
PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Od początku sezonu mówi się o tym, że Legia ma kłopoty z grą w ataku. W czwartek, dobrze broniący Stelmet podwójnie te problemy podkreślił i wykorzystał. Zespół z Warszawy z trudem dochodził do pozycji rzutowych, a jeśli się już udało – mocno szwankowała skuteczność.
Nie mieli z nią problemów gospodarze. Każdy błąd przeciwnika bezwzględnie wykorzystywał Jarosław Zyskowski (13 pkt. do przerwy), pod koszem największym cwaniakiem był Ivica Radić, który pewnie kończył akcje z bliskiej odległości. Kilka dobrych akcji pokazał też Ludde Hakanson, podejmujący dobre decyzje i trafiający z czystych pozycji.
Rewelacyjne wręcz wejście zaliczył Marcel Ponitka – to z nim na boisku Stelmet zbudował prawie 20-punktową przewagę. Polski obrońca robił na boisku niemal wszystko: świetnie bronił, napędzał szybkie ataki, asystował. Kolejny raz potwierdził, że świetnie czuje się w nowym zespole.
Do przerwy Stelmet prowadził 51:24, a powolną i niedokładną Legią oglądało się z największym trudem.
W pierwszych minutach drugiej połowy przewaga gospodarzy przekroczyła już 20 punktów. Stelmet imponował obroną i zaangażowaniem, nie pozwalając chaotycznej Legii nawet pomyśleć o szansach na walkę o zwycięstwo w tym meczu. Gdy trójki trafili Zyskowski i Ponitka, zapachniało pogromem – było już 67:38!
Zielonogórzanie wygrali już ten mecz bez problemu, nawet jeśli i oni w ataku pokazywali sporo niedokładności, notując za dużo strat na obwodzie. Przed Stelmetem teraz rywal z zupełnie innej kategorii wagowej – już w niedzielę pojedynek ze słynnym CSKA Moskwa.
Legia miała trudny terminarz, ale nie zmienia to faktu, że bardzo rozczarowuje formą i jakością gry. Zespół z Warszawy zaczyna sezon od bilansu 0-4 i zmiany w składzie wydają się nieuchronne.
Wydarzeniem ostatnich minut był debiut w zespole z Warszawy Przemysława Kuźkowa i 20-letni strzelec pokazał się całkiem obiecująco, trafił 2 razy z dystansu.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
TS