Odkąd Stal zaczęła mądrzej wykorzystywać Adama Łapetę, było po meczu. Ostrowianie w Warszawie pewnie pokonali Legię 75:63.
PLK, NBA – obstawiaj w UNIBET i wygrywaj kasę! >>
„Nie rób na boisku rzeczy, których nie potrafisz” – mawiają często trenerzy. Stal w pierwszej połowie wiele posiadań poświeciła na izolacje i grę Adama Łapety tyłem do kosza, co wyglądało bardzo nieudolnie. Ambitnie walcząca Legia skorzystała z zaproszenia – po serii rzutów Josepha Walla (11 pkt. w pierwszej kwarcie) gospodarze prowadzili już nawet 22:10.
Pierwsza połowa należała jednak do Grega Surmacza. Podrażniona Stal zaliczyła w drugiej kwarcie efektowną serię 17:0, a 11 z tych punktów (w tym 3×3) należało właśnie do 32-letniego skrzydłowego. Goście wyszli na prowadzenie 29:22 i utrzymali minimalne prowadzenie do przerwy.
W drugiej połowie Stal znacznie mądrzej wykorzystywała Łapetę (14 pkt.) pod koszem i przewaga gości wzrosła do kilkunastu punktów. Trener Piotr Bakun wpuścił w końcu na boisko nowego podkoszowego Huntera Mickelsona – szczupły Amerykanin sprawia wrażenie sprawnego, dobrze biegającego i skaczącego środkowego, ale nie ma postury centra grającego tyłem do kosza.
Wątpliwości w końcówce nie było – mający znacznie lepszych zawodników, lepiej ułożeni goście pewnie dowieźli wygraną, a Aaron Johnson spokojnie kontrolował grę. Brak Jure Skificia nie miał znaczenia.
W Legii znów dobrze grał weteran Tomasz Andrzejewski (double – double, 17 pkt., 12 zbiórek), wreszcie kilka niezłych akcji pokazał Isaiah Wilkerson (11 pkt.). Zabrakło w ataku taktyki na Walla, który świetnie zaczął mecz, ale później drużyna nie pracowała na jego pozycje, musiał niepotrzebnie szarpać się grając z piłką. Legia nadal jest daleko od wygrywania meczów w PLK.
TS