
PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Trefl zagrał osłabiony brakiem kontuzjowanego Jeffa Robersona (kontuzja łydki, wraca do treningów w przyszłym tygodniu), ale nie był to największy problem sopocian. Ciężko gra się przeciwko agresywnie broniącym przeciwnikom, gdy w składzie brakuje… rozgrywającego. A mimo fizycznej obecności Carlosa Medlocka i Łukasza Kolendy żółto-czarni w ataku byli chaotyczni, mieli problemy z kreowaniem dobrych pozycji do rzutów, gubili dużo piłek. A jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, w miarę upływu czasu do gry włączyły się nerwy.
Te zupełnie nie imały się gości że Stargardu, którzy od początku byli drużyną lepiej przygotowaną do meczu. Skuteczni byli Mateusz Kostrzewski (16 pkt) i Tomasz Śnieg (12 pkt), którzy tę halę pamiętają bardzo dobrze z czasów juniorskich, gdy zdobywali tu złote medale mistrzostw Polski. Już w pierwszej kwarcie goście zbudowali przewagę, a po dwóch prowadzili 38:27.
Po przerwie gracze Trefla nacisnęli w obronie i w trzeciej kwarcie zatrzymali gości na 12 punktach. Lepiej zaczął grać Carlos Medlock, który świetnie współpracował w ataku z Pawłem Leończykiem (ostatecznie zanotował 10 asyst). Gospodarze w niecałe 10 min odrobili straty i mecz zaczął się od nowa.
W IV kwarcie Spójnia prowadziła jeszcze 60:55, ale w końcówce zupełnie się pogubiła. Znów dobrze tempo kontrolował Medlock, ważne punkty rzucili Michał Kolenda i Cameron Ayers.
Goście mieli jeszcze szansę na doprowadzenie do dogrywki, ale wejście Cowlesa było nieskuteczne. Po chwili próbę nerwów na linii rzutów wolnych wytrzymał Leończyk, ustalając wynik na 68:64.
Na konferencji prasowej trener Spójni Kamil Piechucki podkreślił, że jego zespół był blisko wygranej, jednak nie wykorzystał szansy na wygranie meczu. Z kolei Marcin Stefański pogratulował swojej drużynie walki w drugiej połowie i… przełamania fatum Hali 100-lecia. Trefl wygrał w swojej dawnej hali po raz pierwszy od 2,5 roku.
Michał Świderski, Sopot