Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
Od wielu już lat grę Chrisa Paula można by określić popularnym zdaniem, że nieważne jak zaczynasz, ale ważne jak kończysz. 36-letni rozgrywający stosuje tę zasadę nie tylko w trakcie spotkań, bo przecież jest jednym z najlepszych „zamykających” w lidze, ale również w swojej karierze. Przez całą swoją przygodę z NBA ściga upragniony tytuł i pod koniec kariery ma na to dużą szansę.
W poniedziałek znów był tym Chrisem Paulem, który nawet w wieku 36 lat robi swoje i przejmuje mecz w najważniejszym jego momencie. Tego zawodnika w pierwszej rundzie fazy play-off nie widzieliśmy ze względu na kontuzję, ale wygląda na to, że rozgrywający Phoenix Suns z każdym dniem ma się coraz lepiej. Potwierdził to na otwarcie serii z Denver Nuggets.
Zaczął słabo, bo trafił tylko dwa z pierwszych ośmiu rzutów, a Nuggets przez około 30 minut tego meczu grali naprawdę dobry basket. Spotkanie było wyrównane aż do trzeciej kwarty, a potem do głosu doszedł właśnie Paul. Na początku czwartej kwarcie trafiał rzut za rzutem i w pewnym momencie zdobył nawet 10 kolejnych punktów. Zmagania zakończył z dorobkiem 21 oczek i 11 asyst.
Znakomicie spisali się także jego koledzy – każdy ze starterów zdobył co najmniej 14 punktów, a bardzo efektywnie wypadli przede wszystkim Mikal Bridges (23 punkty, 8/12 za trzy) czy DeAndre Ayton (20 punktów, 9/13 z gry). Świetne wsparcie z ławki dał natomiast Torrey Craig (dziewięć punktów, osiem zbiórek, dwa bloki), który do Phoenix trafił z Milwaukee w zamian za… gotówkę.
Suns mogli też skorzystać na energii fanów, gdyż ci tłumnie stawili się w hali i żywiołowo dopingowali swój zespół. „Ta publika jest szalona. To dlatego tak mocno walczyliśmy w trakcie sezonu zasadniczego, by zapewnić sobie przewagę parkietu” – oznajmił po spotkaniu CP3. Mecz numer dwa tej serii w środę, a Nuggets mimo porażki nie stoją wcale na straconej pozycji.
Przez niemal trzy kwarty byli wszak w grze – jeszcze kilka minut po rozpoczęciu drugiej połowy prowadzili nawet 70-60, ale potem zabrakło dyscypliny, skuteczności i twardszej gry. Pytanie, na ile w tym wszystkim rolę odgrywa także zmęczenie Jokica, który bez Jamala Murraya obok siebie musi prawie w każdej akcji Denver w ataku brać na siebie ciężar gry, przez co coraz częściej opada z sił.
Tomek Kordylewski
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>