
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
W poprzednim sezonie zagrał w 24 meczach, ale niemal cały czas trzymany był jakby na smyczy. Zion Williamson nie mógł do końca rozwinąć skrzydeł w swoich debiutanckich rozgrywkach. Często był na limicie minut, a Pelicans wystawiali go do gry na dokładną liczbę minut i z reguły nie pozwalali grać więcej, nawet jeśli dobrze szło jemu i/lub drużynie.
Teraz to wreszcie się zmieni, bo Williamson nie ma już żadnych limitów pod tym względem. W poniedziałek przeciwko Heat spędził na parkiecie ponad 33 minuty, z czego ponad dziesięć minut już w pierwszej kwarcie. W całym poprzednim sezonie nie miał choćby jednej kwarty, w której grałby tak długo – to więc bardzo dobry znak dla kibiców z Nowego Orleanu.
Sam zainteresowany przyznał, że takie granie to zupełnie inne odczucie i przyjemny powrót do normalności. Potwierdził to także swoją postawą, zapisując na konto 26 punktów oraz 11 zbiórek. Po meczu Stan Van Gundy był zachwycony szczególnie liczbą zbiórek Williamsona, jak również znakomitą skutecznością rzutów wolnych drugoroczniaka (10/11).
.
Wygląda więc na to, że więcej minut dla Ziona oraz granie w dłuższych okresach powinno pozwolić mu na szybsze znalezienie rytmu, z czym miał w poprzednim sezonie problem, co zresztą sam przyznał. Jako pierwsi przekonali się o tym Miami Heat, którzy w starciu z Pelikanami nie mieli większych szans i ostatecznie przegrali wynikiem 92-114.
Warto jednak zaznaczyć, że w barwach Heat nie zagrali m.in. Jimmy Butler czy Goran Dragić. Pod ich nieobecność najlepszym strzelcem finalistów z ubiegłego sezonu był Tyler Herro, który zdobył 17 punktów oraz rozdał 6 asyst. Była to też okazja do pokazania się dla nowych zawodników Miami – w tym Maurice Harklessa i Avery’ego Bradleya – lecz na razie nie zrobili oni dobrego wrażenia.
Tomek Kordylewski
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>