Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
Węgierskie drużyny w pucharach zazwyczaj się w naszym kraju niedoceniane, ale w ostatnich latach zdarzało się polskim drużynom (np. Stelmetowi w Szolnoku) wyraźnie przegrywać tam mecze. Startowi tak wiele nie zabrakło, ale w decydujących momentach okazał się drużyną słabszą od Falco.
Najlepsza w wykonaniu polskiego zespołu była pierwsza kwarta, gdy świetnie grą drużyny Davida Dedka dyrygował Kamil Łączyński, notujący efektowne asysty. Gospodarze nie mogli się wstrzelić z dystansu i dopiero ok. 10 min. wyszli na minimalne prowadzenie 21:19.
Przez większość meczu Start miał problem przede wszystkim w obronie. Przegrywane pojedynki na obwodzie i aż 14 zbiórek Falco w ataku powodowało, że Węgrzy zbudowali nawet dwucyfrową przewagę. Największy problem sprawiał, inteligentnie grający, amerykański silny skrzydłowy Evan Bruinsma (21 pkt.), za dużo fauli lublinian wymuszał też obwodowy Kyan Anderson.
Polski zespół się nie poddał, w czwartej kwarcie zbliżał się nawet na dystans 4 oczek – m.in. po serii 3 celnych trójek z rzędu w wykonaniu Damiana Jeszke. W ostatnich dwóch minutach Start popełnił jednak za dużo prostych błędów, aby wyrwać zwycięstwo drużynie prowadzonej przez, znanego w Polske, Gaspara Okorna. Znów w końcówce – podobnie jak w meczu z Saragossą – nie spisał się Łączyński, który zaliczył kluczową stratę niemal na środku boiska, w stylu, który mu się rzadko zdarza.
W drugiej połowie dobrze grał też Sherron Dorsey – Walker (17 pkt.), kilkoma efektownymi wsadami i blokami popisał się też Kacper Borowski. Trochę jednak zabrakło do pierwszej wygranej w koszykarskiej Lidze Mistrzów. W następnej kolejce zespół z Lublina będzie miał jeszcze trudniejsze zadanie – 17 listopada zagra wyjazdowy mecz z rosyjskim Niżnym Nowogrodem.
RW
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>