Stworzenie sponsorowanych, centralnych lig młodzieżowych stworzyłoby możliwości rozwoju klubom i pozytywnie wpłynęłoby na jakość szkolenia – uważa Aleksander Mrozik, trener i organizator koszykarskich campów HoopLife.
HOOP LIFE SUMMER CAMP – zapisz się i odbierz koszulkę >>
PolskiKosz.pl: Jest pan organizatorem campów. Dlaczego warto wybrać HoopLife, jakie daje to korzyści?
Aleksander Mrozik: HoopLife daje ogólny rozwój zawodnikom. Nasi podopieczni rozwijają się zarówno pod względem techniki indywidualnej, jak i pod względem lepszego rozumienia koszykówki. Uczą się, kiedy i co należy zrobić na boisku.
Zazwyczaj na obozach sportowych uczy się jak wykonać dane ćwiczenie, u nas też, ale u nas liczy się precyzja, timing i podjęcie właściwej decyzji. Te 10 dni podczas naszego campu sprawią, że gracz będzie wykorzystywał przekazaną mu wiedzę przez kolejne lata swojego rozwoju jako koszykarz.
Jeżeli chodzi o same ćwiczenia stosowane na naszym campie, to są one sprawdzone na campach NBA Cares oraz Campach Michael Jordan Flight School, czyli na najlepszym młodzieżowym poziomie na świecie. Trener Donnie Arey pracuje dla NBA i Gwiazd ligi corocznie.
Lucky 6 – Szczęśliwe 6 z Donnie’em Areyem z NBA >>
Wokół koszykówki młodzieżowej trwa debata na temat celowości wyjazdów młodych zawodników z kraju. Czy decyzja o wyjeździe jest dobrym pomysłem i dlaczego?
Moim marzeniem jest, bym nie musiał już nigdy nikogo do USA wysyłać. Bardzo bym pragnął, aby nasze ligi młodzieżowe były tak silne, że najlepsi nie musieliby wyjeżdżać, aby grać na poziomie pozwalającym im zabrnąć jak najwyżej. Policzmy, ilu zawodników z naszej kadry seniorów pomogło sobie decydując kształcić się sportowo za granicą.
Gortat – Niemcy, Lampe, Jakub Wojciechowski – Europa, Gielo, Karnowski, Gruszecki, Czyż, Hrycaniuk, USA, Ponitka, Waczyński, Kulig, Koszarek, Matczak, Michalak, Zamojski – Polska. Z 15 wymienionych zawodników 8 trenowało za granicą, 7 zostało w kraju.
Chciałbym, aby przejście z koszykówki młodzieżowej do seniorskiej było płynniejsze, a lepszy system pozwalał wyszkolić większą liczbę zawodników na poziomie. Ci którzy nie załapią się do kadry, Polski z pewnością będą rywalizować o miejsce w niej, wzmacniając także naszą Energa Basket Ligę.
Sam wyjazd np. do USA nie opiera się tylko na koszykówce i niesie dodatkowe korzyści dla koszykarzy. Przy wychowywaniu zawodników chodzi o stwarzanie możliwości młodym ludziom. Musimy sobie zdawać sprawę z tego, jak praktyczny system edukacji panuje w USA i czym on się różni od naszego.
W naszym systemie edukacji uczymy się wielu teorii, a mniej praktyki. W systemie edukacji w USA np. w bogatych, prywatnych szkołach średnich, do których wysyłamy zawodników/uczniów, system edukacji jest bardzo praktyczny. Laboratoria na zajęciach chemii, eksperymenty na zajęciach fizyki, praktyczne analizy strukturalne płazów czy gadów na biologii w szkołach średnich jest na porządku dziennym.
Na uniwersytetach zaś pierwsze dwa lata są na poznanie, czego student chce się uczyć i w jakim kierunku chce się edukować. Uczęszczając na różne zajęcia dowiaduje się, co go interesuje, w czym jest dobry. U nas idziemy trochę po omacku. Poznałem zarówno polski, jak i amerykański system edukacji na poziomie szkoły średniej i studiów. W Polsce niestety wiele osób studiuje, by skończyć „jakieś” studia i mieć papier. Nauczana teoria nijak się ma do praktyki danego fachu.
Wyjazdy do USA to dla większości dobra decyzja, bo młody człowiek stawiając na koszykówkę wybiera edukację i rozwój oraz zabezpiecza się na przyszłość, w razie gdy w koszykówce mu nie wyjdzie.
Jeżeli chodzi już o samą koszykówkę, to w USA system szkolenia bazuje na rozgrywaniu wielu meczów na wysokim poziomie i zbieraniu doświadczenia meczowego. Poziom talentów, z jakimi przychodzi się zmierzyć jest tam o wiele wyższy niż tutaj w Polsce. Zawodnikom trudniej jest się wyróżniać i są zmuszeni starać się bardziej. Wszystko trzeba sobie wywalczyć.
Kwestia zadania sobie pytania: czy dany młody człowiek chce równać do góry i rywalizować z lepszymi? Czy równać w dół i rywalizować na niższym poziomie?
Jeżeli podniesiemy poziom rozgrywek w naszym kraju i zwiększymy rywalizacje to więcej zawodników zdecyduje się zostać w kraju.
Nie chciałbym, aby odebrano to jako stwierdzenie, że tylko wyjeżdżając gdzieś możemy stać się świetnymi koszykarzami, wcale tak nie sądzę. Jeżeli szkolisz się w np. Biofarm Poznań i grasz w 2 lidze w wieku 16 lat, a potem w 1 lidze w wieku 18 lat to znaczy, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Ale młodzieżowych klubów tego typu w Polsce jest zaledwie kilka.
Kluby dużo chętniej sięgają po młodzież w ekstraklasie, co jest świetnym rozwiązaniem. Jeżeli jesteś zawodnikiem w wieku 17-20 lat i tak jak bracia Ponitka czy chociażby teraz bracia Kolenda grasz w klubie, rzeczywiście masz wkład w wynik i zbierasz doświadczenie meczowe, to też nie powinieneś się martwić o możliwości rozwoju koszykarskiego i o to, że staniesz się kiedyś „graczem” w zawodowej lidze. O tym jednak, że koszykówka się kiedyś kończy, a studia i edukacja są bardzo istotne, należy zawsze o tym pamiętać.
Jak ocenia pan system szkolenia w polskiej koszykówce młodzieżowej?
Jest bardzo przeciętny, jak nie zły, bo prawie 40-milionowy kraj ma praktycznie wszystkie drużyny kadr młodzieżowych w rozgrywkach Grup B, czyli międzynarodowej 2 Ligi. Kluby młodzieżowe i trenerzy robią, co mogą w wielu przypadkach, ale brakuje spójności systemu.
Każdy obecnie musi radzić sobie sam. System musi ulec zmianie, a raczej ktoś go musi stworzyć, dać wytyczne i wszyscy musimy zacząć działać. Nie stanie się to, dopóki PZKosz nie podejmie dialogu z klubami i rozpocznie współpracy, która zaowocuje korzyściami dla wszystkich środowisk koszykówki od sędziów po trenerów, działaczy, zawodników i ludzi pracujących przy koszykówce.
Co konkretnie miałoby to oznaczać?
Wychowanie gracza zaczyna się w wieku możliwie najmłodszym – w szkole podstawowej. Dlatego pomysł ze szkolną ligą szkół podstawowych Energa jest świetny i pomaga popularyzować koszykówkę pośród dzieci i nauczycieli WF. Jednak to jest tylko pierwszy krok i on nic nie da, jeżeli nie będzie kontynuacji tego systemu w dalszych fazach rozwoju graczy. W szkołach nauczyciele nie oszlifują nam talentów. Potrzeba fachowców i specjalistów.
W dalszej fazie rozwoju problemem są finanse i brak wsparcia klubów przez PZKosz. Zrozumiałe jest, że brak pomocy wynika to z tego, iż ostatnie lata były bardzo „chude” w polskim baskecie. Wszystkie koszta przerzucane były i nadal są na młodzieżowe kluby sportowe, próbujące szkolić 12-18 latków.
Ogólnie koszykówkę promują dziś kluby ekstraklasowe, robiąc marketing dla własnych klubów. Teraz nastąpiło pewne drgnięcie ze strony władz federacji i ligi, poprzez zatrudnienie Radosława Piesiewicza. Widać, że Energa Basket Liga pragnie zdjąć, choć trochę, ciężar odpowiedzialności promowania koszykówki z klubów i wesprze koszykówkę działaniami marketingowymi zachęcającymi kibiców do basketu. Z tym, że dalej nie ma rozwiązania, które pozwoli rozwijać się młodym graczom, zanim stanął się zawodowcami.
Moim zdaniem, stworzenie centralnych lig młodzieżowych, wspieranych finansowo lub całkowicie sponsorowanych przez prywatnego sponsora, dałoby ogromne możliwości klubom.
Jeśli zdejmiemy nieco koszty rozgrywania meczów z klubów, otrzymamy sytuację, w której kluby dysponują już nieco większymi środkami finansowymi. Jak mogą je spożytkować ? Przede wszystkim mogą zatrudniać lepszych trenerów i oferować im w końcu godziwsze pensje.
Po drugie, powinniśmy zaostrzyć i zwiększyć minimum wynagrodzenia dla klubu, wychowującego zawodnika o wysokim talencie. Kluby młodzieżowe mogłyby się skupić na wychowywaniu talentów i sprzedawaniu ich klubom zamożniejszym, które reprezentują już poziom ogólnopolski.
W ten sposób napędzimy koniunkturę wynagrodzeń dla trenerów i małych klubów. Wynagrodzeń, które trenerom tak bardzo się należą i zachęcają do pracy, do kształcenia się, rozwijania swoich trenerskich umiejętności.
Moim zdaniem, Energa, Suzuki, Zbyszko czy ktokolwiek powinien zainwestować właśnie w taką ligę. Sport szkolny jest dobry na początku przygody z koszykówką, ale nie da się tych 10 latków doprowadzić do seniora za pomocą samych szkół. To nie Ameryka. Tu potrzeba konkretnych rozgrywek klubowych i odpowiednich trenerów.
Jak sprawić, by dążenie do wyniku za wszelką cenę nie odbiło się na inwestowaniu w tych graczy o dużym potencjale, którzy rozwijają się wolniej?
Każdy klub miałby prawo wyboru – czy dążyć do awansu do sponsorowanej ligi centralnej czy raczej na skupieniu się na produkowaniu i wychowywaniu graczy, którzy dopiero zostaną wytransferowani do tej ligi i do innych drużyn w późniejszym wieku. Obydwie z tych dwóch dróg dałyby korzyści finansowe klubom.
Najlepiej funkcjonujące kluby jak np. WKK Wrocław, Trefl Sopot, Rosa Radom, będą mogły robić jedno i drugie, czyli zarówno dążyć do wyniku oraz grania w lidze, jak i do inwestowania w późnorozwojowych zawodników i zawodniczki. Dzięki dodatkowym finansom byłaby szansa, że pojawi się więcej trenerów i specjalistów, robiących różnicę w szkoleniu młodzieżowym. Łatwiej będzie o występy w EYBL. Co za tym idzie, zwiększy się ilość zawodników na wysokim poziomie europejskim. Kluby sprzedając tych graczy za granicę na pewno nie będą tracić finansowo oraz aż tak bardzo sportowo, bo będzie kim ich zastąpić.
*
HoopLife Basketball i Aleksander Mrozika zapraszają na campy koszykówki z trenerem NBA Donnie’m Areyem w Krakowie, Toruniu i Lublinie.
Zapisy i informację poniżej:
http://hooplifecamps.com/camps/campy-letnie/?lang=pl
https://www.facebook.com/hooplifecamps/