Mecz dwóch wyrównanych drużyn aż do ostatnich sekund. Stelmet ostatecznie wygrał z Miastem Szkła w Krośnie 97:95, ale miał mnóstwo szczęścia – Marcin Sroka nie trafił rzutu na dogrywkę.
Under Armour Curry 3ZERO “Black/White” – super buty w super cenie! >>
Wyjazdowa wygrana cieszy każdą drużynę, ale ten wynik – a zwłaszcza styl gdy – nie sugeruje, że Stelmet wyszedł z kryzysu. Mistrzowie Polski przez cały mecz grali bardzo słabo w obronie, zarówno jeśli chodzi o intensywność, jak i podejmowane decyzje. Gdyby tylko gospodarze np. trafiali lepiej wolne, wynik mógłby być odwrotny.
Minimalną wygraną dała Stelmetowi obecność gwiazd. W pierwszej połowie Boris Savović (28 pkt., 11 zbiórek), w drugiej Vladimir Dragicević (24 pkt.) byli zawodnikami na nieosiągalnym pułapie dla rywala.
Często tak bywa, że gdy skazywana na pożarcie drużyna dostanie szansę od faworyta, to zaczyna dokonywać cudów. Miasto Szkła widząc, że Stelmet jest rywalem w zasięgu, wspięło się na wyżyny umiejętności. Nieprawdopodobne rzuty trafiał Anton Gaddefors, który zdobył aż 30 punktów, notując 6/9 z dystansu. Pod koszem w ataku bardzo dobrze radził sobie Peter Alexis (14 pkt.), zabrakło niestety rozwagi Jayvaughnowi Pinktonowi, który pudłował (1/8) swoje karkołomne rzuty.
Przede wszystkim zaś – Miasto Szkła, jak co mecz, nie poddało się do ostatnich sekund. Krośnianie ładnie wybronili akcje Stelmetu w ostatniej minucie i mieli posiadanie na dogrywkę lub zwycięstwo. Daleki dwutakt Marcina Sroki równo z syreną był jednak niecelny.
Stelmet wygrał i odetchnął, ale raczej przestraszył swoich kibiców niż uspokoił.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
Under Armour Curry 3ZERO “Black/White” – super buty w super cenie! >>