Wygrani i przegrani, czyli podsumowanie NBA Trade Deadline 2025

Za nami jedno z najbardziej ekscytujących okienek transferowych w historii NBA. Kto moim zdaniem wygrał, a kto przegrał wyścig zbrojeń przed zbliżającymi się play-offami? Luka w Lakers. Płaczący Pat Riley. Bucks bez poszanowania dla legendy klubu, cierpliwi Clippers i Raptors z nożem na gardle. Co jeszcze wydarzyło się podczas NBA Trade Deadline? Zapraszam do mojej analizy najciekawszych ruchów.
fot. REUTERS / Daniel Cole

Wygrani: Szczęściarze Los Angeles Lakers

Kiedy czytacie te słowa, właśnie mija tydzień od szokującej wymiany Luki Doncica do Los Angeles Lakers. W dalszym ciągu nie są znane prawdziwe powody, jakie kierowały GM’em Dallas Mavericks – Nico Harrisonem – aby oddać obecnie drugiego/trzeciego najlepszego gracza na świecie, za bezcen. Nico wystawił rękę i zasłonił na chwilę słońce, aby w mroku dojść do porozumienia ze starym znajomym Robem Pelinką z Lakers. Gdybyście się zastanawiali: ten pierwszy pracował kiedyś dla Nike, gdzie jego klientem był Kobe Bryant, a ten drugi był ówczesnym agentem legendy Lakers. Proste, nie?


Czemu Dallas kontaktowało się tylko z Lakers i pozbawiło pozostałych 28 zespołów możliwości walki o pozyskania tego 25-letniego koszykarskiego fenomenu, który niecałe 9 miesięcy temu, na własnych barkach (i jednej nodze) zaciągnął Dallas do ich pierwszego finału NBA od 2011 roku? Luka to pięciokrotny All-Star. Pięciokrotny członek first NBA Team. Król strzelców i Rookie of The Year. Wszystko to przed 26. urodzinami i swoim prime. Teorii spiskowych na ten temat jest więcej, niż rzekomych kilogramów nadwagi Luki, która była główną bronią obronną PRowców Dallas, kiedy ta wymiana ujrzała światło dzienne. Jednak już po pierwszej sesji zdjęciowej w barwach Purpury i Złota można śmiało powiedzieć, że ten pulchny chłopiec ze Słowenii, nie jest aż tak zapuszczony, jak próbował przekonać nas o tym o tym Nico.

Razem z Luką do Los Angeles przywędrował Maxi Kleber oraz Markieff Morris, którzy wystąpili tu w roli zapychaczy. Niemiec po kontuzjach nie jest już takim fajnym mobilnym, rezerwowym centrem grożącym trójką, jak kiedyś, a jeden z bliźniaków Morris jest już dawno za koszykarską górką i pozostało mu machanie ręcznikiem przy linii bocznej. W przeciwną stronę zostali wysłani Anthony Davis, Max Christie i pierwszy rundowy pick Lakers z 2029 roku. Słabo. Aby wymiana mogła dojść do skutku, potrzebny był trzeci zespół,którym okazali się Utah Jazz. Ich dyrektor od spraw koszykarskich – legendarny Danny Ainge – zarzeka się, że nie wiedział, do czego przykłada rękę. A jeżeli taka persona nie wie, co się dzieje, to była to prawdziwa tajemnica. Jazz pozyskali w tej wymianie wybranego z 17 numerem w drafcie 2023 Jalena Hooda-Schifino (którego po trade deadline zwolnili) oraz dwa drugorundowe wybory z 2025 roku.

Kiedy kurz opadł i Lakers zdali sobie sprawę z tego, że tylko poprzez podniesienie słuchawki telefonu pozyskali twarz organizacji na kolejne lata i zabezpieczyli sobie przyszłość kiedy (o ile?) LeBron James przejdzie na emeryturę, zaczęli poszukiwać wzmocnień. Każdy analityk, dziennikarz i kibic wskazywał (nawet jeszcze przed tą szemraną wymianą), że brakuje im defensywnego centra, co było prawdą. Ale to są Lakers i zawsze robią coś po swojemu. Oni jednak poszli w inną stronę i od razu zrobili pełen gracji ukłon w stronę Słoweńca. Pozyskali z Charlotte Hornets ofensywnego centra: Marka Williamsa. Ceną za niego były zachowane assety w postaci Daltona Knechta, Cama Reddisha, niechronionego pierwszorundowego picku Lakers z 2031 roku i swapu picku z 2030 roku. Czy to też powinno trafić do Dallas? Tak, ale jakoś się to nie stało.


Williams jest młodszy o rok od Knechta, a do tego wypisuje się w typ zawodnika, który idealnie będzie pasował do stylu gry Luki. Wysoki, mobilny gracz, który z łatwością będzie łapać loby od Doncica nad obręczą i grać z nim pick’n’rolle. Jednak jego wadą jest nie tylko ospałość w obronie (która bardzo ich zaboli w rozgrywkach posezonowych), ale w głównej mierze są to też kontuzje. W ciągu trzech sezonów w NBA rozegrał tylko 85 spotkań, wypadając z powodu urazów kciuka, pleców, stopy i kostki, co może być bardzo alarmujące i niepokojące u wysokiego gracza.

Lakers jednak byli czujni. Przeprowadzili wnikliwe badania lekarskie po których okazało się, że Williams nie jest zdolny do gry, a jego stan zdrowia zmusił ich do tego, aby anulować wymianę o czym doniósł Shams Charania z ESPN.


Reasumując: Lakers wygrali to okienko transferowe. Można ich lubić lub nie, ale nie można im odmówić szczęścia i łatwości, z jaką pozyskują lub otrzymują w prezencie gwiazdy do swojego składu od początku swojego istnienia w NBA. Jeżeli ktoś dzwoni i oferuje gracza pokoju Luki, to nie zastanawiasz się długo, tylko mówisz tak, a rzekomo Rob Pelinka był jeszcze w stanie zbić cenę tego transferu, dzięki czemu mogli później pozyskać Williamsa, którego ostatecznie nie przyjęli z powodu stanu zdrowia. Za to kocha się trade deadline.

Przegrani: Zaćmione Dallas Mavericks

Nie wiem, co musiało wydarzyć się w klubie z Teksasu, że zaraz po wizycie w finałach oddali Doncica bez mrugnięcia okiem. Głupie tłumaczenia, że „defensywa wygrywa mistrzostwa” i „gruby, niedbający o siebie gracz” nie są w stanie zmyć historycznej pomyłki, jaką robili. Zwrot za Lukę niby wpisuje się w plany przyjętego założenia „win now”, ale co dalej? Opierać się na 31-latku, 32-latku i 34-latku, którzy są podatni na kontuzje, dodatkowo nie mając kontroli nad większością swoich przyszłych picków? O przyszłości tego klubu pochylę się w innym tekście.


Fani już zaczynają bojkotować klub (blisko milion osób przestało obserwować ich główny profil na Instagramie po tej wymianie) robiąc pikiety pod halą: przynoszą koszulki, kwiaty, listy pożegnalne, a nawet i trumnę symbolizującą koniec organizacji. Odnaleźli dom Nico Harrisona, opisali zwyczajową drogę, którą pokonuje on do pracy i dzielą się tą wiedzą w Internecie, a sam GM otrzymuje śmiertelne pogróżki, za sprzedanie ukochanej przez społeczność gwiazdy. Klub nawet zaczął oferować zwrot pieniędzy dla posiadaczy karnetów, aby trochę ostudzić tę żałobę.


Według insiderów: Dallas było bardzo aktywne w kwestii pozyskania z Suns Kevina Duranta, który stworzyłby razem z Kyrie Irvingiem i Anthonym Davisem, nową wielką trójkę, jednak to się nie stało. Jedyne co dodatkowo zrobili, to wymiana Quentina Grimesa z pickami do 76ers w zamian za Caleba Marina, która nie zmienia ich pozycji w żaden sposób.

Wygrani: Skuteczne w negocjacjach San Antonio Spurs

Można zażartować, że „chodził lisek koło drogi” i razem ze swoim nowym agentem Richem Paulem wydeptali ścieżkę De’Aarona Foxa wprost do San Antonio, gdzie czekał na niego Victor Wembanyama i reszta wesołej kompanii Spurs. Ruch był na tyle kuriozalny, że Ostrogi nie oddały w tej wymianie żadnego młodego i perspektywicznego zawodnika. Rzekomo Kings naciskali na pozyskanie Stephona Castle (głównego kandydata do tegorocznej nagrody dla najlepszego debiutanta), jednak SAS oficjalnie powiedziało, że chłopak jest nietykalny. I tak za cenę kilku picków i rotacyjnych zawodników w trójstronnej wymianie, Vitor w końcu dostał rozgrywającego, który nie uczy się nowego fachu
(eksperyment z Jeremym Sochanem) lub nie ma 39 lat (Chris Paul).

Sam Fox bardzo chciał trafić właśnie tu, do Teksasu, co nie stanowiło żadnego problemu dla jego agencji Klutch Sports. Nie było ważnym to, że to dla niego Domantas Sabonis został w Sacramento i wziął pay cut. To samo zrobił Malik Monk. DeMar DeRozan również podkreślał, jak ważny jest Fox dla przyszłości ekipy z Sacramento po przenosinach z Chicago. W tym sezonie z powodu złej niesnasek i konfliktów z Foxem zwolniono trenera Mike’a Browna, który dał Królom nowe życie i pierwszy awans do play-off’s od ponad 16 lat. Drużyna po tym fakcie wróciła do wygrywania, ale chęć przeniesienia swoich talentów do San Antonio była większa.

Fox na papierze idealnie pasuje do francuskiego fenomenu, jakim jest Wembanyama. Może grać z nim akcje dwójkowe, odgrywać na pick’n’pop oraz brać piłkę pod pachę (też w kontrataku) i szturmować kosz, czyli Fox robi coś, czego bardzo brakowało Spurs w tym sezonie. Za taką cenę nie sposób odmówić Spurs wygrania tej wymiany i dołożenia drugiej gwiazdy do Victora. Na jego obecności zyskają też Castle, Sochan i Vassell. Jednak…


… moim zdaniem Spurs powinni zapytać najpierw o cenę za Trae Younga, który lepiej pasowałby do Victora. Mają picki Atlanty za wcześniejszą wymianę Dejounte Murraya, nad którymi Hawks z pewnością chcieliby odzyskać kontrolę. Young jest trochę młodszy od Foxa, lepszy ofensywnie i pewniejszy w kreowaniu partnerów, ale gorszy w defensywnie. Mimo to przy takim składzie, jaki posiadają Spurs, nietrudno byłoby ukryć jego braki w obronie. Dodatkowo nie jestem przekonany też do tego, że Fox może wejść na jeszcze wyższy poziom, niż to, co prezentuje teraz. Jednak powtórzę: za taką cenę nie ma co narzekać.

Przegrani: Sacramento Kings, czyli „Bulls Zachodu”

Przerażające jest to, co robią ze swoim składem Kings. Wystarczyło dwa i pół sezonu od czasu wspomnianego wcześniej awansu do play-offów, aby z rewelacji ligi przeistoczyli się w twór, który ogląda się z konieczności. Obecnie po oddaniu Foxa wygląda to, jak zbieranina niechcianych kontraktów w lidzie i Domantas Sabonis. Gdyby był to rok 2017, to może byłbym pod wrażeniem, ale jest 2025 i wygląda to strasznie.


Pozyskany przed sezonem DeMar DeRozan nie był odpowiedzią na ich problemy. Teraz w czasie wymiany Foxa do San Antonio pozyskali z Chicago Bulls bardzo przereklamowanego Zacha LaVine’a, który też nie uratuje ich sezonu, nie da im play-offów i dalej (obadwaj niedawno dzieli parkiet w Chicago) nie pasuje do gry obok DeRozana. Jako rezerwowego centra wzięli z Washington Wizards Jonasa Valanciunasa, który najlepsze lata ma już za sobą, i jedyną rzeczą, jaką tłumaczy ten ruch jest fakt, że grają razem z Sabosnisem w reprezentacji Litwy. Będą próbować grać na dwie wieże? Ten sezon jest tak szalony, że uwierzę we wszystko.


Właściciel Vivek Ranadive i jego klakier GM Monte McNair dalej pokazują nam, że nie wiedzą nic o koszykówce i o tym jak budować skład, który przejdzie pierwszą rundę play-offów, albo chociaż wygra turniej play-in. Mega szkoda jest mi Sabonisa w tym wszystkim, bo gra cichy i rekordowy dla siebie sezon (najlepsze w karierze 20.4 punktów i 14.3 zbiórek na mecz), a musi męczyć się w tym dziwnym tworze bez obrony (do czego też dokłada swoją cegiełkę) spacingu (23 miejsce w lidze pod względem oddanych trójek), polotu i charyzmy.

Wygrani: Agent Jimmy’ego Butlera, Jimmy Butler i trochę też legacy Stephena Curry’ego

Jimmy Butler dopiął swego: dostał przedłużenie kontraktu, przy czym kolejny raz opuścił klub w aferze skandalu. Drama z Heat jaka ciągnęła się jak pełen złośliwości argentyński tasiemiec, ale w końcu zdesperowani Golden State Warriors, którzy według Shamsa Charanii z ESPN dzwonili do każdego klubu pytać, czy nie oddadzą im w wymianie gracza formatu All-Star powiedzieli OK, i przygarnęli Butera dając mu upragnione przedłużenie kontraktu za 120 mln dolarów, które jest płatne w dwa lata. Czyli w wieku 37. lat, Jimmy zarobi blisko 60 mln dolarów.

Ja trochę zazdroszczę, ale widać, że klub z San Francisco był gotowy na to, aby koniec kariery Stephena Curry’ego nie wyglądał jak groteska. Butler po tym jak w aferze skandalu odchodził z Bulls, Timberwolves i 76ers pokazywał w następnym klubie, że ma coś do udowodnienia i na samym początku grał tak, jakby zależało od tego jego życie. Czy takie nastawienie uratuje koślawy sezon Warriors? Jak to mówi Zenek Martyniuk “czas pokaże”.


Może grać na piłce, oraz bez niej, co jest wodą na młyn dla Curry’ego. Niezbyt często i chętnie rzuca za 3, ale dalej jest niezłym ścinającym pod kosz, który może jeszcze dołożyć trochę obrony po drugiej stronie parkietu. Sam jestem zainteresowany, jak to wszystko wyjdzie w praniu. Curry w końcu dostał w tym sezonie drugą opcję plus klub nie oddał nikogo ze swojej młodzieży, co po wygaśnięciu kontraktów Curry’ego, Butlera i Draymonda Greena w 2027 roku może dać im lekką przewagę w budowaniu składu od początku. Jednak za rogiem czai się przedłużenie kontraktu dla Jonathana Kumingi, który jest niepewny w swojej grze, jak diesel w zimie, ale to inna para kaloszy.


I tak hitem internetu stały się doniesienia, że synonim twardości i ligowego skurczysyna Pat Riley, uronił łzę podczas ugodowego spotkania z Butlerem. Jak donosi The Athletic:

„Butler powiedział bliskim mu osobom, że długoletni prezydent zespołu kilkakrotnie odnosił się do niedawno zmarłego ojca Butlera podczas spotkania, oferował „chciane i niechciane” porady rodzicielskie, a nawet uronił łzy przed zakończeniem spotkania, mówiąc Butlerowi, że go kocha.”


Zatem wiemy już, czy Pat Riley jest zdolny do publicznego okazania emocji, ale dalej nie wiemy, czemu Dallas oddało Lukę do Lakers. Równowaga w tajemniczości NBA musi zostać zachowana.

Przegrani: Honor Milwaukee Bucks


Cala ta zagmatwana wymiana, w której ostatecznie udział wzięły cztery klubu można sprowadzić do jednego: Bucks zaoszczędziło trochę pieniędzy, co może zaowocować w przyszłości, ale za to w bardzo brzydki sposób pożegnali się z długoletnią podporą tego klubu – Khrisem Middletonem, który trafił na wysypisko do Wizards.

Ja wiem: po licznych kontuzjach Khris nie był już takim samym graczem i bardzo szybko znalazł się po drugiej stronie koszykarskiej rzeki. Można nawet powiedzieć, że w tym sezonie koszykarsko „umarł” na naszych oczach, i NBA to przede wszystkim biznes, ale to trochę boli, zwłaszcza jeżeli ma się w pamięci znakomitą serię w PO vs Pacers w kwietniu ubiegłego roku.


I w sumie Bucks nie otrzymali nic, co mogło ich wzmocnić w tym sezonie w walce o coś więcej niż awans do drugiej rundy. Jericho Sims grał ogony w Knicks, pozyskanie Kevina Portera Jr. też w żaden sposób nie może być traktowane jako wzmocnienie, a „wyjęty” z Wizards Kyle Kuzma gra najgorszy sezon w karierze pod względem skuteczności i jest gwiazdą składanek z airballami w tych rozgrywkach.


Wiem, że wiele osób (w tym management Bucks) liczy na to, że Kuzma w magiczny sposób po uwolnieniu go z marazmu tankujących Wizards nagle odzyska chęć do gry i da im niezwykle potrzebną i solidną trzecią opcję, kiedy obrona będzie zajęta ich dwoma gwiazdami. Ja jednak nie jestem tego taki pewien. Jeżeli nie chciało mu się nabijać pustych statystyk w tankującym zespole, to nagle obecność Giannisa i Lillarda ma przywrócić tego Kyle’a, którego pamiętamy jeszcze sprzed dwóch lub trzech sezonów? Nie.


I pytanie najważniejsze: co Giannis powie w czasie lata, jeżeli Bucks znowu odpadną przedwcześnie w PO Wiem co powie Doc Rivers. Wiem, co powie Damian Lillard. Ale Grek? Nets już czekają z walizką gotówki.


Wygrani: cierpliwi Clippers


Najpierw wypada pogratulować, że odpuścili przed sezonem podpisanie Paula George’a, który w tym sezonie nagrał chyba więcej podcastów, niż rozegrał spotkań w barwach 76ers. Później cierpliwie czekali na powrót Kawhiego Leonarda (który z meczu na mecz wygląda coraz lepiej), dając duetowi James Harden-Ivica Zubac płynąć z prądem, a na ich fali wzniósł się Norman Powell, który gra sezon życia, przez co front office Clippers pyta żartobliwe „George who?”. Po cichu kręcą się pomiędzy siódmym, a piątym miejscem w konferencji i nie zwracają na siebie dużo uwagi.

Następnie zrobili trochę miejsca w salary oddając głównie P.J Tuckera i graczy bez przyszłości w ich rotacji, aby w końcówce okienka transferowego zrobić mały, ale arcy ciekawy ruch z pozyskaniem Bogdana Bogdanovicza z Atlanty. Bogdan może gra obecnie najgorszy sezon w karierze z powodu kontuzji, ale bardziej wierzę w jego pozytywną przemianę w nowym miejscu i dodanie wartości do ławki Clippers, niż Kyle’a Kuzmy dla wyjściowego składu Bucks.


Dalej jest znakomitym snajperem, który w czasie Igrzysk Olimpijskich był ważną postacią w drużynie brązowych medalistów z Serbii, a jego 38 proc. w karierze w rzutach za 3, tylko powinno wyciągnąć zespół z Los Angeles z 22 miejsca w rankingu ofensywnym. Ich defensywa hula na 3 miejscu w lidze i stopuje rywali na 109.3 punktach na mecz. Zatem tylko ofensywa (i zdrowie) musi dojechać przed kwietniem, i Clippers mogą być bardzo niewdzięcznym przeciwnikiem w pierwszej rundzie PO.


Przegani: przepych w Toronto

Nie rozumiem wymiany po Brandona Ingrama. Raptors z powodu kontuzji są w tym sezonie miejscu, w którym powinni już zostać do końca rozgrywek, czyli tankować. Dodanie teraz talentu może zaburzyć ich dotychczasową grę i młody talent. Oddali za Ingrama role-palyerów, oraz fajny pick należący do Pacers, który w przyszłości mógł być bardzo przydatny. Inną kwestią podważającą zasadność tej wymiany jest fakt, że Brandon z powodu kontuzji pozostaje poza grą od początku grudnia i nawet nie został jeszcze dopuszczony do ćwiczeń, a co dopiero debiutu na parkiecie.


Immanuel Quickley, RJ Barrett, Scottie Barnes i Ingram potrzebują piłki w rękach. Trzech ostatnich jest bardzo podobnymi graczami z podobnym zakresem ruchów i zachowań, zatem kolejny raz pytam: dlaczego Raptors to zrobiło? Dziwna to jest rotacja, ale może w szaleństwie jest metoda i właśnie ekipie z Kanady udało się pozyskać gracza, który w następnym sezonie może okazać się ich najlepszym drugim graczem?


Jednak jest pewien zgrzyt: w czasie tego lata Ingram jest niezastrzeżonym wolnym agentem i każdy z torbą pieniędzy może go łatwo przekonać do gry w swoim klubie. Raptors (żeby nie zostali bez niczego po tej wymianie) mają teraz niecałe dwa miesiące na to, aby przekonać do siebie Ingrama i wymyślić, jak to wszystko ma funkcjonować. Pytania nasuwają się same: kiedy Ingram wróci po kontuzji? Jak wpisze się w zespół? Czy tam zostanie po sezonie? Jeżeli zostanie, to jak te wszystkie kontrakty zmieszczą w płacach? To są niewiadome, które moim zdaniem nie są warte ceny, jaką za niego zapłacili.


Przegrani: Skończeni Phoenix Suns

Wszystko przez to, że ktoś, kiedyś dał Bradleyowi Bealowi klauzulę no-trade, a ktoś inny pomyślał, że będzie on wielkim wzmocnieniem Phoenix Suns. I teraz, od uformowania się wielkiej trójki Booker-Durant-Beal nie ugrali nic i nie zanosi się na to, że cokolwiek się zmieni w tej materii, a dodatkowo nie kontrolują swoich picków, a co za tym idzie przyszłości. Bookera nie oddadzą, bo jest ich najwartościowszym assetem. Beala chcieliby oddać, ale nie mogą z powodu jego klauzuli i tego, że nikt go nie chce wziąć do siebie na takim kontrakcie. Musieliby oddać Duranta, co oznaczałoby przyznanie się do porażki tego eksperymentu, ale pomimo rzekomych setek telefonów od chętnych na jego usługi, nie zdecydowali się na oddanie 36-latka.


Oczyścili trochę smrodu z szatni i oddając Jusufa Nurkica (który miał kosę z trenerem Mikem Budenholzerem) do Hornets za Cody’ego Martina, Vasilije Micicia i drugorundowy pick. Dzięki temu nie będą płacić prawie 20 mln dolarów podatku, jednak to marne pocieszenie, bo ten projekt kompletnie nie wypalił nowemu właścicielowi Matowi Ishbie. Jedyne co Suns zrobiło dobrze, to pokazali, że nie ma dalszego sensu budowania wielkich trójek w NBA, za co wszyscy powinniśmy być im wdzięczni.

Małe nagrody i skarcenia

Na plus: Wizards i ich postępująca przebudowa. Pistons, Rockets i Cavaliers za brak głupiego i pochopnego ruchu, który mógłby zniszczyć piękny sezon,

Na minus: Bierność Knicks i Nuggets. Brak planu w Hawks. WTF Bulls? I jeszcze raz, za karę trzeba napiętnować Mavericks.


I to były moim zdaniem najciekawsze ruchy w tym trade deadline. Teraz trzeba przygotować się na graczy, którzy zdecydują dojść do porozumienia z obecnym klubem i wykupić swój kontrakt, aby móc dołączyć do innego klubu na (zazwyczaj) minimalnym kontrakcie.

Najważniejsze nazwiska to: D’Angello Russell, Malcolm Brogdon, Bruce Brown, Tre Jones, Bojan Bogdanovic. Aż 23 drużyny (które nie przekroczyły pierwszego apronu) mogą włączyć się do walki o tych weteranów. Ben Simmons wyszedł na pierwszy plan i już porozumiał się z Nets w sprawie wykupu kontaktu i dołączył wczoraj do Clippers. Inni jeszcze czekają. Będzie ciekawie.

Autor wpisu:

Przemysław Orliński

Polecane

Kącik mentalny. Dzień Walki z Depresją: Krzyk ciszy

Aneta Sochan. O tym, jak budować tożsamość przyszłego koszykarza NBA

Psychologia sportu. 1na1: Dzień Walki z Depresją