fot. Andrzej Romański / plk.pl
Arka w grudniu nie wygrała ani jednego meczu, większość z nich przegrywała bardzo wysoko, z kolei GTK zaliczyło tylko jedną wygraną w poprzednim miesiącu. Arcyważny mecz dla ekipy Wojciecha Bychawskiego w kontekście utrzymania, która dzięki wygranej mogła zrównać się liczbą zwycięstw z Sokołem i Zastalem – zwłaszcza że pierwszy mecz po niesamowitym powrocie wygrali. Co warte podkreślenia, do składu po kontuzji wrócił lider zespołu Andrzej Pluta Jr, dodatkowo swój debiut zaliczył Seth LeDay. Wszystkie ręce na pokład!
Z impetem na GTK ruszyli zmotywowani gospodarze, duet Alford & Bogucki był nie do zatrzymania – zdobyli pierwsze 16 z 18 punktów zespołu, polski środkowy trafił nawet zza łuku! Dzięki nim Arka dość szybko objęła dwucyfrowe prowadzenie (18:8) i z każdą minutą nabierała coraz większej pewności siebie. Lider gości, Josh Price, także od samego początku stawał na wysokości zadania, jednak w pojedynkę nie był w stanie zbyt wiele wskórać. Powracający po kontuzji Andrzej Pluta Jr pod koniec kwarty złapał rytm, zdobywając 8 “oczek” z rzędu, w tym dwie “trójki” – finalnie zdobył 20 punktów po miesięcznej przerwie z koszykówką.
Dobre otwarcie gdynian napędzało ich w drugiej części gry, którą zaczęli od serii 9:4. Bardzo aktywny na atakowanej desce był debiutujący Seth LeDay – efektownie blokował, wykorzystywał swoje warunki do zbiórek, dodatkowo dołożył cegiełkę do dorobku punktowego drużyny. Amerykanin w swoim pierwszym meczu w barwach Arki Gdynia rozegrał aż 27 minut, od razu double-double (15 punktów i 13 zbiórek). Goście mieli dobre fragmenty, jednak miejscowi trafiali na bardzo dobrej skuteczności z dystansu. Gdy ekipa Pawła Turkiewicza zaczęła stopniowo odrabiać straty, wówczas Bryce Alford dwukrotnie strzelił zza linii 6,75 m.
Choć koszykarze Arki przez pierwsze 15 minut przeważali w każdym aspekcie, momentalnie zgaśli. Dobra dyspozycja i spora przewaga gospodarzy kompletnie nie podcięła skrzydeł drużynie z Gliwic, która jeszcze w pierwszej połowie przeszła – można by rzec – odrodzenie. Częstsze dzielenie się piłką i przyspieszenie gry sprawiło, że z 17 “oczek” (28:45) nagle zrobiło się zaledwie 4 punkty straty po fantastycznej serii punktowej 13:0 (41:45). Dużo strat i pogarszająca się dyspozycja strzelecka zespołu z Gdyni sprawiła, że z pewnego prowadzenia jeszcze w pierwszych 20 minutach drżeli o swoją zaliczkę. To jest piękno Orlen Basket Ligi!
Świetne zawody rozgrywał niezawodny duet Gray & Price – obaj na ani sekundę nie zeszli z parkietu w pierwszej połowie, w której zdobyli 31 z 41 punktów drużyny (w całym meczu 61 z 87). Kanadyjski rozgrywający do przerwy zaliczył aż 6 przechwytów, czym ustanowił swój rekord kariery (poprzednio 4 w CEBL). Dodatkowo świetnie atakował kosz, dzięki czemu albo zdobywał punkty spod kosza lub stawał na linii rzutów wolnych. Raz spotkał się ze ścianą w postaci Adriana Boguckiego, który zablokował go niczym rasowy siatkarz. Z kolei Amerykanin w dalszym ciągu niesamowity z półdystansu, obrońcy Arki nie mieli szans w tego typu akcjach. Nawet admin GTK na Twitterze celebrował punkty Price’a!
Słabsza końcówka drugiej kwarty w wykonaniu miejscowych poszła w niepamięć. Wrócili do skutecznego strzelania z dystansu, dwie “trójki” dołożył także mało widoczny na początku spotkania Grzegorz Kamiński i po pięciu minutach drugiej połowy ponownie wrócili na wysokie, dwucyfrowe prowadzenie (64:49). Josh Price nie przestał razić z okolicy 4-5 metrów od kosza, w pewnym momencie sam miał ponad połowę punktów zespołu na koncie (27 z 51), jednak to nie dawało dużych szans na ponowne zmniejszenie strat. Co odrobili, to Arka odpowiedziała – i tak do końca tej części spotkania.
Decydujące 10 minut ekipa Wojciecha Bychawskiego rozpoczęła z 14 punktami zaliczki, chwilę później podwyższyli je nawet do 20 “oczek” po celnej “trójce” Pluty Jr. Dużo w tym meczu się zmieniało, jednak celnych rzutów Price’a nie było końca! Amerykanin na ponad 6 minut przed końcem ustanowił swój rekord punktowy sezonu (36 punktów), pobijając wyczyn z występu przeciwko Dzikom Warszawa. Bez przełomu w finalnej fazie meczu, zmęczenie GTK z jeszcze krótszą rotacją (bez Frąckiewicza i McEwena) wzięło górę. Pomimo tego nie poddali się i odrabiali straty.
Gospodarze w dalszym ciągu “ładowali trójki” – w całym meczu solidne 16/35 (45%), z kolei po stronie gości na ponad dwie minuty przed końcową syreną swoje pierwsze punkty w tym spotkaniu zdobył strzelec Martins Laksa. Wymowna statystyka, mając na uwadze, że Łotysz trafia w tym sezonie blisko 42 proc. za “trzy” – cała drużyna zaledwie 4 “trójki” na 15 prób. Chwilę później 40-ty punkt zdobył Price, choć do rekordu kariery i tak brakowało dwóch “oczek”. Zmniejszenie rozmiarów porażki w miarę się udało (z -20 na -13), jednak ono nic nie znaczy. To Arka dwukrotnie triumfowała w tym pojedynku i w razie identycznego bilansu będzie wyżej w tabeli od ekipy Pawła Turkiewicza. Na ten moment i tak mogą mieć spore powody do zadowolenia – wyjście z dołka i koniec passy 5 porażek oraz zrównanie się zwycięstwami w tabeli z Sokołem Łańcut i Zastalem Zielona Góra.
Do zwycięstwa w dużej mierze przyczynił się Bryce Alford (24 punktów, 5/10 za 3 i 5 asyst), Andrzej Pluta Jr (20 punktów, 5/11 za 3 i 8 asyst) oraz podkoszowi, którzy zaliczyli double-double ze zbiórkami: Adrian Bogucki (16 punktów i 10 zbiórek) oraz Seth LeDay (15 punktów i 13 zbiórek – 7 w ataku). Z pewnością Amerykanin pokazał się z bardzo dobrej strony w debiucie i pozostawił świetne pierwsze wrażenie obecnym kibicom w Polsat Plus Arenie. Przegrani, choć indywidualnie wygrani – Josh Price bliski rekordu kariery i double-double (40 punktów, 17/21 (!) z gry i 9 zbiórek) oraz Kadre Gray, który zmierzał małymi kroczkami po quadruple-double (40 minut, 21 punktów, 6 zbiórek, 9 asyst i 6 przechwytów).
Autor tekstu: Błażej Pańczyk