PRAISE THE WEAR

To nie jest przypadek! 5 kluczy do sukcesu Arki Gdynia

To nie jest przypadek! 5 kluczy do sukcesu Arki Gdynia

Arka już na pewno zajmie 1. miejsce w tabeli i będzie miała przewagę parkietu w każdej serii playoff. Wygrała rundę zasadniczą, ponieważ w Gdyni mieli konkretną wizję zespołu i potrafili ją zrealizować.

Przemysław Frasunkiewicz / for. A. Romański, plk.pl

1. Zwycięstwo w offseason

To rzecz, od której koniecznie trzeba zacząć. Przemysław Frasunkiewicz miał określoną wizję zespołu przed sezonem i idealnie dobrał do niej zawodników. Może się komuś styl Arki podobać lub nie, tak trener gdynian chce grać i uważa, że odniesie dzięki temu sukces.

Koncepcja zakładająca dwie gwiazdy, dwóch bardzo wysokich centrów, którzy mają straszyć blokiem i stawiać mocne zasłony, oraz stado “wingmanów” – graczy na pozycje 2-4, którzy mogą grać na różnych pozycjach i przede wszystkim mają trafiać za 3 punkty.

Taki kształt drużyny to pójście za trendami, które można zaobserwować chociażby we współczesnej NBA. Wiele razy porównywaliśmy Arkę do Houston Rockets, ale ciężko jest się nie doszukiwać podobieństw w budowie składu i stylu gry obu tych zespołów.

2. Decyzja, by postawić na atletyzm

Zespół z Gdyni już od kilku lat chwalony jest za przygotowanie fizyczne. I słusznie, koszykarze Arki, a wcześniej Asseco w żadnym meczu w PLK nie ustępowali rywalom atletyzmem i walką, a to w koszykówce ma ogromne znaczenie.

Przygotowanie i warunki fizyczne poszczególnych zawodników umożliwiają trenerowi Przemysławowi Frasunkiewiczowi granie na pozycji numer 4 takimi zawodnikami jak Marcus Ginyard, Bartłomiej Wołoszyn, czy Deividas Dulkys.

Ten ostatni to niemal Iron Man, który śmiało mógłby być kulturystą, a nie koszykarzem. Koszykarze Arki w większości spotkań są silniejsi i więksi od przeciwników, co znacznie ułatwia im wygrywanie.

3. Poprawa obrony w trakcie sezonu

Arka na przestrzeni sezonu konsekwentnie poprawiała defensywę. Przed ostatnią kolejką są na pierwszym miejscem w efektywności defensywnej (tracą 100,9 punktów na 100 posiadań) z dużą przewagą nad drugim Stelmetem Eneą BC (104 punkty na 100 posiadań).

Dla porównania, najlepszą obrona poprzedniego sezonu (Anwil, który potem zresztą zdobył mistrzostwo Polski), traciła 101,9 punktów na 100 posiadań.

Niebagatelne znaczenie w defensywie Arki ma wyżej wspomniana fizyczność. Gdynianie nie kombinują, bronią jeden na jeden lub zmieniają krycie i z każdym spotkaniem robili to z większą pewnością i płynnością.

Zespół Przemysława Frasunkiewicza także potwierdza tezę, że gra w obronie to w większości chęci i zaangażowanie. Wielokrotnie trener Arki podkreślał w swoich wypowiedziach, jak wiele znaczy zaangażowanie i odpowiednia nastawienie do gry w obronie i udało mu się to zaszczepić do swojego zespołu.

Nie można też nie zwrócić uwagi na fakt posiadania wielu dobrych obrońców w swoim składzie. Pod koszem jest Adam Łapeta (w głosowaniu jeden z najlepszych obrońców ligi w poprzednim sezonie) i Robert Upshaw, a na obwodzie Josh Bostic, Deividas Dulkys, czy Marcus Ginyard. Każdy z nich to niezwykły skarb po tej stronie parkietu.

4. Wyraźne 2-3 gwiazdy zamiast wyrównanego składu

Josh Bostic i James Florence to w skali PLK wielkie gwiazdy. Bostic ma za sobą równy, znakomity sezon i na 90% zostanie MVP tego sezonu. Amerykanin zdobywa średnio 16,7 punktu, zbiera 4,2 piłki i trafia 49% rzutów z gry (37,3% za 3).

Florence także w rozmowach o MVP być powinien, a już na pewno w pierwszej piątce tego sezonu. Były rozgrywający Stelmetu otrzymał od Przemysława Frasunkiewicza niezwykłą swobodę w podejmowaniu decyzji w ataku, co dobrze wpłynęło na efektowność Jamesa i grę całej drużyny.

Florence nie boi się odpowiedzialności – to on nieraz ratował w czwartych kwartach swój zespół przed porażką. Jego średnie to 16,6 punktu, 4,2 asysty i rewelacyjne – biorąc pod uwagę skalę trudności rzutów, jakie oddaje – 43,6% za 3.




Niezwykle mocny obwód uzupełnia Deividas Dulkys. Litwin to jeden z najbardziej niedocenianych graczy w całej lidze. Dulkys wpisuje się w charakterystykę zawodnika 3&D – jest najlepszym obrońcą w zespole, który może łatać dziury na czterech pozycjach, a do tego razi rzutem z dystansu i to praktycznie z każdej odległości na atakowanej połowie.

Ostatnim zawodnikiem, którego można rozpatrywać w kategorii gwiazdy, jest Robert Upshaw. Wielki podkoszowy jest w stanie dominować w strefie podkoszowej po obu stronach parkietu. Nie jest surowy w ataku, jak mogłoby się jeszcze na początku sezonu wydawać, a w defensywie bardzo skutecznie broni dostępu do kosza. W tym sezonie zalicza średnio 8,8 punktu przy 60% z gry, 5,5 zbiórki i 1,5 bloku.

5. Premia za koncentrację

Jedną z najważniejszych składowych sukcesu, jakim jest wygranie sezonu zasadniczego, jest koncentracja. Arka nawet z ligowymi słabeuszami potrafiła wygrywać i to właśnie dzięki uniknięciu kilku wpadek gdynianie zakończą sezon ze świetnym bilansem.

Oprócz porażek w Zielonej Górze i Toruniu, zespół Przemysława Frasunkiewicza przegrał zaledwie 2 razy – z szalonym MKS-em Dąbrowa Górnicza i Kingiem Szczecin (zaliczając wcześniej serię 13 zwycięstw z rzędu). Nie stracił zatem punktów z nikim spoza Top 8!

Żeby znaleźć zespół, który kończył sezon z mniejszą liczbą porażek niż 4 na koniec sezonu regularnego, trzeba się cofnąć do sezonu 2009/2010, kiedy to także zespół z Gdyni zakończył rundę zasadniczą z bilansem 24-2.

Do osiągnięć zespołu z Gdyni warto także dorzucić bilans z czołówką, który wynosi 6-2 w sezonie ligowym. To pokazuje, jak świetny sezon ma za sobą Arka.

Grzegorz Szybieniecki

PZBUK – DOŁĄCZ DO GRY I ODBIERZ DARMOWY ZAKŁAD 50 ZŁOTYCH! >> 




Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami