REDAKCJA

Stal lepsza od Stelmetu – twardzi kontra nerwowi

Stal lepsza od Stelmetu – twardzi kontra nerwowi

Twarda obrona i wymiana ciosów – w Ostrowie mieliśmy zapowiedź walki godnej pierwszej czwórki. W tej potyczce lepiej czuli się gospodarze – BM Slam Stal pokonała Stelmet Enea BC 81:72. Była to pierwsza porażka zielonogórzan w tym sezonie Energa Basket Ligi.

Shawn King / fot. Dorota Murska, MKS Dąbrowa

W takich butach finały NBA wygrywał Kevin Durant! >>

Jeden z lepiej zapowiadających się meczów w ostatnich dniach w EBL rozpoczął się od prowadzenia 8:0 Stali. Stelmet jednak szybko dogonił rywala i po efektownej akcji 2+1 Michała Sokołowskiego (nagrodzony przez ligę przed meczem tytułem MVP października) prowadził 14:10. Zielonogórzanie utrzymywali korzystny wynik, starając się wykorzystywać przewagę pod koszem (Planinic, Savovic, Hrycaniuk).

Gospodarze starali się odrobić straty rzutami z dystansu (aż 15 oddanych w pierwszej połowie), ale ich skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. Od początku sezonu problemy z trafianiem mają Daniel Szymkiewicz i Przemysław Żołnierewicz (dziś odpowiednio 0/2 i 1/6) i kibice w Ostrowie mogli dziś tylko patrzeć na nieśmiałe próby przełamania obu Polaków. Ten pierwszy jednak tradycyjnie robił dużo dobrej roboty po obu stronach parkietu (asysty, przechwyty), drugi powoli szukał swojego miejsca w ofensywie swojej nowej drużyny – i mimo paru niezłych akcji nadal momentami można było odnieść wrażenie, że nie czuje się jeszcze najlepiej w nowym miejscu.

W obliczu problemów ze skutecznością na pomoc kolegom przyszedł Ivan Maras, nie do powstrzymania w drugiej kwarcie dla obrony gości. W niecałe 3 minuty zanotował na koncie 8 oczek i praktycznie sam doprowadził do remisu. Dobrze grał też Michał Chyliński, w końcówce drugiej połowy tempo podkręcił Mike Scott i do szatni z 4-punktową przewagą schodzili gospodarze.

Na początku trzeciej kwarty znów widoczny był Maras (szybkie 5 punktów), a pod koniec trochę niespodziewanie – w obliczu twardej obrony z obu stron i małej liczby łatwych pozycji do rzutów – stał pod znakiem pojedynków Witalija Kowalenki z Adamem Hrycaniukiem.

W koszykówce dwóch godnych siebie rywali wagi – jak na naszą ligę – ciężkiej, z mocną obroną i trochę mało finezyjną grą w ataku, trochę lepiej radzili sobie ostrowianie. Kluczowym momentem była niewykorzystana kontra Stelmetu, a chwilę później faul niesportowy (Sokołowski) i techniczny (Koszarek) gości – Stal odskoczyła na 70:59 i kontrolowała już wynik do końca meczu. Stelmet walczył – ale zdołał zbliżyć się tylko na 5 oczek, a w końcówce zagrał zbyt nerwowo, żeby odmienić losy spotkania.

Najwięcej punktów dla zwycięzców rzucił Mike Scott (18, miał też 6 asyst), dobre momenty mieli Ivan Maras (15) i Michał Chyliński (14). Dla Stelmetu 13 punktów w 13 minut z ławki rzucił Darko Planicic. Łukasz Koszarek i Marcel Starks zanotowali po 6 asyst, ale aż 19 strat drużynowych i ledwie 23% za 3 nie pozwoliły zielonogórzanom na dobry wynik.

Mecz drużyn z czołówki tabeli stał na niezłym poziomie, ale miał też swoje brzydkie tło. Do hali w skali mikro w Ostrowie kibice powoli się przyzwyczajają, ale do kiepskiej jakości obrazu oferowanej przez sportowe stacje Polsatu przyzwyczaić się po prostu nie da.

Michał Świderski

Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>

W takich butach finały NBA wygrywał Kevin Durant! >>




Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

Aleksander Mrozik jest czynnym trenerem Jr. NBA, dla którego od 2019 roku prowadzi kliniki dla dzieci i młodzieży z USA na największym evencie koszykarskim na świecie, czyli NBA All-Star Weekend. W niniejszym felietonie opowiada, jaki był początek tej wyjątkowej współpracy, nie szczędząc przy tym wielu anegdotek.
14 / 02 / 2025 10:03
Minionej nocy San Antonio Spurs rozegrali ostatni z serii sześciu kolejnych meczów wyjazdowych. Tym razem Ostrogi musiały uznać wyższość Boston Celtics. Obrońcy tytułu mistrzowskiego wygrali 116:103. Jeremy Sochan spędził na parkiecie 13 minut i odnotował w tym czasie cztery punkty oraz trzy zbiórki.
13 / 02 / 2025 8:53
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami