fot. Andrzej Romański / plk.pl
Trener Jacek Winnicki miał dziś szczególnie utrudnione zadanie. Bez Evansa, bez Kulvietisa, bez Kolendy, bez McCulluma i bez Voinalovycha. W trakcie meczu lista powiększyła się o kolejne dwa nazwiska, ale o tym za moment.
Rywalem wicemistrzów Polski był Turk Telekom Ankara, choć jeśli mamy zamiar oceniać szanse WKS-u na zwycięstwo, to kibice i tak każdy mecz zapowiadali hasłem “może sprawią niespodziankę”. Bez względu na to, z kim rywalizował Śląsk, nigdy nie był faworytem. A już szczególnie przy tak osłabionej rotacji.
Podopieczni Jacka Winnickiego świetnie zaczęli to spotkanie, bo od prowadzenia 19:7. Turcy zdecydowanie nie mogli złapać rytmu. Podobnie jak znany nam z występów w barwach “Stalówki” James Palmer, który w starciu ze Śląskiem zdobył zaledwie 5 oczek. Kolejne kwarty nie były dla WKS-u już tak udane, natomiast przewagę udało się utrzymać. Po 30 minutach wrocławianie prowadzili 61:48. 13 oczek zapasu przed czwartą kwartą? Dużo, natomiast jeśli dla kogoś to nie był pierwszy mecz Śląska w EuroCupie, to mamy podobne wspomnienia z końcówek. Krótko mówiąc: +13 nie oznaczało optymizmu.
Nadeszła kwarta numer cztery, a wraz z nią powtórka z rozrywki. Śląsk popełniał straty, męczył się z przeprowadzeniem piłki na drugą stronę parkietu. W połowie kwarty z +13 zrobiło się +2. Turcy napędzali się z każdą akcją, a i wsparcie z trybun mieli niemałe. Zryw gospodarzy przerwał dopiero Hassani Gravett. Chwilę później trafił ponownie za trzy, Śląsk odskoczył na +8, a kibice w hali nie byli już tak głośni i entuzjastyczni.
Wrocławianie zaczęli wykorzystywać limit przewinień wśród rywali i co jakiś czas dokładali choć punkt z linii rzutów wolnych. A czas leciał! W końcu i Turcy zaczęli znacząco mylić się w ataku. Koniec! Śląsk wygrał w Ankarze 80:71. Dla wicemistrzów Polski to pierwsze zwycięstwo w tym sezonie EuroCupu.
Niestety, w trakcie meczu doszło do dwóch kolejnych urazów. Mowa o Mateuszu Zębskim i Jakubie Niziole. Ten drugi wypadł w samej końcówce, gdy złapał się za palec. Jeśli jednak mamy szczególnie wyróżnić kogoś poza Gravettem, to będzie to właśnie Jakub Nizioł. Amerykanin swoimi rzutami na nowo przypomniał o sobie, jednak to Polak zdobył we wtorek 25 punktów i przejawiał mnóstwo zaangażowania. Śląsk dziś zwycięski!