Trudno mówić o przypadku, jeśli drużyna po awansie do PLK wygrała tylko 13 z 68 spotkań. Po dwóch latach w Lublinie nie widać progresu, a Start ma niewiele czasu, by udowodnić, że nadaje się do ekstraklasy.

Znasz się na koszu? – wygrywaj w zakładach! >>
Gdy byliśmy w Lublinie przed sezonem, przy okazji meczu reprezentacji z Estonią, odnieśliśmy wrażenie, że Start odbije się od dna. Sponsor mocniej zaangażował się w klub, miasto chce budować koszykówkę właśnie na Starcie, do zespołu sprowadzono dobrych obcokrajowców, a także obiecującego trenera.
„Restart Lublin” – tak zatytułowaliśmy tekst o klubie.
Pomyliliśmy się. Na razie Lublin to jeden wielki falstart.
Nie da się tego obronić
Drużyna ma bilans 0-6 i razem z Siarką przyspawała się do dwóch spadkowych miejsc. A przecież Start nie grał jeszcze z żadnym z mocarzy – rywalami byli solidni King Szczecin, MKS Dąbrowa Górnicza oraz Energa Czarni Słupsk, ale też Miasto Szkła Krosno, Polfarmex Kutno i AZS Koszalin, z którymi wygrywać po prostu trzeba, jeśli chce się utrzymać w PLK.
Start jednak przegrywa i nie ma sensu już chwalić drużyny za dobre momenty. Okoliczności łagodzące, które przedstawia prezes Arkadiusz Pelczar – cztery mecze na wyjeździe i kilka kontuzji kluczowych graczy – też nie mogą przysłaniać dominującego faktu: Start jest słaby.
Odcieni tej słabości jest wiele. Zespół fatalnie broni – 114,4 punktu traconego na 100 posiadań, to drugi najgorszy wynik w lidze. Lepsza jest nawet Siarka, a gorsze – tylko grający ultraszybką i mało odpowiedzialną koszykówkę King. W trzech pierwszych meczach Start tracił 93, 92 i 87 punktów.
A jak w trzech kolejnych defensywę poprawił (66, 78, 74), to przestał zdobywać punkty. Lublinianie trafiają tylko 31 proc. trójek, a 18 proc. ich posiadań kończy się stratami – to jedne z najgorszych wyników w lidze. Są w tych elementach zespoły gorsze, ale one czymś te braki nadrabiają. A Start – nie.
Słabi Polacy
Drużyna Andreja Żakelja – trenera kojarzonego raczej z defensywą niż atakiem, czego w Lublinie na razie nie widać – ma dwóch dobrych, a nawet bardzo dobrych graczy: Brandona Petersona (17,5 punktu, 68 proc. skuteczności z gry, 9,5 zbiórki) oraz Stefana Balmazovicia (18,4 punktu, 43 proc. za trzy, 6,0 zbiórki) – to najskuteczniejszy podkoszowy zestaw w lidze.
Ale poza nimi w składzie są same braki. Doug Wiggins kiedyś miał wielki talent, ale ze względu na alkohol i używki przerwał karierę na kilka lat – ostatnio wznawiał ją w Portugalii i Finlandii, stawianie na niego w Lublinie było ryzykiem. Amerykanin statystyki ma przyzwoite (11,5 punktu, 5,2 asysty, choć także 3,4 straty), ale poziomem raczej dostosowuje się do słabości drużyny niż ciągnie ją w górę.
Polacy? Rok temu w Lublinie mówiono, że zespół przegrywa, bo ma słabych obcokrajowców. Więc skoro teraz ma lepszych, a przegrywa dalej… Tak, ma po prostu słabych Polaków. Widać to nie tylko na jedynce, gdzie Jan Grzeliński drugi sezon dostaje sporo minut, lecz postępów nie widać, ale też na pozostałych pozycjach.
Zdecydowana większość Polaków prezentuje pierwszoligowy poziom, a ci, którzy teoretycznie powinni najlepiej wspierać obcokrajowców, Jakub Dłoniak i Michał Jankowski, są bez formy. Od Grzegorza Małeckiego, Jarosława Trojana, Pawła Kowalskiego i Bartosza Ciechocińskiego trudno wymagać więcej.
Gorsi od Siarki!
W Lublinie mówią czasem o pechu, o sędziach i o tym, że do zwycięstw brakowało niewiele. Prawda, w dwóch ostatnich sezonach aż 9 spotkań kończyło się różnicą 5 punktów lub mniejszą. Bilans Startu to 1-8. Przypadek?
Poza narzekaniami na słabą grę rozgrywających i formę Polaków w Lublinie usłyszeliśmy też teorię o tym, że drużynie brakuje siły. Potwierdzałyby ją drugie połowy czy też czwarte kwarty meczów, które Start przegrywa.
A wiadomo – jak nie ma siły, to w głowie brakuje wiary i zamiast grać do kosza, gra się w poprzek. Albo się psuje akcje – niecelnym rzutem, złym podaniem, stratą, faulem. To właśnie Start Lublin.
9-21 w pierwszym sezonie, 4-28 w drugim, 0-6 na początku trzeciego. Uwaga! W tym samym okresie Siarka Tarnobrzeg wygrała o jeden mecz więcej.
Gdzie jest wynik?
Arkadiusz Pelczar ostatnio nie wytrzymał i napisał na Facebooku: „Kto nie ma charakteru i nie walczy może się pakować do domu. Nie toleruję takiej postawy. Nie jesteśmy przechowalnią…”
Ale wbrew słowom prezesa właśnie taką przechowalnią stał się Start. I kto, jak nie Pelczar, nią dowodzi? Wybory trenerów – Pawła Turkiewicza i Duszana Radovicia – z perspektywy czasu okazały się błędne. Podobnie jak te dotyczące Polaków, których sprowadził Start. O obcokrajowcach z poprzedniego sezonu nie wspominając.
– Nie mieliśmy pieniędzy na lepszych. A poza tym chcemy dawać szansę chłopakom, na których postawiliśmy rok temu – powtarza Pelczar. Cóż, konsekwencja godna uszanowania, ale sorry – najważniejszy jest wynik.
A tego w Lublinie nie widziano od dawna, Start jest na prostej drodze do spadku.
PS Trener Żakelj wkurza się po kolejnych porażkach, ale pracuje dalej – prezes ma zastrzeżenia do zawodników, ale nie do niego.
Start niebawem wzmocni Amerykanin łączący grę na obu obwodowych pozycjach.
Najbliższy mecz lublinianie rozegrają w Gdyni z Asseco – na wyjeździe Start wygrał po raz ostatni 15 listopada 2015 roku. Czyli rok temu.
Znasz się na koszu? – wygrywaj w zakładach! >>
Łukasz Cegliński