublinianie wyszli nawet na chwilowe prowadzenie 28:27.
Goście pudłowali jednak dalej, a gra Spójni zyskała na efektywności, gdy piłkę w swoje ręce wziął Tomasz Śnieg. Chaotyczna gra w 2. kwarcie trochę bardziej służyła gospodarzom, którzy do przerwy dość wyraźnie prowadzili 42:32.
W trzeciej kwarcie Start zaczął gonić i dość szybko zniwelował straty. Na nieszczęście lublinian po jednym z bloków Adam Kemp, debiutujący tego dnia w barwach Startu, doznał dosyć poważnie wyglądającej kontuzji.
Spójnia nie dała się jednak przegonić, aktywny był Tomasz Śnieg i Ricky Tarrant. Start z kolei często kierował piłkę do Moore’a, który był ogromnym problemem dla defensywy stargardzian.
W połowie czwartej kwarty z boiska za piąte przewienie spadł Tarrant i mając i tak już dość spore kłopoty w ataku w drugiej połowie Spójnia musiała zmierzyć się z kolejnym wyzwaniem. Zaraz jednak trójkę z faulem trafił Wayne Blackshear i prowadzenie choć na chwilę było niezagrożone.
Gorąca atmosfera w hali napędzała Spójnię, która w obronie walczyła z całych sił. Stargardzianom udało się wymusić kilka strat i ostatecznie stracili ledwie 65 punktów. Gospodarze, dość niespodziewanie, pokonali Start 70:65 w meczu inaugurującym sezon 2020/21, choć Start nawet na końcu miał jeszcze swoje szanse (otwarta trójka Mateusza Dziemby na remis).
RW