
PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Przed meczem wydawało się, że sopocianie będą mieli duże problemy w meczu ze Śląskiem – z powodu kontuzji mięśnia przywodziciela we Wrocławiu nie mógł zagrać najlepszy podający ligi Carlos Medlock.
Pierwsze minuty to potwierdzały – cały czas szukający w tym sezonie optymalnej formy Łukasz Kolenda nie radził sobie z kreowaniem ofensywy. W pierwszej kwarcie żółto-czarni zdobyli tylko 13 pkt, tylko 4 razy trafiając z gry.
Śląsk rozpoczął z dużą energią i miał już mecz pod kontrolą, gdy nagle na początku drugiej kwarty zderzył się z obroną strefową Trefla i… stanął. Goście zaliczyli serię 14:2 i szybko wrócili do gry. Ciężar gry w ataku sopocian wziął na barki Cameron Ayers, który – jak się później
okazało, zagrał najlepszy mecz w sezonie.
Trener Marcin Stefański, widząc słabszą dyspozycję rzutową młodszego z braci Kolendów (2/10 z gry, plus za 4 asysty) ukrył go na boisku (tudzież na ławce) i całą odpowiedzialność za rozegranie zostawił doświadczonemu Ayersowi.
Pomysł był strzałem w dziesiątkę – Amerykanin świetnie zastąpił Medlocka, rzucił 22 pkt (3/6 za 3), zanotował aż 8 asyst i nie miał żadnej straty!
Takiego zawodnika zabrakło trenerowi Andrzejowi Adamkowi – Kamil Łączyński robił, co mógł, ale Śląsk wyglądał jak dzieci we mgle. W końcówce gospodarze próbowali obrony na całym boisku, ale Trefl spokojnie rozbijał wszystkie próby agresywnych wstawek defensywnych i tym razem bez problemu dowiózł zwycięstwo do końcowej syreny – 87:71.
Pełne statystyki znajdziesz TUTAJ.
Michał Świderski