Znakomity początek sezonu w wykonaniu Zacha Collinsa czyni z niego wczesnego kandydata do nagrody MIP, dla gracza, który poczynił największy postęp. Ale w Portland widzą znacznie większy potencjał w 20-letnim podkoszowym.
adidas Dame D.O.L.L.A. – w takich butach szaleje Damian Lillard! >>
Zdaje się, że wszystko idzie zgodnie z planem – wybrany z 9. numerem draftu w 2017 roku Zach Collins (po sezonie w Gonzadze, gdzie był zmiennikiem… Przemysława Karnowskiego) rozwija się dokładnie tak, jak Portland Trail Blazers sobie to wyobrażali. Podkoszowy już w debiutanckich rozgrywkach na stałe wszedł do rotacji trenera Terry’ego Stottsa, a po świetnym początku tego sezonu pojawiają się już nawet pytania, kiedy wskoczy do pierwszej piątki.
Na razie jest najpewniejszym punktem ławki rezerwowych Trail Blazers – w poniedziałek wyrównał rekord kariery, zdobywając 17 punktów w wygranym 103-93 starciu z Indiana Pacers. Trafił siedem z 10 prób, czym potwierdził tylko swoją efektywność. W sześciu meczach tego sezonu notuje średnio prawie 12 punktów, 5 zbiórek oraz 2 bloki na mecz, trafiając przy tym 69 % rzutów z gry oraz 86 wolnych. Jego ranking ofensywny po 6 meczach wynosił aż 146 pkt., co dawało mu piąte miejsce w całej NBA!
Jest jednym z najbardziej skutecznych zawodników w lidze, także zza łuku, gdyż trafia 54 procent swoich prób za trzy. Co więcej, ten wciąż zaledwie 20-latek, poczynił ogromne postępy w defensywie, co nie uszło uwadze kolegów – gwiazda zespołu Damian Lillard wprost twierdzi, że Collins ma potencjał, by zdobyć kiedyś nagrodę dla najlepszego defensora całej ligi.
Collins nie tylko spędził latem sporo czasu na siłowni, gdzie znacząco się wzmocnił, ale też znacząco poprawił mentalny aspekt gry. Dziś znacznie lepiej rozumie to, co dzieje się na parkiecie i potrafi bardzo dobrze wykorzystać swoje wysokie koszykarskie IQ. Udowodnił to już w pierwszym meczu sezonu, gdy w wygranym przez Blazers starciu z Los Angeles Lakers zablokował aż 6 rzutów.
Wygląda więc na to, że decyzja drużyny z Portland, by odpuścić dobrze spisującego się w zeszłym sezonie Eda Davisa się opłaciła. Blazers chcieli bowiem większą rolę właśnie dla Collinsa, a ten odpłaca im się bardzo solidną grą. Na tyle dobrą, że o swoją pozycję w pierwszej piątce może powoli bać się Al-Farouq Aminu – tym bardziej, jeśli Collins nadal będzie robił takie postępy.
Tomek Kordylewski
adidas Dame D.O.L.L.A. – w takich butach szaleje Damian Lillard! >>