Aż 16 celnych trójek AZS-u nie wystarczyło do zwycięstwa. MKS Dąbrowa w swoim ostatnim meczu w sezonie regularnym pokonał zespół z Koszalina 93:91. Bohaterem końcówki spotkania był Jakub Kobel, który trafił rzut na zwycięstwo w ostatniej sekundzie.
PZBUK – DOŁĄCZ DO GRY I ODBIERZ DARMOWY ZAKŁAD 50 ZŁOTYCH! >>
W kadrze MKSu na to spotkanie zabrakło Adrisa De Leona, ale oczywiście dla dąbrowian w tym sezonie utrata zawodnika to żaden problem. Na pierwszy plan wysunął się Den Deng, który zaliczył fantastyczną pierwszą kwartę.
Posiadający australijskie obywatelstwo Sudańczyk zdobył w pierwszych 10 minutach 16 punktów. Skrzydłowy MKSu pokazał się z dobrej strony szczególnie jako rzucający – trafiał rzuty z dystansu i półdystansu. W całym meczu zdobył aż 18 punktów.
AZS rozpoczął to spotkanie od stracenia 32 punktów w pierwszej kwarcie, co nie mogło cieszyć Marka Łukomskiego. W pewnym już utrzymania zespole z Koszalina jedynym wykazującym większą ochotę do gry był Qyntel Woods, który po pierwszej połowie miał już 10 oczek na koncie.
Bierny, rzucający wyłącznie z dystansu AZS w ogóle nie wracał do obrony, co poskutkowało aż 53 punktami MKSu po 15 minutach. Do przerwy gospodarze prowadzili 58:40.
Koszalinianie borykają się z problemami kadrowymi – zdrowych jest tylko trzech Polaków. Jednak przyczyn tak słabej gry w pierwszej połowie należy raczej upatrywać w rozluźnieniu spowodowanym informacją o pewnym utrzymaniu.
Kiedy wydawało się, że AZS wyjdzie na drugą połowę tylko i wyłącznie z zamiarem dogrania tego meczu, koszalinianie znaleźli w sobie niezwykłe pokłady energii. Znów rewelacyjne momenty miał Woods, z dystansu trafiał seryjnie Grzegorz Surmacz i Jacek Jarecki. W 6 minut goście zaliczyli serię 20:4 i przegrywali już tylko dwoma punktami.
To niesamowite, ale AZS już nawet remisował, mimo że na przerwę schodził z 18-punktową stratą. Jednak MKS znów wyszedł na minimalne prowadzenie, a stało się tak m.in. za sprawą Radosława Choraba, który wykorzystał swoją szansę wzorową. Młody Polak zdobył w tym meczu 11 punktów (3/4 za 3).
AZS z uderzenia wybiła także obrona strefowa, na którą zdecydował się Jacek Winnicki na początku czwartej kwarty. Chwilę koszalinianom zajęło przyzwyczajenie się do nowej defensywy gospodarzy, ale jak już się udało, to znów z dystansu zapalił się Grzegorz Surmacz. Skrzydłowy AZSu skończył mecz z linijką: 23 punkty, 6/7 za 3 i 6 zbiórek.
W końcówce fatalną stratę przy dwóch punktach przewagi zanotował Jakub Kobel, która skończyła się łatwymi punktami Grzegorza Surmacza. MKS miał 17 sekund na wygranie tego meczu. Decydującą akcję Jacek Winnicki powierzył młodziutkiemu Jakubowi Koblowi, który wjazd na kosz na ułamki sekund przed końcem zakończył celnym rzutem.
Było 93:91 dla gospodarzy, ale AZS miał jeszcze 0,3 sekundy. Udało się uwolnić Woodsa, ale Torey Thomas wyrzucający piłkę z autu zamiast zawiesić ją nad obręczą dla Qyntela… przypadkowo trafił do kosza.
Najskuteczniejszym graczem, tradycyjnie już, był Cleveland Melvin. Lider gospodarzy zdobył 22 punkty i zebrał 11 piłek. MKS kończy sezon regularny z bilansem 17:13 i 6. miejscem w tabeli.
RW