Włocławianie z dużymi problemami pokonali Spójnię Stargard 91:75, rewanżując się za porażkę w pierwszej rundzie. Najwięcej do gry wnieśli rezerwowi, Szymon Szewczyk zdobył 13 punktów, a Jarosław Zyskowski 17.

Anwil rozpoczął mecz z Aleksandrem Czyżem w pierwszej piątce. To debiut Polaka w barwach włocławskiego zespołu, który w całym meczu grał tylko 8 minut. Poza składem z uwagi na kontuzje znalazł się Michał Michalak. Jednak goście zaczęli bardzo źle, od wyniku 1:8. Spójnia rozpoczęła bez żadnych kompleksów, podobnie jak w Hali Mistrzów, gdzie sensacyjnie wygrali z Anwilem 81:80.
Aż 15:3 – taki wynik był na tablicy po 5 minutach gry. Anwil pudłował na potęgę, a w obronie koszykarze z Włocławka wyglądali na bardzo ociężałych. Grę ożywiło wejście Jarosława Zyskowskiego i… zejście Ivana Almeidy. Polak zdobył 7 kolejnych punktów, co pozwoliło włocławianom nieco zbliżyć się do gospodarzy. Anwil po punktach z kontry Aarona Broussarda wyszedł jeszcze w pierwszej kwarcie na prowadzenie, ale po 10 minutach prowadziła Spójnia 23:22.
Druga kwarta rozpoczęła się od trzech trójek podkoszowych Anwilu (2x Lichodiej, 1x Szewczyk). Później obie drużyny utknęły w klinczu. Po stronie zespołu z Włocławka bardzo dobre minuty rozgrywał Walerij Lichodiej, a w Spójni szalone trójki trafili Dawid Bręk i Rod Camphor.
W ostatnich minutach pierwszej połowy dwie trójki trafił Hubert Pabian, który do tej pory rozgrywał najlepszy mecz w sezonie. Po 20 minutach miał już 13 punktów, a jego Spójnia prowadziła 47:43.
Ivan Almeida w przerwie zmienił buty, ale na nie wiele to się zdało. Po dwóch kwartach miał 2/8 z gry, w całym meczu nie oddał już więcej rzutów. Kabowerdeńczyk wyglądał w tym meczu bardzo źle i przede wszystkim o trzy tempa wolniej niż przed rokiem.
Mecz włocławianom ratował Szymon Szewczyk, co chyba jest bardzo wymowne, jeśli chodzi o formę podstawowych zawodników Anwilu. Weteran trafiał za 3, nawet zdobył punkty w kontrze i był najjaśniejszym punktem ofensywy zespołu Milicicia. Trójka Zyskowskiego wyprowadziła gości na prowadzenie. Po 3 kwartach było 64:61.
Kiedy Anwil już odskakiwał, akcję 3+1 zaliczył Rod Camphor, który w całym spotkaniu zdobył 29 punktów. Amerykanin grał nie tylko jako rozgrywający, ale także jako rzucający, co w sobotę wychodziło mu naprawdę dobrze.
Na 4 minuty przed końcem Anwil wyszedł na 13-punktowe prowadzenie. Poprawiła się przede wszystkim obrona 1 na 1. Spójnia nie umiała zatrzymać szybkiego ataku włocławian, także sama traciła wiele piłek, co skutkowało łatwymi punktami rywali. Niespodzianką pachniało, ale przez 30 minut. Ostatecznie mecz skończył się wyraźnym 91:75 dla Anwilu.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
Grzegorz Szybieniecki