
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
Trwa piękny sen kibiców Atlanta Hawks, bo ich zespół właśnie ograł najlepszą drużynę sezonu zasadniczego w konferencji wschodniej na początek serii drugiej rundy. Jastrzębie miały okazję pokazać swoją dominację, ale po fantastycznej grze w pierwszej połowie, prawie dali sobie wyrwać zwycięstwo w czwartej kwarcie. Ostatecznie wygrali ledwie czterema oczkami.
Hawks prowadzili w tym meczu już nawet 26 punktami, a ogółem aż 20 razy dziurawili siatkę rzutami zza łuku. Ekipa z Atlanty od początku grała bardzo agresywnie i twardo, a przodował Trae Young, który w pierwszej połowie zdobył 25 ze swoich 35 punktów. W międzyczasie nie raz wchodził w interakcje z fanami Sixers, co jak widać daje mu tylko dodatkową energię.
Totalnie nie mógł sobie z nim poradzić Danny Green, a w kolejnych meczach znacznie częściej w akcjach przy Youngu powinniśmy zobaczyć Bena Simmonsa. Jeden z kandydatów do nagrody dla najlepszego defensora ubiegłego sezonu zasadniczego ma warunki, by ograniczyć poczynania Younga, który na razie jest jednym z najlepszych graczy w fazie play-off.
Ostatecznie zakończył on zmagania z dorobkiem 35 oczek oraz 10 asyst, dzięki czemu przeszedł do historii Hawks, bo w fazie play-off nikt przed nim takich cyferek nie wykręcił. Mało brakowało, a jego starania poszyłyby na marne, lecz Hawks zachowali w końcówce zimną krew i po trafieniach Bogdana Bogdanovica (5/12 za trzy) oraz wsadzie Johna Collinsa (21 punktów) zapewnili sobie wygraną.
Sixers pokazali w drugiej połowie sporo charakteru, a świetne zawody rozegrał przede wszystkim Joel Embiid. Mimo złamanej łąkotki Kameruńczyk pojawił się na parkiecie i dał z siebie wszystko, zapisując na konto 39 oczek. „Nie jest łatwo i ból nie zniknie, ale to normalna rzecz. Trzeba sobie z tym jakoś radzić” – stwierdził po spotkaniu. W meczu nie zagrał za to De’Andre Hunter z Hawks.
Kolejny pojedynek tej serii we wtorek, a najważniejszą kwestią pozostanie dyspozycja Embiida. Na wszelkie wątpliwości dotyczące jego zdrowia świetnie w niedzielę odpowiedział, lecz dość napięty terminarz meczów drugiej rundy raczej nie będzie mu pomagał. Istotna będzie też pomoc kolegów, którzy w drugiej połowie wyraźnie się obudzili, ale na rozpędzonych Hawks to wciąż za mało.
Tomek Kordylewski