REDAKCJA

Trójmiasto znów dla Asseco Arki! Trefl rozczarowuje

Trójmiasto znów dla Asseco Arki! Trefl rozczarowuje

Serce nad rozumem – Asseco Arka mimo dużo mniejszego potencjału ofensywnego wykorzystało katastrofalną momentami grę Trefla Sopot i wygrała 78:73 pierwsze w tym sezonie derby Trójmiasta.
Krzysztof Szubarga / fot. A. Romański, plk.pl

Zarejestruj się w Premium – czytaj teksty i graj w Fantasy Ligę! >>

W pierwszych minutach obie drużyny miała ogromne problemy z trafianiem do kosza. Gdynianie starali się dogrywać piłkę do Adama Hrycaniuka – ten jednak spudłował wszystkie 5 rzutów z gry w pierwszej połowie (lepiej wypadł jego zmiennik – Mikołaj Witliński dzielnie walczył pod koszem i już do przerwy miał na koncie 8 pkt). Mnóstwo pozycji na obwodzie miał Przemysław Żołnierewicz, jednak piłka po jego rzutach nie była nawet bliska przejścia przez obręcz.

Trefl powoli rozkręcał się w ataku i w obliczu problemów rywali w ofensywie stopniowo powiększał przewagę. Jego bolączką w tym meczu były jednak seryjnie popełniane błędy, dzięki którym gdynianie wracali do gry (jeszcze w pierwszej kwarcie, po 5 pkt Krzysztofa Szubargi, doprowadzili oni do remisu).

W drugiej kwarcie swoje 5 minut miał Bartłomiej Wołoszyn i koszykarze Asseco nawet wyszli na prowadzenie.  Więcej argumentów w ataku jednak nadal mieli sopocianie i po trójce Łukasza Kolendy zwiększyli przewagę już do 9 punktów (39:30). Co z tego, skoro po kilku niezrozumiałych błędach żółto-czarnych do przerwy Trefl prowadził tylko 41:37.

Szybkie 7 punktów Łukasza Kolendy na początku trzeciej kwarty znów postawiło gdynian w sytuacji goniącego. I byłby to pościg z góry nastawiony na niepowodzenia, gdyby nie Krzysztof Szubarga (i oczywiście, dalsza pomoc w postaci drobnych błędów Trefla), który przy ogromnych problemach ze skutecznością swoich kolegów trzymał gości w meczu (22 pkt, 5 as.).

.

W czwartej kwarcie jak w soczewce odbił się cały mecz – Trefl rozpoczął od jeszcze bezpiecznej przewagi, żeby w ciągu kilku minut całkowicie stracić koncepcję gry i dać się dogonić. Na 2,5 minuty przed końcem Wojciech Czerlonko skutecznie zakończył kontrę i goście prowadzili 67:66.

Po czasie dla trenera Marcina Stefańskiego szybko trójkę trafił Michał Kolenda, a po chwili bardzo ważną piłkę z atakowanej tablicy zebrał Darious Moten, co pozwoliło młodszemu z braci na skuteczny wjazd pod kosz. W odpowiedzi nieprawdopodobną trójkę trafił Szubarga, spod kosza poprawił Hrycaniuk i znów gdynianie znów prowadzili jednym punktem (72:71).

Próbę nerwów na linii rzutów wolnych wytrzymał Łukasz Kolenda, ale pod drugim koszem Adam Hrycaniuk rekompensował sobie wszystkie niecelne rzuty z początku meczu. Młody rozgrywający Trefla (14 pkt, 4 as., ale też 6 strat) miał okazję do przechylenia szali zwycięstwa na korzyść swojej drużyny, ale najpierw nie trafił rzutu z otwartej pozycji, a potem pod presją popełnił błąd podwójnego kozłowania. Wynik meczu ustalił z linii rzutów wolnych Wołoszyn.

Mimo tego, że mecz rozstrzygnął się w końcówce, koszykarze Trefla powinni mieć pretensje do samych siebie przede wszystkim za pierwsze 35 minut. Gdyby zagrali z większą konsekwencją w ofensywie, ograniczyli liczbę strat i wybierali mądrzejsze rzuty, nawet dwóch Szubargów nie byłoby w stanie ich dogonić.

Trochę na marginesie całego meczu – w drużynie Asseco Arki pod nieobecność nadal kontuzjowanego Igora Wadowskiego w pierwszej piątce wyszedł Michał Pluta.

Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>

Michał Świderski, Sopot

Zarejestruj się w Premium – czytaj teksty i graj w Fantasy Ligę! >>

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami