Nowa oferta powitalna PZBUK – darmowy zakład 50 zł.! >>
Na dzisiaj w walce o ósme miejsce liczą się Memphis Grizzlies, Portland Trail Blazers, New Orleans Pelicans, San Antonio Spurs, Sacramento Kings i Phoenix Suns. Tych ostatnich od tych pierwszych dzieli według tabel NBA 5 meczów. Suns z bilansem 23-34 wciąż mogą przy dobrej grze dojechać do ósmego miejsca, ale nikt im tego nie będzie ułatwiał.
Memphis Grizzlies (28-28)
Jeszcze przed Weekendem Gwiazd można było śmiało określać ich mianem faworytów do zgarnięcia miejsca numer 8. Tymczasem do końca sezonu czeka ich najcięższy terminarz. Jak wyliczyli statystycy NBA drużyny, z którymi grają jeszcze mają średni procent zwycięstw na poziomie 55. To najwyższy wynik w całej lidze.
Na domiar złego w ostatnim spotkaniu kontuzji kolana doznał Jaren Jackson Jr. i nie zagra przez najbliższe co najmniej dwa tygodnie. Grizzlies wciąż są jednak w najlepszej sytuacji. To oni rezydują na ósmym miejscu i oni rozdają karty. To na ich potknięcia muszą liczyć rywale, ale mają gdzie się potykać. Najbliższe dwa mecze zagrają na wyjeździe z Clippers i Rockets. Wywiezienie jednego zwycięstwa z tych dwóch trudnych terenów będzie sukcesem.
Portland Trail Blazers (26-32)
Blazers to najbardziej pechowa drużyna tego sezonu. Liczba kontuzji, która ich dotyka jest nie do policzenia. Na domiar złego tuz przed Meczem Gwiazd urazu doznał Damian Lillard. Na szczęście nie jest to nic poważnego i 3-4 mecze odpoczynku powinny wystarczyć. To jest okazja do tego, żeby wykazał się C.J. McCollum i inni.
Ostatniej nocy Blazers nie bez trudu pokonali osłabionych Pistons, a poprzednie trzy mecze to porażki z bezpośrednimi rywalami w walce o play-off – dwukrotnie z Pelicans i raz z Grizzlies. Przed nimi za chwilę trzymeczowa seria wyjazdów do Indianapolis, Atlanty i Orlando. Dobrze byłoby przywieźć stamtąd dwa zwycięstwa i zdrowego już Lillarda.
New Orleans Pelicans (25-32)
Siedem zwycięstw w ostatnich dziesięciu meczach i wszystkie z udziałem Ziona Willamsona. Debiutant odmienił drużynę Pelicans i prowadzi ich do kolejnych zwycięstw. W tej chwili, odpukać, są zdrowi i pokazują swój pełny potencjał. Brandon Ingram, który był rewelacją pierwszej połowy sezonu odszedł nieco na bok, oddając pole Williamsonowi.
Świetną robotę wykonuje jak zawsze w cieniu Jrue Holiday, a pozostali dokładają swoje cegiełki. Ich terminarz powinien im sprzyjać. Co prawda mają przed sobą dwa mecze z Lakers, ale też dostają u siebie słabych Cavs czy Wolves, więc kolejne wygrane i zbliżanie się do Grizzlies powinno być regularne.
San Antonio Spurs (24-32)
Spurs są w tym sezonie najbardziej nieregularną drużyną. Rzeczą, która cechowała poprzednie lata w ich wykonaniu to stabilizacja formy. Potrafili złapać rytm i odnosić kolejne zwycięstwa. A jak nie udawało się wygrywać seriami, to przynajmniej wygrywali regularnie z drużynami z dołu tabeli.
Nie pomaga im seria wyjazdowa w ramach Rodeo Trip, która trwa od początku lutego. Rozpoczęli ją od siedmiu kolejnych porażek. Potem przyszły wygrane z Thunder i Jazz, ale znów ostatniej nocy dostali tęgie lanie od drużyny z Oklahoma City. Teraz czekają ich trzy mecze u siebie, z Dallas, Orlando i Indianą, a potem nieco łatwiejsze wyjazdy do Charlotte, Brooklynu i Cleveland. Jeśli po tej serii meczów nie zbliżą się do Grizzlies, to raczej będzie można zamykać fantastyczną serię 22 kolejnych lat kończonych w play-off.
Sacramento Kings (23-33)
Bardzo długo Kings nie mogli znaleźć na siebie sposobu. Przeszkadzały im kontuzje, które wykluczyły na początku sezonu De’Aarona Foxa, prawie przez cały sezon Marvina Bagleya, Bogdan Bogdanović też nie do końca był zdrowy, chociaż grał. Ostatnio jednak widać poprawę. Kings wygrali 8 z ostatnich 12 meczów i wiąże się to z jednym, odważnym ruchem trenera.
Luke Walton posadził na ławce lidera drużyny, Buddy’ego Hielda i od tego momentu zaczęło żreć. Niestety wiąże się to z pewnymi konsekwencjami. Hield wykorzystując swojego agenta wypuścił do mediów informację, że jeśli nie wróci do piątki, to po sezonie zażąda wymiany. W końcu od nowych rozgrywek wchodzi na nowy, bardzo wysoki kontrakt, który nie przystoi zawodnikowi wchodzącemu z ławki.
Póki co Walton raczej nie zmieni ustawienia, skoro ono działa. Najbliższe trzy mecze to wyjazdy do Golden State, Oklahoma City i Memphis, a potem u siebie dwa łatwe mecze z Pistons i Wizards. Cztery wygrane w tych spotkaniach są możliwe i tego powinni Kings oczekiwać.
Phoenix Suns (23-34)
Drużyna, o której wielu już zapomniało, a która wciąż nie traci szans i nie składa broni w walce o play-off. Suns świetnie rozpoczęli sezon i to mimo braku Deandre Aytona, zawieszonego za stosowanie niedozwolonych środków. Z nim w składzie notują lepszy bilans gdy go nie ma na boisku i to zdecydowanie w najbliższych meczach powinien być ich klucz do walki o wygrane.
Suns jadą dzisiaj do Utah, a potem czeka ich sześć spotkań na własnym parkiecie, kolejno z Clippers, Pistons, Warriors, Raptors, Blazers i Bucks. Trzech rywali jest bardzo wymagających, jeden bezpośredni w walce o play-offy, więc jeśli jeszcze o nich marzą, muszą sprawiać niespodzianki. Inaczej jako pierwsi wypadną z tej pogoni za ósmym miejscem.
PZ