
PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Od kilku tygodni chwalimy Stelmet za świetną dyspozycję i już w pierwszych minutach można było się przekonać, że nie była to krótkotrwała zwyżka formy. Ekipa Żana Tabaka była o klasę lepsza od zespołu ze Szczecina, sukcesywnie budując przewagę.
Bohaterem pierwszych kwart był Tony Meier, który już po 15 minutach mecz miał na koncie 16 punktów, a agresywnie broniący Stelmet prowadził wówczas już aż 45:25. Doskonale pokazał się także Marcel Ponitka, który przez nieco ponad 9 minut I połowy rozdał aż 6 asyst, a zielonogórzanie z nim na parkiecie doskonale i bronili i byli aż “+20”.
Do przerwy Stelmet prowadził 53:38, totalnie dominując Kinga fizycznie. Tak – Kinga, czyli drużynę, która w poprzednich sezonach uchodziła za być może najtwardszą w lidze.
Po przerwie King nieco odżył w ataku, udane akcje zaliczali ben McCauley i Thomas Davis. Sęk w tym, że Stelmet rozkręcił się jeszcze bardziej – zdobył aż 30 punktów w 3. kwarcie i znów powiększył przewagę. Różnicę teraz robił Drew Gordon, nie mający pod koszami godnego rywala. Po 30 minutach było już 83:60 dla gospodarzy, którzy już bez problemu utrzymali wysoką przewagę do ostatniego gwizdka.
W ostatnich minutach, wobec rozstrzygniętego wyniku, grano już w spokojniejszym tempie. W, grającym bardzo zespołowo, Stelmecie trudno wskazać jednego, wyróżniającego się gracza. Na uwagę zasługuje wyczyn Ponitki, który w rubryce “+/-” miał “+37” w niecałe 19 minut na parkiecie.
Stelmet, dzięki temu zwycięstwu ma już bilans 7-2 i miejsce w ścisłej czołówce tabeli. King (5-4) jest w wyraźnym kryzysie – przegrał 3 ostatnie spotkania, grając w coraz gorszym stylu.
RW