Trefl ma nowego trenera, nowych zawodników, ale nadal gra falami – mimo tego sopocianie sprawili swoim kibicom świąteczny prezent, pokonując TBV Start 77:75. Lublinianie prowadzili przez prawie całą drugą połowę, ale dali sobie wydrzeć zwycięstwo w ostatniej minucie.
Kolekcja Mitchell & Ness – NBA za jakim tęsknisz! >>
W mecz lepiej weszli gospodarze, którzy m.in. zdobywali sporo punktów po szybkich atakach. Z drugiej strony lublinianie długo nie mogli się wstrzelić i po paru minutach Trefl prowadził już 15:6. Drużynę Startu do walki poderwał Joe Thomasson, najbardziej dynamiczny i ruchliwy po stronie gości. Gdy wydawało się, że mecz wyrówna się jeszcze w pierwszej kwarcie, z dystansu zaczął strzelać Łukasz Kolenda. Równo z syreną kończącą pierwszą część gry za 3 trafił jeszcze debiutant Jonte Flowers i Trefl prowadził 24:19.
W drugiej kwarcie rękawicę podjął Kacper Borowski. Skrzydłowy Startu zaczął mecz słabo, szybko złapał 2 faule – ale to dzięki jego trzem celnym trójkom goście trzymali się Trefla w odległości kilku punktów. Dobrą dyspozycję utrzymywali jednak Kolenda i Flowers, Trefl prowadził więc przez całą drugą kwartę.
Po przerwie do głosu doszli Amerykanie z Lublina – tercet Washington-Thomasson-Upson nie tylko zniwelował straty, ale i wyprowadził gości na prowadzenie. Dwa razy z dystansu przymierzył też Uros Mirković i przed ostatnią kwartą Start był najlepszej drodze do wywiezienia z Sopotu dwóch punktów. Nie do powstrzymania był Thomasson (szczególnie przy zamianie krycia) – zatrzymał go dopiero brak sił w końcówce.
Start popełnił jednak podstawowy błąd – nie dobił przeciwnika. Trefl trzymał kilkupunktowy dystans i w ostatnich minutach miał jeszcze możliwość, aby rzucić się do desperackiego ataku. Ważną trójkę z faulem trafił Ian Baker, a na prowadzenie Trefla wyprowadził celnymi rzutami wolnymi Milan Milovanovic (po odważnym wejściu Kolendy). Gdy Startowi zwycięstwo zaczęło wymykać się z rąk, zaczęli popełniać dziwne straty.
W ostatniej akcji Trefla nikt nie miał odwagi wykonać akcji rzutowej, ale piłkę po rzucie rozpaczy zebrał Paweł Leończyk. Start miał jeszcze 5,5 sekundy na skuteczną akcję, ale Washington poślizgnął się przy wejściu pod kosz.
Trefl dzięki nowym graczom zyskał trochę doświadczenia i spokoju, które mogą zaprocentować w dalszej części sezonu. Niestety, w kolejnych meczach będzie musiał znów radzić sobie bez Michała Kolendy, któremu ponownie odnowiła się kontuzja.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
Michał Świderski, Sopot
Kolekcja Mitchell & Ness – NBA za jakim tęsknisz! >>