fot. Andrzej Romański / plk.pl
Takie już jest życie trenera. Jeszcze kilka miesięcy temu Artura Gronka rugano od góry do dołu za to, jakie wyniki notował jego zespół. Start drżał o utrzymanie i choć finalnie miał kilka punktów zapasu, to bliżej mu było do spadku niż do play-offów. Teraz? Odmieniona drużyna!
Start Lublin już w okresie przedsezonowym był oceniany lepiej niż dotychczas. Pierwsze trzy mecze lublinianie wygrywali, ale w nich rywalizowali m.in. z Twardymi Piernikami oraz Sokołem, czyli ekipami teoretycznie słabszymi, co zbagatelizowało sukces. Tym bardziej że w 4. kolejce nadeszła 25-punktowa porażka z MKS-em, a w piątej – “zaledwie” 7-punktowe zwycięstwo nad GTK.
Wszyscy chwaliliśmy MKS za to, że wygrał zarówno z mistrzem Polski, jak i wicemistrzem. Minęła chwila, a Start dokonał tego samego! Na inaugurację 7. kolejki lublinianie ruszyli do odległego im Szczecina. To spotkanie było… różne. Raz jedni, raz drudzy. King prowadził przez większość trzeciej kwarty, by kilka minut później być już w roli goniącego.
Start w ostatnim fragmencie meczu zaliczył tak naprawdę dwa zrywy. Pierwszy – na przełomie trzeciej i czwartej kwarty. Wtedy jednak gospodarze wspólnymi siłami odrobili niemal całą stratę. Drugi – już w trakcie ostatnich minut. Cztery punkty z rzędu zdobył Jakub Karolak, a przewaga Startu urosła do rekordowych 11 oczek. Różnica znacząca, czasu coraz mniej. I choć King starał się do ostatnich sekund, to lublinianie jakkolwiek utrzymali skupienie na linii rzutów wolnych i dowieźli zwycięstwo. Na koniec – 85:81.
Niejednokrotnie chwaliliśmy duet Durham & O’Reilly, a i teraz nie możemy przejść obojętnie. Łącznie 39 punktów, 9 zbiórek oraz 12 asyst. Panowie świetnie się uzupełniają! Warto też przypomnieć o Romanie Szymańskim, dla którego dzisiejsze trafienie było pierwszym po kilkumiesięcznej przerwie. King? Na myśl przychodzi na pewno Artur Łabinowicz, który w czwartkowy wieczór zaliczył rekordowe 10 oczek.