Po bardzo efektownym meczu, w którym żadna z drużyn nie myślała zbytnio o obronie, Start w Lublinie pokonał Polpharmę Starogard Gdański 100:99. To jego pierwsze zwycięstwo w sezonie.
Znasz się na koszu? – wygrywaj w zakładach! >>
Nie są to częste sytuacje, gdy Start podchodzi do meczu w roli faworyta. W czwartek przeciwko Polpharmie tak właśnie było i trzeba przyznać, że gospodarze zaczęli mecz w stylu godnym drużyny z pozycji wyraźnie wyższej niż ostatnia. Kilka rzutów trafił Jakub Dłoniak, godnego siebie obrońcy nie miał Stefan Balmazović, a pod samą obręczą przydał się Jarosław Trojan, który powoli staje się specjalistą od plakatowania.
Start zaczął od prowadzenia 13:2 i wygrał pierwszą kwartę 29:19, mimo że rewelacyjną formę strzelecką pokazywał Anthony Miles (30 pkt., 11/17 z gry), który kilka razy znów pokręcił kostki rywalom. Sytuacja się zmieniła, gdy trener Mindaugas Budzinauskas postanowił bronić strefą.
David Dedek najwyraźniej nie miał jeszcze czasu na dopracowanie tego elementu. Polpharma odrabiała sukcesywnie straty, dochodząc nawet na różnicę jednego oczka (40:39). Gdy jednak tuż przed przerwą wrócili na boisko Brandon Peterson i Balmazović, gospodarze odzyskali przewagę.
W drugiej połowie beztroska strzelanina nabrała jeszcze rumieńców, gdy włączyli się do niej kolejni gracze. Moc poczuł nagle niewidoczny dotąd Michael Hicks, który jest właśnie takim typem gracza, którego niemal nie da się zatrzymać, gdy znajdzie rytm. I akurat znalazł go gdzieś w połowie III kwarty w Lublinie. Zaczął trafiać po prostu wszystko – gdy nie było pozycji także przez ręce rywali, albo z 9 metrów o tablicę. W jakieś 15 minut zdobył wszystkie swoje 24 punkty.
O wyniku meczu Startu znów decydowała dramatyczna końcówka i to taka, której opis zająłby odrębny artykuł. Była w ogóle możliwa tylko dzięki rewelacyjnej grze Petersona (20 pkt., 10 zbiórek). Start mógł wygrać spokojniej, gdyby nie popełniał tak katastrofalnych gaf, jak choćby faul na Milesie przy celnym rzucie za 3 punkty.
W najważniejszej akcji – w odróżnieniu od meczu z Anwilem – błędu nie zrobił za to Doug Wiggins (16 pkt., 8 asyst). Faulowany Amerykanin wykorzystał oba rzuty wolne i pierwszy zwycięstwo w sezonie stało się faktem. Jeśli Start chce marzyć o utrzymaniu, musi jednak zacząć chociaż pozorować zaangażowanie w obronie.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
RW