Trzy punkty z meczów pierwszej rundy play-offów – Damian Lillard potwierdzający radzenie sobie z pułapkami, Caris LeVert wykazujący się godną pochwały cierpliwością i Michael Carter-Williams odpuszczający dogodne pozycje do rzutu.
DOŁĄCZ DO GRY I ODBIERZ DARMOWY ZAKŁAD 50 ZŁOTYCH! >>
1) Czytanie gry Damiana Lillarda
Damian Lillard wszedł na poziom, na jakim wcześniej jeszcze nie był. Dojrzał od zeszłorocznej serii z New Orleans Pelicans, kiedy rywale agresywnymi pułapkami spowolnili lidera Portland Trail Blazers.
Już w trakcie sezonu regularnego można było zauważyć zupełnie nowe – lub bardziej rozwinięte – elementy w repertuarze Lillarda. Większość z nich ten potwierdził również w play-offach: złamanie pick and rolla i przedarcie się do środka między dwoma zawodnikami (w ten sposób jadł w 3. kwarcie Game 3), wcześniejszy atak, jeszcze zanim rywal zdąży doskoczyć do kozłującego, czy otwierające podania do odpuszczonego zawodnika, które nie zatrzymywały, a napędzały kolejne posiadania. Natomiast jedna rzecz u Lillarda – i C.J.-a McColluma także – spodobała mi się bardziej niż inne.
Center Oklahomy City Thunder wychodził wysoko na zasłonach do kozłującego, chcąc najlepiej zabrać mu piłkę z rąk. Zdarzały się jednak sytuacje, w których wysoki OKC błędnie zakładał określony ruch zawodnika z piłką. O co chodzi? W tym celu posłużmy się obrazkiem.
Enes Kanter szykował się do postawienia zasłony dla Lillarda. Steven Adams ustawił się do pułapki, ale od strony wyjścia Dame’a po potencjalnej zasłonie. Lillard dostrzegł ruch Adamsa i po prostu zmienił kierunek biegu, rezygnując z zasłony.
Ten manewr spowodował, że Adams był całkowicie poza pozycją i został wyłączony z akcji. Najlepszy gracz Blazers urwał się w stronę kosza i po pomocy z rogu Jeramiego Granta posłał podanie do otwartego w rogu Al-Farouqa Aminu.
Być może Billy Donovan mógł zastosować bardziej agresywny schemat, by te pułapki pojawiały się jeszcze wyżej, a Lillard i McCollum byli zmuszeni do oddania piłki szybciej, do tego w bardziej niekomfortowe miejsca parkietu.
Sytuacji, w których obaj zawodnicy spotkali się z podobnymi sytuacjami było za mało – zważywszy przecież, że stosowany przez cały sezon wariant Thunder miał opierać się na wymuszaniu strat i uniknięciu sytuacji, w których gracze z piłką w dużej mierze rzutowo pokonają zespół z Oklahomy.
2) Cierpliwość Carisa LeVerta
Rola kozłujących, którzy w izolacji lub pick and rollu są w stanie przedostać się do kosza, wymusić faul, oddać rzut za 3 czy rozrzucić podanie do ścinającego centra, ewentualnie rozciągającego grę strzelca, jeszcze bardziej wzrasta w play-offach. Obie drużyny szukają jak największej liczby przewag tak, aby wykorzystać wszelkie luki w szeregach przeciwnika, karcąc tym samym te korzystniejsze pojedynki.
Caris LeVert w 4. meczu serii Brooklyn Nets z Filadelfią 76ers pokazał cały pakiet – konsekwentnie atakował obręcz, kreował innych i zagrażał rzutem z dystansu po koźle. Obwodowy Nets skończył sobotnie spotkanie z 25 punktami, 9 rzutami wolnymi (trafił jednak tylko 4) oraz 6 asystami.
8 z 18 wszystkich rzutów LeVerta pochodziło spod obręczy i duża w tym zasługa dojrzałej cierpliwości. Na poniższym przykładzie 24-latek widząc, że nie ma dogodnej pozycji do wjazdu – Joel Embiid blokował linię do kosza, a dodatkowo Mike Scott był dobrze ustawiony do ewentualnej pomocy – wycofał akcję i ponownie spróbował zaatakować.
Embiid wyszedł minimalnie wyżej, Scott nie przesunął się do pomocy i tym razem udało się znaleźć otwartą przestrzeń do obręczy.
Podobną powtarzalność można było również dostrzec przy rzutach za 3. Tutaj widzimy jak Sixers późno zmieniają krycie, dzięki czemu LeVert jest pilnowany przez Bobana Marjanovicia. Przy pierwszym podejściu kozłujący Nets nie szukał na siłę wjazdu do kosza, tylko zdecydował się wyciągnąć serbskiego giganta spod obręczy i zaatakować go w inny sposób.
Boban nie miał szans na upilnowanie szybkiego LeVerta, przez co ten oddał niepilnowaną trójkę na wprost kosza.
Na przestrzeni całej serii LeVert może być najlepszym zawodnikiem swojej drużyny. Rzucający obrońca Nets w odróżnieniu od np. D’Angelo Russella nie zadowalał się rzutami z półdystansu, tylko nieustannie szukał jeszcze lepszych pozycji, wiedząc, że te są dostępne.
I nie jest to przytyk w stronę Russella – gra obu zawodników opiera się m.in. na odmiennej selekcji rzutowej. Tegoroczny All-Star bazuje bardziej na jumperach i tylko 17% rzutów Russella pochodziło spod kosza (41% LeVerta). Niemniej przy zbliżonych umiejętnościach ta zdolność wywierania nieustannej presji na obręcz w trudnych chwilach wydaje się nieco bardziej wartościowa.
3) Michael Carter-Williams wstrzymujący akcje
Co roku jakaś drużyna uzna, że dobrym pomysłem będzie sprawdzenie Michaela Cartera-Williamsa i co roku ten ruch prędzej czy później na tym zespole się odbije. W tym sezonie padło na Orlando Magic i pech chciał, że gra 27-letnim rozgrywającym dała o sobie znać w momencie, gdy ekipa z Florydy próbowała za wszelką cenę przedłużyć liczbę meczów w serii z Toronto Raptors.
Podstawowy kłopot z MCW polega na tym, że jego brak rzutu nie tylko niweluje, ale całkowicie burzy jakikolwiek pozytywny wpływ, jaki ten może mieć po drugiej stronie parkietu. Ten w żadnym sezonie swojej kariery nie zdobywał nawet punktu w przeliczeniu na jeden rzut i oznacza to tyle, że np. trafiający 43% z gry Russell Westbrook i tak zdołał przekroczyć tę barierę.
Magic w 3. meczu na przełomie kwart w 2. połowie mieli ogromny kłopot ze zdobywaniem punktów. I jedną z przyczyn było powiedzmy „przedobrzanie”, czyli zamienianie dobrych już pozycji do rzutu – w tym przypadku na papierze tych najlepszych – na te złe.
Raptors kilka razy pozostawili wolny róg, tyle tylko, że tam czekał właśnie Carter-Williams, który bał się – nie bez przyczyny – rzucać. Próbował nieśmiało wjeżdżać z piłką do kosza, lecz taki manewr prowadził donikąd i akcja wracała do początku, cały wysiłek spełzał na niczym, a posiadanie kończyło się trudnym rzutem.
W 4. kwarcie te same pozycje na punkty zamienili D.J. Augustin i Evan Fournier. Rzecz też w tym, że kiedy Carter-Williams rzuca jest jeszcze gorzej – wtedy dostrzegasz, dlaczego wcześniej tego nie robił. W kolejnym spotkaniu ten zdecydował się nie czekać na podanie w rogu, a ścinać wcześniej, czym zaskoczył nie tylko rywali, ale również kolegów z drużyny.
Rezerwowy rozgrywający Magic w limitowanych minutach zaliczył garść niezłych występów w sezonie regularnym. Niestety walcząc o przedłużenie sezonu, w sytuacji, w której potrzebujesz punktów i musisz odrabiać straty nie możesz grać Carterem-Williamsem.
Wydaje mi się, że tego typu posiadania są w rzeczywistości warte więcej niż jedna strata, czy jeden nieudany rzut. Te całkowicie niszczą jakikolwiek impet i powstrzymują złapanie płynności w grze.
Łukasz Woźny, @l_wozny, Blog Autora na Facebooku znajdziesz TUTAJ >>
DOŁĄCZ DO GRY I ODBIERZ DARMOWY ZAKŁAD 50 ZŁOTYCH! >>