fot. Andrzej Romański / plk.pl
W piątkowy wieczór w Orlen Basket Lidze czekał nas mecz na szczycie. Patrząc z jednej strony, tak było. Z drugiej zaś, Anwil miał aż 4 zwycięstwa przewagi nad drugim Treflem. Zespół Przemysława Frasunkiewicza w pierwszej połowie sezonu zasadniczego przegrał tylko raz, u siebie z Legią. Spotkanie 16. kolejki odbyło się w Sopocie, gdzie Trefl miał bilans 4-3. W drużynie Rottweilerów nie zagrał jeszcze Żiga Dimec, którego powrót ostatnio ogłoszono.
Pierwsze minuty pokazały, że koszykarze obydwu drużyn będą walczyć o każdy kawałek parkietu. Zespoły nastawiły się na grę pod kosz. Było bardzo mało prób za 3 punkty (wyłamywał się z tego jedynie Jakub Garbacz) oraz dużo rzutów wolnych. Po wyrównanej pierwszej kwarcie był remis 22:22.
Na początku drugiej części mocno załamała się skuteczność Anwilu, który przez 4 minuty rzucił tylko 3 punkty. Pozwoliło to gospodarzom na zdobycie nawet 9 punktów przewagi. Po efektownym wsadzie Amira Bella (wideo poniżej) różnica stopniała do zaledwie 2 oczek, ale po 20 minutach zapas ekipy Żana Tabaka wynosił 5 punktów – 44:39. Sopocianom udało się zahamować poczynania Victora Sandersa, który w pierwszej połowie zdobył tylko 2 punkty i miał już 3 faule.
Po zmianie stron Trefl również nie zwalniał tempa. W szóstej minucie trzeciej kwarty po trójce Austona Barnesa po raz pierwszy gospodarze mieli dwucyfrową przewagę – 55:45. Później seria 9:0 ze strony Anwilu i było blisko remisu. Jak odpowiedzieli sopocianie? Znakomicie, gdyż zdobyli 7 kolejnych punktów. Po trójce Jakuba Schenka po 30 minutach było 62:54.
Trefl nie mógł stracić koncentracji, ale z każdą akcją zbliżał się do zwycięstwa. Przez 40 minut gospodarze uniknęli większych kryzysów i zasłużenie wygrali 76:71. To 9. triumf ekipy z Sopotu w 10 ostatnich meczach. To lepsza seria nawet od lidera z Włocławka, który ma już tylko (i nadal aż) 3 wygrane przewagi.
Victor Sanders na minutę przed końcem popełnił 5. faul. Mecz zakończył zaledwie z 6 punktami (2/9 z gry i tylko 1/4 z rzutów wolnych). To zdecydowanie najsłabszy występ Amerykanina w tym sezonie. Po raz pierwszy nie miał dwucyfrowej zdobyczy punktowej. Najskuteczniejszy okazał się Jakub Garbacz, który trafił 4 trójki i zdobył 16 punktów. Double-double (13 punktów i 10 zbiórek) zanotował Luke Petrasek.
Na słowa uznania zasłużyła praktycznie cała drużyna Trefla. Wielkie brawa dla Mikołaja Witlińskiego, który zdobył aż 15 punktów. Oczko mniej rzucił Phil Scruggs. Punkty zdobyli wszyscy zawodnicy, którzy pojawili się na placu gry.
Autor tekstu: Kamil Karczmarek