
PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Na ten mecz i na pojedynek Luki Doncica z LeBronem Jamesem czekali niemal wszyscy. Ba, na trybunach Staples Center pojawił się nawet Dirk Nowitzki, którego Lakers zresztą bardzo ładnie uhonorowali, puszczając wideo z najlepszymi jego akcjami. Spotkanie nie rozczarowało, choć wielkich emocji w końcówce tym razem nie było – Doncić “zamroził” mecz dużo wcześniej.
Przed rokiem, gdy Słoweniec debiutował w Staples Center, było sporo nerwów, ale teraz Luka Doncić jest już zupełnie innym graczem. Na słabą pierwszą połowę odpowiedział świetną grą w drugiej – zdobył w niej 21 ze swoich 27 oczek, a tylko w trzeciej kwarcie miał 16 punktów i rozdał pięć asyst, przewodząc Mavs w trakcie zrywu 28-5. To także 20-latek przypieczętował zwycięstwo teksańskiej drużyny.
Zrobił to trafiając step-back trójkę ponad LeBronem Jamesem, czyli chyba w najlepszy możliwy sposób. „Ta wygrana pokazuje, że potrafimy grać z wielkimi zespołami” – mówił Doncić po meczu. Mavs przerwali tym samym serię dziesięciu kolejnych zwycięstw Lakers (była to najdłuższa seria LAL od dziesięciu lat), ale porażka nie wpłynęła zbytnio na nastroje w Mieście Aniołów.
Wszyscy zgodnie podkreślali, że to tylko jeden mecz i gorszy dzień zespołu. Cele nadal pozostają wygórowane, bo jak zapowiada Anthony Davis, drużyna nie chce przegrać w tym sezonie dwóch meczów z rzędu. Udało się tego uniknąć w listopadzie, gdy Lakers wygrali 14 z 15 meczów i zaliczyli jeden z najlepszych miesięcy w całej historii klubu.
Ale trzeba mieć na uwadze, że w grudniu dużo trudniejszy zrobi się terminarz – osiem z kolejnych 11 meczów Lakers rozegrają na wyjeździe i w tym czasie zmierzą się z takimi drużynami jak Bucks, Clippers czy Nuggets (dwa razy). Te starcia dużo nam powiedzą o Lakers, tak jak występ Doncica w niedzielę dużo nam powiedział o Mavs – drużynę z Dallas trzeba traktować poważnie.
Tomek Kordylewski
.