
Fantasy Liga – zarejestruj się na Premium i zacznij wygrywać! >>
Pierwsza kwarta, pierwsza połowa, w sumie to cały mecz – nie było to ofensywne widowisko, a raczej koncert niecelnych rzutów i strat. Lepiej zaczął Anwil, który grał nieco szybciej niż w ostatnich meczach sparingowych. W miarę dobrze wychodziła także gra przez Ivicę Radicia i włocławianie prowadzili po 10 minutach 18:11.
Rzuty z dystansu były wielką bolączką obu zespołów – w pierwszej kwarcie wpadła ledwie 1 trójka za 13 prób obu drużyn. Impas po stronie Stelmetu przełamał niezawodny Łukasz Koszarek, który rozruszał nieco atak swojej drużyny.
Dobra energia pojawiła się także u Cecila Williamsa, który szybko zdobył 6 punktów i Stelmet notując serię 15:2 wyszedł na prowadzenie. Anwil męczył się okrutnie by zdobyć punkty z gry, mnóstwo akcji kończyło się stratami (15 do przerwy!), ale w końcu udało się przymierzyć z dystansu Przemysławowi Zamojskiemu, a pierwszą połowę trójką na prowadzenie (31:30) zamknął Deishuan Booker.
Mecz ze skutecznością na poziomie 30% z gry obu zespołów był ciężkostrawny i niestety przerwa nie odmieniła tego spotkania. Szarpać starał się Iffe Lundberg, który miał kłopoty z faulami w pierwszej połowie – zdobył dość szybko 5 punktów (a to w tym meczu było coś!).
Na podrygi rozgrywającego Stelmetu skutecznymi akcjami odpowiedział za to Booker, który mądrze korzystał z przekroczonego limitu fauli przez zielonogórzan. Amerykanin skończył mecz z 24 punktami. Stelmet lepiej zakończył trzecią kwartę i prowadził 48:47 po 30 minutach.
Decydującą część gry zielonogórzanie rozpoczęli od serii 7:0 i Anwil był naprawdę w sporych opałach patrząc na tempo zdobywania punktów w tym meczu. Po akcji 2+1 było już 61:52 i mecz przechylał się powoli na stronę Stelmetu.
Podopieczni Żana Tabak poczuli się znacznie pewniej, Lundberg trafił kolejne rzuty i sprawa wyniku była już przesądzona – Stelmet wygrał 75:66 i zgarnął Superpuchar.
GS