Dwa i pół roku po usłyszeniu dramatycznej diagnozy Isaiah Austin podpisał kontrakt z Crveną Zvezdą Belgrad. – Dziękuję wszystkim za okazane mi wsparcie, módlcie się za mnie! – ogłosił.
NBA, PLK – znasz się na koszu, wygrywaj w zakładach! >>
Jeszcze w czerwcu 2014 roku Isaiah Austin, u którego tuż przed draftem zdiagnozowano zespół Marfana, rzadką chorobę genetyczną mogącą powodować zmiany w narządach całego ciała, słyszał od lekarzy, że nigdy nie będzie mógł zawodowo uprawiać sportu. Historia zna już przypadki sportowców, którym choroba ta odbierała życie. Jedną z nich była srebrna medalistka z igrzysk olimpijskich w Los Angeles z 1984 roku w siatkówce – Flora Hyman.
Austin mógł się załamać, poddać, ale tego nie zrobił. Założył fundację, której celem jest pomoc osobom dotkniętych dolegliwością, trenował, zdrowo się odżywiał i cały czas wierzył. Pod koniec listopada oficjalnie ogłosił, że według lekarzy jego stan jest stabilny i otrzymał od nich zielone światło na powrót do czynnego uprawiania sportu. Decyzja znów należała do niego, a on nie wahał się ani chwili. Tę część historii opisywaliśmy na początku grudnia.
Teraz ma ona swoją świetną kontynuację. 7 stycznia za pośrednictwem Facebooka, 23-letni Isaiah Austin oznajmił światu, że podpisał swój pierwszy zawodowy kontrakt. Związał się nim z serbskim klubem Crvena Zvezda Belgrad rywalizującym na poziomie Euroligi, ale powiązanym także m.in. z drużyną FMP, która występuje w Lidze Adriatyckiej (ABA).
– W 2014 roku powiedziano mi, że ten dzień nigdy nie nadejdzie, ale Bóg jest wspaniały i był przy mnie przez cały ten czas, tak więc jestem. Podpisuję swój pierwszy zawodowy, koszykarski kontrakt i jestem bardzo wdzięczny – napisał w poście, w którym opublikował także nagranie wideo, na którym składa podpis pod umową.
– Jestem wdzięczny za możliwość bycia częścią jednego z najlepszych klubów w Europie KK Crvenza Zvezda. Dzięki za szansę na robienie tego, co od zawsze kochałem. Długo musiałem czekać na ten moment. Dziękuję wszystkim za okazane mi wsparcie, módlcie się za mnie!
We wpisie załączył również hashtag, który idealnie podsumowuje finał jednej, a początek kolejnej fantastycznej historii – #MyDreamAgainNeverStops!
Mateusz Orlicki