fot. Andrzej Romański/plk.pl
Koniec liczenia tabelek, koniec kombinowania. Teraz wygrywają już tylko najlepsi, zaczynamy fazę play-off! Każda sekunda, posiadanie, wywalczona piłka, a przede wszystkim punkty są teraz na wagę złota – zwłaszcza w tej serii. Dodatkowego smaczku w niej dodaje fakt, że szczecinianie bronią mistrzostwa, z kolei “Legioniści” mogą w tym roku pokusić się o podwójną koronę po wygraniu tegorocznego Pucharu Polski. Dziś odbyło się już pierwsze starcie pomiędzy tymi zespołami! Nie zdziwimy się, jeśli ta seria potrwa 5 meczów.
Legia od samego początku narzuciła ton meczu, nie dając Kingowi przecisnąć się w strefę podkoszową. Przez 5 minut gospodarze uzbierali jedynie 5 “oczek”, gdy rywale z każdą kolejną akcją dopiero się rozkręcali. Łapiąc rytm i zmniejszając straty szczecinianie zapomnieli o obronie. Do zdobywania punktów włączył się Christian Vital, a nawet Tyran de Lattibeaudiere dołożył od siebie – dwukrotnie w kontrataku. To przełożyło się na 25 “oczek” po pierwszej kwarcie, chociaż King za sprawą udanych akcji indywidualnych Przemysława Żołnierewicza miał już tylko sześć mniej.
Dużo więcej skutecznych zagrań mogliśmy obserwować w drugiej odsłonie. Wykrystalizował nam się w pewnym momencie pojedynek strzelecki pomiędzy Aricem Holmanem a Michałem Nowakowskim – obaj trafili po dwa razy z dystansu podczas czterech kolejnych posiadań. Dalej wysoką skuteczność utrzymywali goście, większość rzutów znajdowała drogę do kosza – już po pierwszej połowie mieli 54 punkty, 57% z gry i 8/17 za 3. Z taką dyspozycją mistrzom Polski ciężko było nawiązać bliski kontakt.
Dzisiaj Legia grała konsekwentnie, z dużą dozą szaleństwa, opierając grę stricte na umiejętnościach indywidualnych swoich liderów. Ci w pierwszej połowie nie zawodzili, nieraz trafiając piekielnie trudne rzuty. One cały czas dawały im prowadzenie, w samej końcówce powiększyli przewagę nawet do 12 punktów (54:42). Co więcej, po zmianie stron odpierali ataki gospodarzy, którzy nie potrafili się na dobre przełamać. Dobre momenty to za mało, tutaj potrzebna była seria punktowa. Gdy byli na dobrej drodze by wrócić do meczu, Loren Jackson popisał się fantastyczną akcją zakończoną 2+1.
Ekipa Arkadiusza Miłoszewskiego była w natarciu, mieli dużo chęci powrotu do losów całej serii jeszcze dziś! Gdy defensywa uległa poprawie, nagle atak zaczął szwankować. Zaczęli wymuszać masę strat, ale nie przynosiły one punktów z szybkiego ataku. “Legioniści” dziś wykonywali bardzo dobrą pracę w obronie, to dzięki niej szczecinianie po trzech kwartach wciąż byli w pogoni za rywalem, tracąc 8 punktów (62:70).
Andy Mazurczak trafił “trójkę”, kibice w Netto Arenie ożywili się i czekała nas naprawdę ciekawa czwarta kwarta! Chwilę później Avery Woodson także dołożył rzut zza łuku, ekipa Marka Popiołka była już w opałach – prowadząc cały mecz na siedem minut przed końcem mieli już tylko 3 “oczka” zaliczki. I to na niedługo, kolejny szalony rzut Woodsona sprawił, że na tablicy wyników mieliśmy już remis – 73:73.
Od tego czasu obie drużyny grały bardzo nerwowo, przy większości rzutów strzelcom drżała ręka, a więc jedni i drudzy byli zdani na solidną defensywę i łut szczęścia przy próbie rzutu. Ten miał Michale Kyser, który zdobył 4 “oczka” z rzędu dla zespołu i King na mniej niż dwie minuty przed końcową syreną objął (!) pierwsze prowadzenie w tym spotkaniu. Czy to nie piękne w rywalizacji play-off walczyć do ostatnich minut?
Goście zdążyli odpowiedzieć, Vital skutecznie zza łuku, ale zawodnicy ze Szczecina pokazali, że nie powinno się lekceważyć serca mistrza! Tony Meier wziął sprawy w swoje ręce – sami spójrzcie na tę niesamowitą akcję zespołową miejscowych. To ta akcja, ten celny rzut, załatwił całą sprawę w pierwszym meczu ćwierćfinału! “Legioniści” nie zdołali już odrobić tej straty, mimo sporych szans nie zdołali dowieźć wygranej do końca i to szczecinianie obejmują prowadzenie w serii 1-0.
Michale Kyser najlepszym strzelcem Kinga z dorobkiem 16 punktów, będąc dziś bezbłędnym (8/8 z gry). Bez Tony’ego Meiera (9 punktów, 1/3 za 3) nie byłoby świetnej końcówki, bez Andy’ego Mazurczaka gra Kinga pozostawiałaby wiele do życzenia (10 punktów, 6 zbiórek i 4 asysty). Dla Legii 19 “oczek” zdobył Aric Holman, po 14 punktów dorzucili Loren Jackson, Christian Vital oraz Tyran de Lattibeaudiere. Przede wszystkim w drugiej połowie koszykarze przyjezdnych nie zachowali zimnej głowy, ich skuteczność także drastycznie spadła – rzucili 26 punktów przez ostatnie 20 minut, trafiając jedynie raz z dystansu.