Przegrywali już różnicą 19 punktów, ale pokazali charakter i wrócili do gry w Szczecinie. Polski Cukier po dość kuriozalnej końcówce pokonał Kinga 98:95. Świetny mecz Pawła Kikowskiego (27 pkt.) nie wystarczył.

Nike Kyrie 5 „Bred” – w takich butach się teraz gra! >>
61 punktów do przerwy przeciwko jednej z najmocniejszych defensyw w lidze! To była najlepsza połowa meczu Kinga w dotychczasowym sezonie. Gdyby spojrzeć tylko w statystyki, można byłoby odnieść wrażenie, że liderem był tu skuteczny Paweł Kikowski. Tymczasem kluczową różnicę zrobili zawodnicy podkoszowi – Martynas Sajus, Darrell Harris i Mateusz Bartosz, bezlitośnie ogrywający swoich rywali w pomalowanym.
„Kiko” też trafiał jednak doskonale i już do przerwy miał na koncie 17 punktów. Po jego rzutach King prowadził 30:23. „Pierniki” jednak wówczas na chwilę odzyskały wigor, gdy serię trafień z dystansu zaliczył Bartosz Diduszko (4/5 za 3 do przerwy) i zrobiło się tylko 32:31 dla gospodarzy.
Kolejne minuty to jednak wręcz demolka pod koszem. Sajus i Harris trafiali z najbliższej odległości, ze swoimi mocnymi akcjami dołączył do nich także Tauras Jogela. Cukier popełniał proste błędy w ataku i był sfrustrowany, czego przykładem choćby faul techniczny dla Ryszarda Szczechowiaka za pretensje pod adresem arbitrów. Do przerwy było aż 61:47 dla Kinga, w nagrodę za twardość i konsekwencję.
Polski Cukier zaczął grać nieco lepiej, ale tylko trochę. Gdy przewaga zmalała do 10 oczek, kilka udanych akcji zaliczył Jakub Schenk (11 pkt., 10 asyst), dobrze grający od początku spotkania. Po kolejnych trójkach gospodarzy (12/19 w meczu) King miał już nawet 19 punktów (79:60) przewagi!
W czwartej kwarcie wreszcie zobaczyliśmy obronę Polskiego Cukru na poziomie godnym kandydata do medalu – różnica zaczęła błyskawicznie topnieć. Po kilku dobrych akcjach w ataku Karola Gruszeckiego zostały już tylko 3 oczka przewagi, na 5 minut przed końcem. Gdy do gry włączył się w końcu także Rob Lowery, Cukier objął prowadzenie 92:89.
King kompletnie pogubił się w ataku, niemal wyłącznie ograniczał się do rzutów z dystansu (Martynas Paliukenas?), zapominając, ile korzyści dawało wcześniej granie przez wysokich. W ostatniej minucie trener Łukasz Biela popełnił też błąd, uniemożliwiając własnej drużynie granie do samego końca, przeniesieniem akcji na połowę rywala.
Desperacji rzut trafił jeszcze Kikowski, ale przy najważniejszych w meczu wolnych nie mylili się Aaron Cel i Tomasz Śnieg. Oklaski dla „Pierników” za ambicję, King może żałować, że zdołał przegrać spotkanie, które wydawało się już rozstrzygnięte.
TS
Nike Kyrie 5 „Bred” – w takich butach się teraz gra! >>