
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
44 punkty, 14 zbiórek, osiem asyst – kolejny dzień w pracy dla Jamesa Hardena. W piątek znów był “numero uno” dla Nets, ale obrońca zdążył już udowodnić, że doskonale sobie radzi pod nieobecność Kyriego Irvinga oraz Kevina Duranta. Musi to być ogromny komfort dla nowojorskiego zespołu, że na Hardena po prostu zawsze można liczyć.
31-latek od sezonu 2009/10 rozegrał bowiem aż 96 procent możliwych meczów! Harden jest niemal jak skała, od której odbijają się kontuzje czy urazy. Także w trwających rozgrywkach zawodnik nie opuszcza spotkań – w przeciwieństwie do Duranta i Irvinga. To na plecach Brodacza spoczywa więc największa odpowiedzialność za wyniki Nets.
Harden ze swoich obowiązków wywiązuje się jednak znakomicie. W piątek w Detroit rozegrał kolejny fantastyczny mecz, a wsparcie dostał w zasadzie tylko od Blake’a Griffina (17 punktów). Dla podkoszowego był to zresztą wyjątkowy mecz, bo przeciwko swojej byłej drużynie. Griffin miał więc dodatkową motywację, a ta skutkowała najlepszym jak do tej pory występem w barwach Nets.
W trakcie zaciętej końcówki Hardenowi pomogli jeszcze Jeff Green oraz Joe Harris, zdobywając ważne punkty w ostatniej minucie spotkania, ale nie da się ukryć, że Nets w tym momencie niemal w stu procentach polegają na dyspozycji 31-latka. Ta jest ostatnio bardzo wysoka, dzięki czemu absencje KD czy Irvinga nie wpływają na Brooklyn aż tak bardzo.
Po spotkaniu jeden z dziennikarzy zapytał więc, czy Harden widzi siebie w rozmowach o nagrodzie MVP sezonu zasadniczego. „Czy widzę siebie w tych rozmowach? To ja jestem MVP!” – odpowiedział i dodał po chwili, że przemawiają za nim nie tylko statystyki, ale też wyniki zespołu. Nets są w tej chwili na drugim miejscu konferencji wschodniej z bilansem 31-15.
Harden rozegrał jak do tej pory 31 spotkań w barwach Brooklynu (bilans 24-7), notując średnio 25.4 punktów, 8.7 zbiórek oraz 11.5 asyst (najlepszy wynik w NBA). Z pewnością ma więc jakieś argumenty, by zostać pierwszym zawodnikiem w historii, który zdobędzie MVP po zmianie barw klubowych w trakcie sezonu – w dziejach NBA jeszcze do takiej sytuacji nie doszło. Joel Embiid, LeBron James czy Damian Lillard mają zapewne inne zdanie.
Tomek Kordylewski
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>