
PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Koszmarny atak
Gra Legii wygląda bardzo źle, a to, co dzieje się w ataku tego zespołu, można momentami nazwać katastrofą. Na 11 meczów zespół z Warszawy tylko 3 razy zdobył więcej niż 80 punktów, a aż 6 razy 71 punktów i mniej. Ostatnie 2 mecze to kolejno 69 i 71 zdobytych punktów.
Ten wynik byłby jeszcze gorszy, gdyby nie indywidualne akcje Michała Michalaka czy Filipa Matczaka, który choćby w czwartek przeciwko Treflowi Sopot miał kilka dobrych momentów.
Atak generalnie jednak nie funkcjonuje. Tempo jest bardzo wolne lub wręcz go nie ma. Legia często gra po 20 sekund swoje akcje, które kończą się przeważnie trudnymi rzutami w ostatnich sekundach akcji, czy dość prostą stratą.
Brakuje gracza, który byłby w stanie indywidualnie robić różnicę i uwolnić pozostałych zawodników. Jak bardzo Michalak z Matczakiem by się nie starali, to nie są graczami, którzy w akcjach 1 na 1 są w stanie z dużą powtarzalnością kreować przewagi, a na pozycji numer 1 wcale lepiej nie jest.
Sebastian Kowalczyk był długo poza grą, ale to także nie jest gracz w typie mijającego na koźle rozgrywającego. Drew Brandon zawodzi, ale z drugiej strony, czy słuszne jest wymaganie od niego liderowania zespołem (zmiany jednak najpewniej dosięgną jego)?
Michael Finke, po obiecującym początku sezonu, ogranicza się tylko do rzutów za 3 i na boisku wygląda na wystraszonego. Romaric Belemene oprócz atletyzmu na parkiet nie wnosi za wiele, a obecność na boisku Milana Milovanovicia wymaga od całego zespołu spowolnienia gry i dostosowania się do Serba. Może nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że w ataku pozycyjnym Legia nie potrafi zdobywać punktów.
Kłopotów jest więc wiele i powtarzają się ostatnio z ogromną regularnością. Jeśli do słabiutkiego ataku dołożymy momentami wątpliwą defensywą, w której często zawodzi komunikacja, otrzymujemy obraz zespołu zagubionego i nijak niepasującego do pierwszej ósemki w PLK.
Playoffy uciekają
Po tym, jak BM Slam Stal Ostrów Wlkp. oddaliła się od dna tabeli, Legia jest w tym momencie zdecydowanie największym rozczarowaniem tego sezonu. Po 11 spotkaniach ekipa z Warszawy ma w lidze bilans 2-9. Licząc także puchary, Legia przegrała w tym sezonie aż 14 spotkań z 17 rozegranych.
Udział w FIBA Europe Cup, może dla Legii na szczęście, już się zakończył. Warszawiacy będą mieli wreszcie czas na trening i odpoczynek, który ostatnio przez bardzo wąską rotację był mocno utrudniony.
Trzeba się jednak spieszyć, bo w lidze sytuacja jest może jeszcze nie dramatyczna, ale już bardzo niekorzystna. W poprzednim sezonie Legia weszła do playoff z ósmego miejsca z bilansem 15-15, co oznacza, że w tym, w 19 pozostałych meczach potrzebuje 13 zwycięstw by wyrównać to osiągnięcie.
Wydaje się więc, że playoffy warszawiakom już uciekły. W ostatnich 5 latach tylko raz do playoff dostała się drużyna z bilansem mniejszym niż 50% zwycięstw – Trefl Sopot w sezonie 2014/15, bilans 14-16.
Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że w tym składzie personalnym Legia w tym momencie jest skazana na nic innego jak walkę o utrzymanie. Zmiany jednak mają być, bowiem forma wielu graczy pozostawia wiele do życzenia. Jednocześnie będzie to oznaczało, że tego lata w Warszawie mocno się pomylono jeśli chodzi o dobór zawodników – do dwóch zmian już przecież doszło.
GS
.