Bilans 0-3 nie dziwi, skoro zespół z Koszalina gra radosny basket bez obrony. A transfer Qyntela Woodsa to krok w odwrotnym kierunku.
PLK, NBA – obstawiaj w UNIBET i wygrywaj kasę! >>
Pisaliśmy już o słabej grze GTK Gliwice i Legii Warszawa, które na razie tylko przegrywają – głównie przez obronę. Okazuje się, że AZS Koszalin jest pod tym względem na jeszcze gorszym poziomie.
Próbka jest jeszcze mała, ale to, co widzimy gołym okiem oglądając mecze AZS, potwierdzają zaawansowane statystyki – koszalinianie po trzech meczach mają najgorszą efektywność obrony w lidze, ich DRtg to fatalne 130,5 punktu. GTK ma 126,8 (po czterech spotkaniach), a Legia 120,8 (po trzech).
https://twitter.com/k44wy3p52/status/920941174399078401
Ale w sumie można było się tego spodziewać. Drużyny Dariusza Szczubiała nigdy nie były znane z defensywnego nastawienia, tego trenera wyróżnia raczej radosny atak. Koszykarze, których ma AZS, też nie są tytanami obrony. Weźmy trzech najlepszych obecnie strzelców – Kacper Młynarski, Jakub Dłoniak i Damian Jeszke mają swoje atuty, ale na pewno nie w defensywie.
A o nastawieniu AZS świadczy też ostatni transfer – Qyntel Woods być może pomoże drużynie w ataku, ale na pewno nie poprawi jej obrony.
Rywale AZS (trzeba przyznać, że górnej połówki) trafiali dotychczas 56 proc. rzutów z gry, zebrali aż 60 proc. możliwych zbiórek. Słabość koszalinian pod koszem widać w statystyce bloków – AZS zatrzymał w ten sposób 1,8 proc. akcji rywali, to najgorszy wynik w lidze.
– Nasza obrona jest tragiczna – przyznał po porażce 77:100 w Szczecinie Szczubiał. Szczerość godna pochwały, pytanie czy razem z zawodnikami będzie w stanie to zmienić.
ŁC