REDAKCJA

Szaleństwo w Dąbrowie – MKS ograł Anwil

Szaleństwo w Dąbrowie – MKS ograł Anwil

Świetna druga połowa, wyrównany skład i wykorzystana szansa w dogrywce. MKS Dąbrowa sprawił niespodziankę, pokonując 92:86 wyżej notowany Anwil Włocławek.
Caio Pacheco / fot. Michał Dubiel, MKS Dąbrowa

Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>

Anwil do tego meczu przystępował po serii porażek, więc ten mecz miał być dla włocławian powrotem na dobre tory. MKS z kolei już bez Devyna Marble’a i Michała Nowakowskiego (który swoją drogą nie zagrał w tym meczu z uwagi na „gentleman agreement”) miał okazję do poszukania swojej nowej tożsamości.

Zaczęło się od eksperymentów – Marcin Woroniecki w pierwszej piątce Anwilu i niski zestaw po stronie gospodarzy, z Marcinem Piechowiczem na czwórce. Goście po wolniejszym początku, pod koniec pierwszej kwarty pierwszy raz zaliczyli serię punktową i odskoczyli na ponad 10 punktów przewagi.

Oprócz kilku akcji pick and rollowych MKS nie był w stanie wypracować sobie dobrych pozycji do rzutu i przegrywał po 10 minutach 14:23. W ekipie z Włocławka kolejny raz nieoceniona okazała się być obecność Szymona Szewczyka, który szybko zdobył 7 punktów.

Anwil starał się pędzić do przodu kiedy tylko się dało, dość dobrze krążyła też piłka, ale nie wszystkie pozycje były zamieniane na punkty. Uskrzydlony zwycięstwem w ostatnim konkursie trójek Luke Petrasek oddał aż 5 rzutów za 3 w pierwszej połowie, ale trafił tylko raz – między innymi przez to rozmiary prowadzenia do przerwy nie były tak duże – 43:32.

W trzeciej kwarcie z kolei to MKS pokazał się z dobrej strony w obroni – goście przez 5 minut zdobyli zaledwie 4 oczka i przewaga znacząco stopniała, co także było efektem uwolnienia się wreszcie spod krycia Mike’a Lewisa, kompletnie wyciszonego przez Anwil w pierwszej połowie. Amerykanin zaczął trafiać trudne rzuty i to po jego akcji zmuszony był wziąć czas trener Przemysław Frasunkiewicz (tylko +4 dla włocławian).

Czas dla szkoleniowca gości nie pomógł za bardzo, bo po 30 minutach na tablicy wyników było 57:56 dla gospodarzy. Anwil znów więc roztrwonił przewagę – nerwowość narastała. Dąbrowianie w pierwszej połowie trafili ledwie raz z dystansu, ale już po przerwie worek się rozwiązał. Swoje trafiania dołożyli Marcin Piechowicz i Filip Małgorzaciak i na 5 minut przed końcem był remis.

Anwil zaczął grać przez swoich liderów – Jamesa Bella i Jonah Mathewsa. Ten drugi wykręcił swoją średnią (19), ale też dorzucił 12 zbiórek i 7 asyst. W końcówce to jednak głównie Bellowi były wypracowywane pozycje czy korzystne sytuacje do gry 1 na 1. Kluczowa okazała się jednak obrona – po przechwycie Kamila Łączyńskiego Anwil odskoczył na 5 oczek (1:30 do końca).

Ten sam Łączyński chwilę później nie trafił dwóch rzutów wolnych, a w odpowiedzi za tezy trafił DJ Fenner i był remis. W kluczowej akcji Mathews oddał trójkę.. ale nie trafił i mieliśmy dogrywkę.

Anwil szarpał w ataku, a w obronie faulował – MKS na 2 minuty przed końcem prowadził +3. Trójkę dołożył też Pacheco, +4 na minutę do końca. Włocławianie byli w krytycznej sytuacji i podobnie jak w Lublinie – nie poradzili sobie. MKS odrobił straty i ostatecznie wygrał 92:86.

GS

Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

Po meczu WKS Śląska Wrocław z Treflem Sopot porozmawialiśmy z Adamem Waczyńskim, czyli wieloletnim zawodnikiem ekipy z Trójmiasta, który tym razem przyjechał nad morze w roli rywala. Mówi o emocjach związanych z powrotem do Sopotu, odzyskiwaniu formy po kontuzji czy reakcji na negatywne komentarze.
9 / 02 / 2025 11:05
Za nami jedno z najbardziej ekscytujących okienek transferowych w historii NBA. Kto moim zdaniem wygrał, a kto przegrał wyścig zbrojeń przed zbliżającymi się play-offami? Luka w Lakers. Płaczący Pat Riley. Bucks bez poszanowania dla legendy klubu, cierpliwi Clippers i Raptors z nożem na gardle. Co jeszcze wydarzyło się podczas NBA Trade Deadline? Zapraszam do mojej analizy najciekawszych ruchów.
9 / 02 / 2025 15:47
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami